Szanowni Państwo!
Wynikiem negocjacji Waszyngtonu z Moskwą w sprawie Ukrainy nie będzie tylko kwestia powstrzymania, przy wsparciu USA albo przy jego braku, ewentualnej militarnej agresji Rosji w Europie. Jest to oczywiście na tyle poważne zagrożenie, że już prowadzi do przemeblowania polityki krajów europejskich. Niemcy dokonują zmian w konstytucji, żeby zwiększyć budżet na zbrojenia. Przywódcy europejscy rozważają potencjalną skuteczność francuskiego parasola nuklearnego, jeśli zabraknie wsparcia z Ameryki.
Rosyjski dysydent i ekonomista Władysław Inoziemcew przekonuje we francuskim piśmie „Le Monde”, że Ameryka powinna nawiązać cieplejsze relacje z Chinami, bo osłabiłoby to Rosję i zagroziło rosyjskiemu ekspansywnemu imperializmowi. Uznaje więc Rosję za znacznie większe zagrożenie dla światowego porządku niż potężne, ekspansywne Chiny.
Prezydent Joe Biden zapewniał, że Ameryka nie zostawi Tajwanu Chinom. Słowa te były szczególnie ważne wtedy, kiedy po eskalacji wojny Rosji w Ukrainie Biden musiał zapewniać również o tym, że nie zostawi bez wsparcia sojuszników w Europie na wypadek ataku rosyjskiego. Analizowano wówczas, czy Ameryka poradzi sobie na ewentualnym podwójnym froncie i słowa Bidena były traktowane raczej jako gest niż strategiczna, realna zapowiedź. Administracja Trumpa podobnych gestów nie czyni, a każdy sojusznik USA myśli o tym, że może znaleźć się na miejscu Wołodymyra Zełenskiego, który był besztany za niewystarczającą wdzięczność wobec Ameryki.
Gdyby relacje amerykańsko-chińskie się poprawiły, ucierpiałaby na tym Rosja. Po sankcjach nałożonych na nią przez Europę Chiny są dla niej ważnym partnerem handlowym. Są także partnerem politycznym – Putin był z honorami goszczony przez przewodniczącego Xi Jinpinga. Oczywiście więcej światowych przywódców współpracuje z Rosją, głównie z tak zwanego globalnego Południa, jednak izolacja Putina na Zachodzie sprawia, że relacje takie jak z Chinami są dla niego szczególnie ważne.
Tymczasem Trump rozmawia z Putinem i robi wyrwę w „kordonie sanitarnym”. Zapowiada współpracę handlową z Rosją i forsuje współpracę polityczną. Jak zareagują na to Chiny – to ważne pytanie zarówno z perspektywy siły Rosji, jak i relacji z Chinami zachodnich demokracji.
W najnowszym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o tym, czy Ameryka Trumpa wysadzi międzynarodowy porządek z siodła przy pomocy Rosji i reakcji Chin. Jak na razie, szybkim i widocznym efektem tych rozmów są setki dronów lecące nad Ukrainę i zdjęcia płonącej Odessy, które pod koniec ubiegłego tygodnia publikowały media.
Filip Rudnik, stały współpracownik „Kultury Liberalnej” i analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, pisze: „Deklarowana przez Amerykanów chęć odseparowania Rosjan od Chin jest złudzeniem. I złudzeniami będzie karmiona. Pekin i Moskwa wiedzą, że stoi przed nimi wspólny, długofalowy cel – rozmontowanie istniejącego ładu międzynarodowego. Próba ocieplenia relacji pomiędzy Kremlem a Białym Domem może ten proces paradoksalnie przyspieszyć”.
Łukasz Kobierski, dyrektor Instytutu Nowej Europy i znawca polityki chińskiej, opisuje te wydarzenia z perspektywy Pekinu. Kobierski podkreśla, że „Chiny nie zdecydują się na zerwanie [sojuszu z Kremlem] wobec presji Trumpa i jego administracji. Relacje pomiędzy tymi trzema państwami są zdecydowanie inne niż w latach siedemdziesiątych, kiedy Związek Radziecki i Chiny niedawno stoczyły wojnę graniczną i radykalnie rozeszły się ideologicznie. Xi mówił do Putina, że «jesteśmy świadkami zmian, których nie widzieliśmy od stuleci, i to my jesteśmy ich motorem»”.
O podniesieniu poprzeczki niecodziennych zachowań politycznych i przyjaźni Putina z birmańskim dyktatorem Min Aung Hlaingiem pisał też niedawno profesor Michał Lubina, specjalizujący się w Birmie i Chinach.
Polecamy też teksty z innych działów „Kultury Liberalnej”.
Życzę dobrej lektury,
Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin,
zastępczyni redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”