Mamy kolejne ultimatum Trumpa. 15 lipca ogłosił, że jeżeli Władimir Putin nie zgodzi się na porozumienie pokojowe z Kijowem, Stany Zjednoczone nałożą cła w wysokości stu procent na Rosję i państwa, które z nią handlują. Scott Bessent, sekretarz skarbu USA, zaapelował w poniedziałek do europejskich partnerów, by dołączyli do dodatkowych możliwych amerykańskich sankcji. Jednocześnie Trump zapowiedział dostawę siedemnastu systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Patriot dla Ukrainy. Gdyby nie był to Trump, można byłoby mówić o nowym, jastrzębim zwrocie polityki USA wobec Rosji.
I właśnie w tym problem. Nie bez powodu pół roku drugiej kadencji Trumpa upłynęło pod znakiem akronimu – TACO.
Trump Always Chickens Out, czyli „Trump zawsze wymięka”.
Kuba Benedyczak, znawca polityki międzynarodowej i autor książki „Oddział chorych na Rosję”, analizuje to zjawisko, przypominając, że większość gróźb Trumpa, kończy się rejteradą amerykańskiego prezydenta. Rosjanie liczą, że będzie tak i tym razem.
W mediach mogliśmy przeczytać, że nagły zwrot amerykańskiego prezydenta w stosunku do Rosji (a przynajmniej jego zapowiedź) to zasługa… Melanii Trump i jej „kobiecego pierwiastka”. Jak pisze Benedyczak: „dobrze, że Trump jest pierwszym od stu lat prezydentem USA, który nie posiada psa. W przeciwnym razie pojawiłyby się zapewne interpretacje o skuteczności dogoterapii”.
W rzeczywistości, jak pisze autor, na decyzję Trumpa wpłynęły przede wszystkim trzy kwestie:
Po pierwsze, Trump mógł dojść do równie spóźnionego co elementarnego wniosku, że rozmowy z Putinem nic nie dają.
Po drugie, znaczenie ma tu ego urażone tym, jak Putin odrzucił jego hojne warunki pokoju. Zgodnie z nimi Rosja zachowałaby większość zdobyczy terytorialnych, a droga Ukrainy do NATO byłaby zamknięta.
Po trzecie i najważniejsze, Trump ma problemy wewnątrz administracji. Bunt w jego własnym obozie zaczął się od amerykańskiego zaangażowania w wojnę Izraela z Iranem, zakończonego bezpośrednim atakiem lotnictwa USA na ośrodki wzbogacania uranu. Przede wszystkim jednak zwolennicy MAGA domagają się ujawnienia tak zwanej listy Epsteina, czyli znanego finansisty, oskarżonego o skandale pedofilskie, w które mieli być zamieszani członkowie światowej elity. Trump obiecywał ujawnienie wszystkich dokumentów na ten temat, ale teraz staje się ofiarą własnej narracji.
Ultimatum Trumpa na Kremlu przyjmowane jest ze spokojem
Rosjanie zdążyli się przyzwyczaić do takich zagrywek. Co więcej, jak przekonują rosyjscy eksperci, nawet realizacja ultimatum amerykańskiego prezydenta, chociaż wątpliwa, nie oznacza tragedii dla reżimu Putina.
Warto jednak zadać pytanie o istotę Trumpizmu po pół roku od powrotu MAGA do władzy. Część ekspertów uważa, że to współczesne wcielenie faszyzmu. Czy używanie tego pojęcia jest jednak pomocne w analizie postaci Trumpa?
Populizm nie tyle wraca w starej formie, co mutuje w odpowiedzi na nowe lęki – gospodarcze, tożsamościowe, kulturowe. Uderza w elity, szczególnie uniwersyteckie, podważa demokrację i stawia w centrum emocje: gniew, rozczarowanie, frustrację. To samo obserwujemy dziś nie tylko w USA, lecz także w Europie. A inspiracją dla działań Trumpa jest nie kto inny jak Viktor Orbán.
A gdzie w tej globalnej układance jest Polska?
Na to pytanie próbują odpowiedzieć Grzegorz Kołodko i Jacek Czaputowicz. Obaj uczestnicy debaty zgadzają się, że Donald Trump nie działa w interesie Polski, tylko we własnym – ale wyciągają z tego zupełnie inne wnioski. Kołodko nazywa Trumpa „politykiem transakcyjnym”, który wpycha Europę w spiralę zbrojeń tylko po to, by sprzedawać jej więcej amerykańskiej broni. Czaputowicz odpowiada: to już nie czas na marzenia o pokoju. Żyjemy w świecie, w którym bezpieczeństwo wymaga siły – także militarnej. I Polska musi się w nim odnaleźć, nawet jeśli oznacza to płacenie „okupu” w zamian za ochronę.
„Bez Ameryki Europa nie obroni się przed Rosją” – twierdzi Jacek Czaputowicz.
„To nie strategia, to kosztowna zależność” – odpowiada Grzegorz Kołodko.
Czy Polska jest dziś sojusznikiem, klientem, a może tylko obserwatorem cudzych interesów? Czy rekordowe wydatki na zbrojenia to konieczność czy kosztowna iluzja bezpieczeństwa? I wreszcie: czy mamy jeszcze własną politykę zagraniczną, czy tylko komentujemy cudze decyzje?
Na te pytania nie ma prostych odpowiedzi – ale są dobre rozmowy.
Zapraszam do lektury nowego numeru,
Jakub Bodziony, zastępca redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”