Racja PiS-u nie opiera się przecież na współpracy Polski w ramach Unii Europejskiej, tylko na współpracy z USA. Dlaczego więc Nawrocki miałby woleć spotkanie z Trumpem w gronie, którego nie uznaje za ważne, od samodzielnego spotkania jeden na jeden?

Wielka nieobecność

„Tego nie widział nikt nigdy wcześniej: siedząc przy tym samym stole w Białym Domu, pięciu europejskich przywódców, przewodnicząca Komisji Europejskiej i sekretarz generalny NATO gromadzą się wokół ukraińskiego prezydenta, aby wesprzeć jego żądania w obecności Donalda Trumpa” – relacjonuje portal Euronews. Od poniedziałku spotkaniem w Waszyngtonie żyje Europa – także Polska. Na zdjęciu ilustrującym tekst widać wszystkich uczestników. Euronews nie podkreśla już tego, ale nie ma wśród nich przedstawiciela Polski.

Polscy komentatorzy z mediów niezależnych od PiS-u zgodnie ubolewają: ta nieobecność jest znacząca i zła dla Polski. Powinniśmy być przy stole negocjacyjnym, kiedy ważą się warunki zakończenia czy przerwania wojny w Ukrainie. Bezpieczeństwo Ukrainy to także nasza racja stanu – i powinno być zagwarantowane przez Zachód.

Jednocześnie w internecie krąży zdjęcie prezydentów: Wołodymyra Zełenskiego, Trumpa i Alexandra Stubba. Obecność prezydenta Finlandii wśród najważniejszych polityków Zachodu jest dowodem porażki prezydenta Polski – bo ten nie znalazł się w tym gronie.

No i co z tego?

Jednak racja PiS-u i Nawrockiego nie jest tożsama z polską racją stanu. W ich wizji współpraca w ramach Unii Europejskiej jest drugorzędna wobec priorytetowych relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Nawrocki, mówiąc o UE, rzadko zapomina zrobić zastrzeżenie o suwerenności Polski. Największe możliwości zapewnienia Polsce bezpieczeństwa i rozwoju gospodarczego przedstawia w dobrych relacjach z USA, a nie z Unią Europejską.

Taki pogląd można oczywiście poddać pod dyskusję, pod warunkiem, że mamy pokój na świecie, a prezydentem Stanów Zjednoczonych jest polityk przewidywalny i racjonalny.

Antyukraiński sentyment

Idźmy dalej. Bezpieczeństwo Ukrainy również nie jest jednym z najważniejszych tematów podnoszonych przez Nawrockiego. Mówił wprost, że na pierwszym miejscu w kontekście naszej wschodniej sąsiadki jest pamięć historyczna i uznanie win OUN i UPA przez władze ukraińskie. Dlaczego więc miałby zazdrościć fotki Stubbowi? Dla niego zdjęcie z samym Trumpem, sądząc z jego wypowiedzi, ma znacznie większą wartość niż dodatkowo z Zełenskim.

Taką hierarchię wartości zna też jego elektorat. Trudno byłoby mu pewnie zrozumieć, że prezydent siedzi przy stole z tymi, którzy dybią na naszą praworządność, podrzucają nam migrantów przez granicę i chcą dobić Zielonym Ładem. Elektorat Nawrockiego i PiS-u mógłby wręcz poczuć się zdezorientowany taką sytuacją.

Polska racja stanu

Natomiast spotkanie z samym Trumpem, na które Nawrocki jest umówiony 3 września, mieści się idealnie w logice priorytetów PiS-u i samego prezydenta. Ale też tych, którzy, głosując na nich, również tę hierarchię uznali. Wyjazd do Waszyngtonu 3 września, a nie w ostatni poniedziałek, jest więc PiS-u i prezydenta racją stanu.

Komentatorzy, którzy ubolewają nad tą wielką nieobecnością, rację stanu widzą gdzie indziej. Bezpieczeństwo Ukrainy wiążą nierozerwalnie z bezpieczeństwem Polski, nie uzależniając go od stopnia wzięcia na siebie przez Ukrainę winy za zbrodnię wołyńską.

Współpracę Polski w ramach Unii Europejskiej uznają za jedną z gwarancji bezpieczeństwa. Dobre relacje z Ameryką owszem są ważne, ale w erze Trumpa – niepewne. Silny głos wspólnoty europejskiej ma znaczenie w negocjacjach pokojowych. A od nich zależy i nasze bezpieczeństwo – miejsce przy stole przygotowane dla Polski jest więc sednem naszej racji stanu. Tyle że tego miejsca nie ma.

Zwycięstwo polaryzacji

Kiedy Karol Nawrocki sprawnie wygryzł Donalda Tuska ze zdalnej rozmowy europejskich przywódców z Donaldem Trumpem, celem była rozgrywka z premierem. Kiedy nie wziął udziału w osobistym spotkaniu wąskiego grona w Waszyngtonie (oczywiście nie wiadomo, czy celowo, czy nie), sygnał skierował w stronę własnego elektoratu. Podobną funkcję ma spełnić jego planowana wizyta w Waszyngtonie 3 września.

Tu nie ma miejsca na rację stanu pojmowaną przez stronę liberalno-demokratyczną. Pomijanie tego szczegółu przy ocenie ostatnich wydarzeń zaciera obraz. Nie jest tak, że deprecjonując to spotkanie, Przemysław Czarnek czy TV Republika wyłącznie ratują sytuację. Prawdopodobnie Nawrocki jest zadowolony w tego obrotu sytuacji i wcale nie czuje, że przegrał. To Polska przegrywa, a nie on.