Książki z literaturą dla dorosłych rzadko bywają ilustrowane. A kiedy to już się zdarza, sporządzone do nich ilustracje pełnią na ogół rolę wypełniaczy albo ozdobników, ewentualnie dosłownych wizualnych realizacji ich treści, często utrzymanych w stylu mało pomysłowego komiksu. Przez „literaturę dla dorosłych” rozumie się tu nie tylko utwory nieprzyzwoite, ale wszystkie te, które nie są przeznaczone dla dzieci, a zatem nie tylko „Pamiętniki Fanny Hill”, ale również „Braci Karamazow”. Wydając takie książki, wychodzi się zwykle z założenia, że dorośli ludzie nie potrzebują obrazków w książce zawierającej dzieło literackie, bo biorą ją do rąk, żeby czytać, a nie żeby oglądać. Od tej reguły istnieje jednak wiele interesujących wyjątków. Zdarzają się książki, w których strona graficzna i wizualna jest tak samo istotna, jak jej zawartość tekstowa, zaś jej wytworzeniu wielu ludzi poświęca wiele uwagi wykraczającej poza rutynę edytorską.

Trzeba docenić fakt, że w Polsce w ostatnich latach pojawiło się sporo publikacji poświęconych tym właśnie jakościom wydawanych u nas książek. Dość wymienić choćby prace Janusza Górskiego i Piotra Rypsona. Wraz z szeregiem innych badaczy pracują oni intensywnie nad zadokumentowaniem i utrwaleniem dorobku edytorskiego polskich grafików, plastyków i typografów. Ich zajęcie przypomina trochę działalność dawnych antropologów i etnografów terenowych, którzy tak samo intensywnie badali i opisywali ludy i kultury znajdujące się wówczas już w stanie zaniku. Podobnie jest dziś z edytorstwem, które z obszaru dość powszechnej, często banalnej sztuki użytkowej, na którym sytuowało się od początku dziewiętnastego do końca dwudziestego wieku, przechodzi obecnie w szybkim tempie na obszar sztuki wąsko wyspecjalizowanej, coraz bardziej niszowej i coraz mniej przydatnej szerokim rzeszom społeczeństwa. Tym więcej uwagi można dziś, a może i należy, poświęcić jego wybitnym przeszłym osiągnięciom.

Jednym z klejnotów polskiego edytorstwa drugiej połowy dwudziestego wieku była niewątpliwie wydawana przez Państwowy Instytut Wydawniczy seria „Biblioteka Jednorożca”. Ukazało się w niej ponad sto tytułów – głównie opowiadań, nowel i mikropowieści, była to bowiem seria o formacie kieszonkowym. Na pozór niepozorne, nieduże książeczki, tak cienkie, że na ich grzbietach nie umieszczano tytułów, kryły w sobie prawdziwe skarby – chociaż wartość tych skarbów nie dla wszystkich była widoczna.

„Jednorożce” każdorazowo ozdabiane były przez wybitnych artystów, którzy na potrzeby jednego tomiku tworzyli co najmniej kilkanaście ilustracji. Nazwiska tych twórców, szczegółowe dane o właściwościach serii, o jej specyfice, o typach i rodzajach ilustracji, pełny spis tytułów i autorów oraz wiele innych informacji przynosi naukowa rozprawa Piotra Kułaka, którą jakiś czas temu wydano pod patronatem PIW-u, w formie dokładnie naśladującej kształt oryginalny serii (w pierwszym z jej trzech wariantów graficznych, uważanym przez wielu znawców za najlepszy), zaopatrzonej w bogaty reprezentatywny zestaw omawianych ilustracji zaczerpniętych z dawnych tomików. Taka publikacja to radość dla każdego bibliofila starej daty. Wydawca nie zapomniał nawet o zakładce wprawionej w grzbiet bloku – tę zapomnianą w naszych czasach część książki jako przedmiotu materialnego widzi się jeszcze w nowych tomach serii „Biblioteka Narodowa”, umieszczano je też w tomach „Biblioteki Antycznej”, która niestety zamarła kilka lat temu w niejasnych okolicznościach.

Niewielki format „Jednorożców”, niewysoka jakość ówczesnego druku, poprzestawanie na czerni i bieli (z nielicznymi wyjątkami) – takie warunki brzegowe stawiały przed twórcami i twórczyniami ilustracji wymagania konkretne i niemałe. Wiadomo jednak od dawna – in der Beschränkung zeigt sich erst der Meister. Większość tych „obrazków” była więc w staranny sposób wypracowana i dopasowana do skromnych okoliczności. Ilustracje tomików „Jednorożca” nie były uzupełnieniem tekstu, jego prostym dopowiedzeniem, nie były też winietami czy przerywnikami między rozdziałami. Tworzyły równoprawną z tekstem część całości, jaką stanowiła książka – która z kolei nie była w tym przypadku przezroczystym nośnikiem słowa drukowanego, lecz przemyślanym w każdym detalu przedmiotem artystycznym. Zamysłem osób tworzących „Jednorożce” było, aby odbiorcy łączyli akt lektury tekstu artystycznego z aktem oglądu (również artystycznych) przedstawień wizualnych.

Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się dość prosta, ale po namyśle wypada stwierdzić, że takie przedsięwzięcie ma niewiele odpowiedników, jeśli nie liczyć limitowanych edycji bibliofilskich, które czasami w ogóle nie trafiały do zwykłego obiegu księgarskiego. „Jednorożce” wydawano natomiast w sporych, choć nie masowych nakładach, wskutek czego dziś można je nabywać bez trudu i za małe kwoty w handlu antykwarycznym. Nieco podobną inicjatywą była wydawana przez Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe seria „Bibliofilska Edycja Miniatur”. Są jednak dwie poważne różnice – w serii WAiF ilustracje były na ogół mechanicznie przenoszone z innych edycji wydawanych w niej tekstów, ponadto zaś format tych książek (były to liliputy niewiele większe od dużego znaczka pocztowego) sprawiał, że zawarte w nich ilustracje były niekiedy słabo czytelne.

Chyba w żadnej książeczce wydanej w „Bibliotece Jednorożca” ilustracje nie mają charakteru naiwnie realistycznego. Są to twory nawiązujące do bardzo różnych nurtów i tradycji – od abstrakcyjnych kompozycji linii i plam przez mniej lub bardziej syntetyczne ujęcia realnych obiektów po ich groteskowe deformacje oraz manifestacyjne pastisze konkretnych historycznych stylów grafiki czy aluzje do epok i kultur, w których rozgrywa się akcja ilustrowanego utworu. Niemal każdy z tych tomów ma własny, indywidualny wyraz, co mówi wiele o jakości pracy, która została w nie włożona zarówno przez ilustratorów, jak i przez edytorów.

Krótko mówiąc, „Biblioteka Jednorożca” to plejada twórców i pomysłów twórczych dająca chlubne świadectwo możliwościom polskiego edytorstwa drugiej połowy zeszłego wieku. Można w niej zobaczyć ilustracje takie, jakie dziś widuje się w jakichkolwiek, nawet ambitnych publikacjach bardzo rzadko – niedosłowne, oderwane od konkretu wizualnego, a jednocześnie bardzo osobiste, ludzkie, ponieważ stworzone przez ludzi dla ludzi, a nie przez algorytmy dla targetu.

Książka:

Piotr Kułak, „Nić porozumienia. Ilustracje w książkach serii «Biblioteka Jednorożca»”, pod redakcją Janusza Górskiego, Fundacja Pracownia, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2022.