W Gazie panuje głód. Do 9 sierpnia w wyniku niedożywienia zmarło tam 212 osób, w tym 98 dzieci. Według organizacji Save the Children niemal każde dziecko w Gazie jest zagrożone głodem. To nie kryzys zaopatrzenia, ale dostępu – Izrael najpierw zupełnie odciął dostawy pomocy humanitarnej do Gazy, a potem, kiedy pozwolił na niewystarczającą ilość dostaw, odsunął ONZ od ich dystrybucji.
ONZ szacuje, że od maja co najmniej 1373 Palestyńczyków zginęło, próbując zdobyć jedzenie – w tym setki w pobliżu punktów dystrybucji pomocy organizowanych przez Gaza Humanitarian Foundation, wspieraną przez Izrael i USA.
Świadectwa są wstrząsające
Mansour Sami Abdi, ojciec czwórki dzieci, opowiada: „Kazali nam wziąć jedzenie, a potem strzelali ze wszystkich stron. To nie jest pomoc. To kłamstwo”.
Mohammad Daghmeh, dwudziestoczteroletni uchodźca z Al-Qarary w Chan Junis, mówi: „Zostałem postrzelony o 3.10 nad ranem. Byliśmy uwięzieni, a ja krwawiłem nieprzerwanie do 5.00 rano. Było tam wielu innych mężczyzn. Jeden z nich próbował mnie stamtąd wyciągnąć. Został postrzelony w głowę i zmarł na mojej piersi. Pojechaliśmy tam tylko po jedzenie, żeby przeżyć, tak jak wszyscy inni”.
Magdalena Czoch z naszej redakcji, opierając się na tych relacjach, pisze w dzisiejszym felietonie: „Sytuację, w której intencjonalnie skazuje się drugiego człowieka na głód, nazywam zbrodnią. Nie ma znaczenia, kim jest ten człowiek. I nie ma tu pola do dyskusji, co jest dopuszczalne, a co nie, w walce z terroryzmem, w walce o ziemię, o prawdę, o cokolwiek innego”.
W czasie, kiedy izraelskie MSZ publikuje w mediach społecznościowych filmy pokazujące uśmiechniętych Gazańczyków i ciężarówki pełne pomocy, raporty organizacji humanitarnych z Gazy nie pozostawiają złudzeń. Żywności powszechnie brakuje, kilogram cukru kosztuje 76 dolarów, ludzie wyrywają sobie jedzenie, a niektóre kobiety w ciąży ważą 40 kilogramów i rodzą przedwcześnie.
Eitan Rom, wicedyrektor antyokupacyjnej organizacji Breaking the Silence i były major wojska izraelskiego, opisuje kolejną warstwę tej rzeczywistości. W rozmowie z Pawłem Jędralem opowiada o systemowym wykorzystywaniu głodu jako broni, a cywilów jako żywych tarcz. Procedura jest brutalna: mundur IDF na plecach pojmanego Palestyńczyka, opaski na oczy, związane ręce, kamera GoPro – i marsz przodem do budynku uznawanego za niebezpieczny. Jeśli jest mina, strzela snajper lub wybucha IED, zamiast izraelskiego żołnierza ginie palestyński cywil.
„Jako ludzie, którzy krytykują izraelską politykę na terenach okupowanych, czujemy moralny obowiązek, by powtarzać: nic nie usprawiedliwia masakry 7 października ani tego, co Izrael zrobił w Gazie od tamtego dnia. Lista okrucieństw jest długa. Coraz więcej byłych żołnierzy zgłasza się, by opowiedzieć, co widzieli i w czym brali udział” – mówi Rom.
Logiczna konsekwencja polityki Izraela
W izraelskiej debacie publicznej, zwłaszcza po 7 października 2023 roku, przestrzeń na krytykę dramatycznie się skurczyła. Członków Breaking the Silence od lat nazywa się „zdrajcami” czy „piątą kolumną”. Jednak ostatnio, po planach zajęcia Gazy, które chce wdrożyć w życie izraelski rząd, na ulice wyszły tłumy, żeby protestować.
„To jest zbrodnia wojenna. I należy to tak nazywać. Konkretni ludzie – ministrowie i generałowie – mają być oskarżeni o zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości, ludobójstwo”.
„Izrael celowo wywołał głód w Gazie, blokuje pomoc humanitarną i medyczną. Wojsko wysadza szkoły, uniwersytety, atakuje szpitale. Żołnierze niszczą pola uprawne, szklarnie, zamieniają ten teren w miejsce niezdatne do życia. Dochodzi do masowych wysiedleń, a buldożery systematycznie niszczą całą infrastrukturę w Strefie”, dodaje.
Moralna i polityczna klęska
Jednak presja międzynarodowa narasta. Francja i Arabia Saudyjska zaproponowały uznanie Palestyny jako państwa w granicach z 1967 roku, zgodnie z rozejmem, którym zakończyła się wojna sześciodniowa.
Tę propozycję opisywał Konstanty Gebert z naszej redakcji: „Podpisana przez Unię Europejską, państwa Ligi Arabskiej i 17 innych państw «Deklaracja nowojorska» to dowód na głęboką – i poniesioną na własne życzenie – porażkę Izraela. I zwycięstwo Palestyńczyków. Świat opowiedział się za ich postulatem maksimum – powstaniem państwa opartego na granicach z 1967 roku”.
„Militarnie zwycięski, Izrael jest dziś politycznie całkowicie pokonany. Wrogość wobec Izraela i Izraelczyków, i szerzej – Żydów w ogóle, jest nieporównywalnie większa niż wobec innych krytykowanych państw: USA podczas wojny wietnamskiej, Serbii podczas wojny bośniackiej czy Rosji podczas obecnej wojny na Ukrainie. Wszystko wskazuje na to, że jest to zmiana trwała”, pisze dalej Gebert.
Treść deklaracji jest oczywiście nie do przyjęcia dla rządu Netanjahu. Ale prawdopodobnie również dla jego potencjalnego następcy.
Zatrzymać zbrodnie
Problem z takim uznaniem Palestyny mogą mieć także sami Palestyńczycy. Rashid Khalidi zwraca uwagę, że nie ma ono żadnego pokrycia w rzeczywistości.
„Wobec jednej z największych katastrof humanitarnych XXI wieku jest to całkowicie bez znaczenia. Najważniejsze jest to, żeby zatrzymać masowe głodzenie i zabijanie ludzi. Uznanie państwa palestyńskiego w tej chwili tego nie zatrzyma”.
„Izrael powstrzyma się, kiedy przestanie się mu sprzedawać broń. I kiedy Rada Bezpieczeństwa ONZ jednogłośnie uchwali rezolucję z realnymi sankcjami. A nie wtedy, kiedy «daje się mu po łapach» symbolicznym, wyimaginowanym państwem palestyńskim”, dodaje Khalidi.
W obliczu intencjonalnego głodzenia setek tysięcy dzieci nie chodzi o to, by „zrozumieć” czy „wyważyć racje”. Chodzi przede wszystkim o to, żeby zatrzymać zbrodnię, która dokonuje się nasz naszych oczach. To wymaga działania – od presji na rządy, przez wsparcie organizacji pomocowych, po rzetelną debatę, która nie pozwoli propagandzie, żadnej ze stron, stać się jedyną opowieścią o Gazie.
To właśnie robimy w „Kulturze Liberalnej”, dając Państwu dostęp do najlepszego dziennikarstwa na ten temat.
Zapraszam do lektury,
Jakub Bodziony,
zastępca redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”