Wraz z powrotem Donalda Trumpa do Białego Domu coraz częściej mówi się o powrocie do „koncertu mocarstw” – geopolitycznego układu, w którym nasz region historycznie nie miał miejsca przy stole. Po trzydziestu pięciu latach pauzy, w czasie której Europa Środkowo-Wschodnia doświadczyła bezprecedensowego rozwoju, historia znów przyspiesza. Pytanie brzmi: czy teraz stanie się to naszym kosztem?

Rosja prowadzi wojnę u naszych granic, podczas gdy Stany Zjednoczone wycofują się z roli globalnego policjanta. Przesuwając swój strategiczny punkt ciężkości w stronę Pacyfiku i zmagając się z rosnącym wpływem Chin, amerykańskie zobowiązania wobec europejskich sojuszników słabną. Z przecieków z amerykańskiej administracji wiemy, że jej najwyżsi przedstawiciele traktują Europę w najlepszym razie jako pasażera na gapę, który od dekad korzysta z amerykańskiego parasola bezpieczeństwa, a w realistycznym – jako rywala, którego należy strategicznie rozegrać. 

Tymczasem Europa – mimo że dostrzega zagrożenia – przechodzi populistyczną transformację. We Francji i w Niemczech na sile zyskują ruchy skrajnie prawicowe i antysystemowe. Na Słowacji, w Czechach, na Litwie, w Polsce i Estonii siły radykalne już sprawują władzę lub wkrótce, z dużym prawdopodobieństwem, ją przejmą. 

Stary porządek się rozpadł. Problem w tym, że nowy jeszcze się nie wyłonił. Jak w czasach geopolitycznej niepewności kraje naszego regionu – historycznie ulokowane w strefach buforowych wielkich imperiów – mogą odnaleźć swoje miejsce? Czy po trzydziestu pięciu latach mamy do czynienia z końcem liberalnej ery definiowanej przez demokrację i wolny rynek?

W najnowszym numerze „Kultury Liberalnej” postanowiliśmy zapytać o to zaprzyjaźnione redakcje z Czech, Słowacji i Estonii, z którymi współpracujemy w ramach inicjatywy Perspectives. Przedstawiciele czeskiego „Revue Prostor”, słowackiego „Kapitál” i estońskiego „Narvamus” diagnozują kluczowe problemy Europy z perspektywy naszego regionu. 

„Presja gospodarcza i polityczna ze strony Trumpa obnażyła kruchość Unii Europejskiej. Taktyka prezydenta USA, by omijać unijne instytucje i prowadzić dwustronne negocjacje z największymi państwami członkowskimi – takimi jak Niemcy czy Francja – uwidacznia kluczowy problem współczesnej Unii: rozrośniętą biurokrację i słabą legitymację demokratyczną”, pisze Ivan Polynin, estoński analityk.

Europa niewątpliwie potrzebuje restartu, ale zwolennicy europejskiej integracji nie mogą zamknąć się w swojej bańce. Zbyt dobrze wiemy, czym to się kończy – oderwaniem od realnych problemów, irracjonalnym poczuciem wyższości oraz kolejnymi przegranymi wyborami, o czym niedawno, po raz kolejny, przekonał się Rafał Trzaskowski. 

„Dlatego nowa, zreformowana Europa będzie musiała ponownie zdefiniować równowagę między obroną demokratycznych wartości a poszanowaniem suwerenności państw członkowskich, nawet tych dryfujących w stronę autokracji”, twierdzi Polynin. 

Olivier Cipov, współpracownik słowackiego „Kapitál”, podpowiada, że aby lepiej ułożyć nasze relacje z Zachodem, warto poszukać inspiracji u… Czesława Miłosza: 

„Rozwijał on pojęcie «inności», zakorzenionej w doświadczeniu Europy Środkowo-Wschodniej – historii zaborów, okupacji i kulturowej różnorodności tego regionu. Jego zdaniem te doświadczenia ukształtowały odrębną świadomość regionalną, odmienną od tożsamości Europy Zachodniej. Ta różnica może prowadzić do poczucia marginalizacji lub niższości – wszystko na wschód od Rudaw bywa przecież określane mianem «innej Europy». Dla Miłosza jednak ani Zachód, ani Wschód nie stanowią samodzielnie pełni Europy. Pomimo różnic i napięć, oba te światy są «na wskroś europejskie» – wzajemnie się dopełniają”.

Europejscy demokraci mogą oczywiście wciąż prezentować postawę protekcjonalnego moralizatorstwa. Jednak przekonanie o własnej racji budzi nie tylko często uzasadnioną wściekłość, lecz przede wszystkim jest nieskuteczne. Bez zrozumienia tożsamości naszego regionu oraz jego wrażliwości, ich wizja Europy nie ma prawa się spełnić. 

Podobnie jest w kwestii nowych mediów, za którymi nie nadążają tak dziennikarze, jak i politycy. To również pokazało zwycięstwo Karola Nawrockiego, którego kolejne skandale ujawniane w mediach uczyniły jedynie bardziej wiarygodnym w oczach wielu. Stronie proeuropejskiej brakuje wyrazistych postaci. To nie musi być mityczny już „demokratyczny Joe Rogan” – influencer z ogromnymi zasięgami, który istotnie przyczynił się do popularyzacji Donalda Trumpa – ale osoby, które po prostu wiarygodnie demaskują narrację radykałów i proponują jakąś alternatywę (!). 

Jan Žabka – współzałożyciel redakcji regionalnej Okraj.cz – zwraca w tym kontekście uwagę na potrzebę odnowy mediów lokalnych: 

„Jakościowe dziennikarstwo regionalne nie ocali liberalnej demokracji. Może jednak odebrać wpływ tym, którzy manipulują informacjami. To właśnie w regionach rozstrzyga się los demokracji. Lokalni dziennikarze są często jedynymi, którzy mają bezpośredni wgląd w życie ludzi głosujących inaczej niż mieszkańcy dużych miast”, pisze czeski autor. 

Bieżący Temat Tygodnia pokazuje, że Europa tradycyjnie już zmaga się z mnogością kryzysów. W przeszłości niejednokrotnie były one przyczynkiem do fundamentalnego wzmocnienia Wspólnoty. Przedstawiciele naszego regionu proponują szereg recept, które mogą w tym pomóc. 

Jedno jest pewnie – jeśli nie wyjdziemy z własną inicjatywą, to zrobią to za nas wielkie mocarstwa. Pisaliśmy o tym, że tak na imperialny chłopski rozum – przepraszam, „zdrowy rozsądek” – nie jest oczywiste, że nasz region powinien istnieć. I to pokazuje też, że nasz „Strach o suwerenność”, jak głosi tytuł książki Jarosława Kuisza, jeszcze długo pozostanie uzasadniony.

Zapraszam do lektury!

Jakub Bodziony, zastępca redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”