„Ci wstrętni Khmerowie!”
Żeby to lepiej zrozumieć, wyobraźmy sobie taki obrazek. Lotnisko Suvarnabhumi w Bangkoku w drugiej dekadzie lat dwutysięcznych. W stolicy Tajlandii trwają potężne protesty skierowane przeciw ówczesnym władzom kraju. Po przylocie biorę na przedpłatę taksówkę do hotelu Royal, w którym zatrzymywałem się wielokrotnie. Kierowca nie chce jechać, twierdząc, że tam właśnie koncentrują się największe demonstracje i to niekoniecznie pokojowe. Płaczliwym głosem pyta, kto zarezerwował mi nocleg pod tak fatalnym adresem.
Wyjaśniam, że przyleciałem z Kambodży i to miejscowe biuro podróży dokonało rezerwacji. Taksówkarz prostuje się i twardym głosem oznajmia: „Ach tak, to ci wstrętni Khmerowie zrobili to, by nas Tajów kompromitować! Dobrze, zawiozę cię tam!”.
Podobnych sygnałów świadczących o tym, iż sąsiedni naród nie cieszy się sympatią w Tajlandii, doświadczyłem wiele. Ostatecznie, okrężną drogą, dojechaliśmy szczęśliwie na miejsce.
Korzenie niezgody
Geneza wzajemnej niechęci narodów i co pewien czas eskalujących napięć między nimi, to efekt wieloletnich waśni, odmienności ich historycznych doświadczeń.
Sięgają one jeszcze czasów, gdy Kambodża nie była kolonią francuską. Ówczesne Królestwo Khmerów dominowało w Azji Południowo-Wschodniej, obejmując swoim terytorium nie tylko ziemie dzisiejszej Kambodży, lecz także współczesnej Tajlandii, Laosu i częściowo Wietnamu.
Polityka władców tajskich królestw z Sukhothai i Ayutthaya, chcących wyjść z orbity wpływów khmerskich, doprowadziła do konfliktów, z których najważniejsze rozegrały się w XIV i XV wieku. Pamięć o khmerskiej dominacji po wielu latach wciąż pozostaje głęboko zakorzeniona w historycznej pamięci Tajów.
Tak samo jak fakt, że oba narody poddawane były wpływom dwóch wrogich sobie potęg kolonialnych. Podbój Kambodży przez Francuzów, a następnie utworzenie przez nich państwa i sfery wpływów sięgającej terenów Laosu oraz części Wietnamu zostało przez władców Syjamu przyjęte wrogo.
Francuskie wpływy w Indochinach neutralizować starali się Brytyjczycy, kolonizując Birmę i próbując rozszerzać swoje wpływy na Syjam. Trzeba przy tym pamiętać, że dzisiejsza Tajlandia nigdy nie stała się kolonią żadnego mocarstwa.
Od Czerwonych Khmerów do chińskiego ekspansjonizmu
Okres rządów Czerwonych Khmerów w Kambodży, naznaczony tysiącami ofiar, odcisnął swoje piętno również na pozostałych społeczeństwach krajów Azji Południowo-Wschodniej. Początkowo Tajlandia wspierała ugrupowania Pol Pota, obawiając się rosnących wpływów Wietnamu w Kambodży.
Z czasem jednak Królestwo Tajlandii zaczęło się dystansować, zamykając bazy Czerwonych Khmerów na swoim terytorium. Monarchia tajska, akceptująca elementy demokracji, stanowiła przeciwieństwo barbarzyńskich rządów Pol Pota.
Wzajemna niechęć narodów wynika również z geopolitycznych sympatii i antypatii, którymi kierują się przywódcy obu krajów. Ostatnie dziesięciolecia to rozbudowywanie w Azji Południowo-Wschodniej wpływów chińskich. Ekspansja gospodarcza i polityczna Państwa Środka, trwająca w Kambodży i Laosie w latach dwutysięcznych, budzi niepokój w Bangkoku.
Podobnie jak zacieśnianie więzi militarnych między Kambodżą a Chinami. Przykładem tego zbliżenia były niedawne ćwiczenia morskie „Dragon 2025” oraz przeprowadzona przez Chińczyków modernizacja khmerskiej bazy morskiej Ream nad Zatoką Tajlandzką. W zgodzie z wielowiekową tradycją, Tajlandia stara się chronić swoją gospodarczą i polityczną suwerenność. W chińskiej polityce wobec Azji Południowo-Wschodniej Bangkok dostrzega wyraźny i niebezpieczny dla siebie ekspansjonizm.
Spór o świątynie
Konflikt graniczny pomiędzy Tajlandią i Kambodżą trwa od ponad sześćdziesięciu lat. Z kolei granica pomiędzy oboma krajami wciąż nie jest ostatecznie uregulowana i nie została zaakceptowana przez obu sąsiadów.
Obecne starcia toczą się nieopodal historycznej świątyni Ta Muen Thom. Wskutek podziału terenów granicznych znajduje się ona obecnie na terytorium Tajlandii. Należy do większego kompleksu świątyń khmersko-hinduskich Prasat Ta Muen Thom położonych na terenie Kambodży.
Spór toczy się również o świątynię Preah Vihear, która w zgodzie ze starymi mapami francuskimi z roku 1907 jest w granicach Kambodży. Dla władz tego kraju jest rzeczą oczywistą, iż świątynie będące częścią dziedzictwa historycznego imperium Khmerów i leżące w rejonie przygranicznym powinny znajdować się na terenie Kambodży.
Kraje regionu reagują
Oba państwa wysyłają sprzeczne sygnały. Strona tajska twierdzi, iż to wojska kambodżańskie zaatakowały w kilku punktach graniczne posterunki Tajów. Z kolei ze stolicy Kambodży Phnom Penh płynie komunikat, iż była to jedynie odpowiedź na koncentrację wojsk tajskich na granicy w celu ataku. Strona kambodżańska użyła ciężkiej artylerii do ostrzału pozycji tajskich, z kolei Tajowie wysłali do ataku dwa samoloty wielozadaniowe F-16. Większość ofiar śmiertelnych stanowi ludność cywilna.
Kambodża w związku z eskalacją konfliktu granicznego zażądała zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ. Zaniepokojenie sytuacją wyraziły niektóre kraje ASEAN (Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej). Zarówno z Malezji, jak i Indonezji płyną wezwania do powściągliwości i powrotu do dyplomacji. O to ostatnie może być trudno w sytuacji, gdy obie strony wycofały z sąsiedzkich stolic swych ambasadorów.
Głos zabrał także Pekin. Guo Jiakun, rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych, wyraził zaniepokojenie ostatnią wymianą ognia. Zapewnił również, że Chiny gotowe są do odegrania pozytywnej roli w deeskalacji napięcia pomiędzy Tajlandią i Kambodżą.
Pokój czy dalsza eskalacja?
Czy obecne starcia – jedne z największych w wieloletniej historii tajsko-khmerskiego konfliktu granicznego – zakończą się tak jak do tej pory: rozmowami o zawieszeniu broni? Czy też przerodzą się w szerszy konflikt zbrojny?
Trudno w tej chwili przewidzieć. Wydaje się jednak, że emocje budowane na fundamencie historycznych zaszłości stają się coraz silniejsze, wzmacniając po obu stronach konfliktu rodzimych nacjonalistów. Ci, zainteresowani wyrównywaniem rachunku krzywd, raczej nie będą zainteresowani szybkim zawarciem pokoju.
Dzięki mediacjom, przy udziale Malezji, Chin i USA, udało się doprowadzić we wtorek do zawieszenia broni pomiędzy obu zwaśnionymi stronami. Przekonamy się czy będzie ono trwałe.
* Tekst został zaktualizowany 29 lipca o 1:52 o nowe informacje dotyczące liczby ofiar i zawieszenia broni.