W „Hiszpanii Humli Hansson” spotykamy wrażliwą i błyskotliwą dwunastolatkę Humlę i na chwilę zaglądamy do jej świata. A jest to miejsce pełne ciekawych spostrzeżeń i refleksji nad relacjami międzyludzkimi i funkcjonowaniem człowieka w świecie. Wszystko przefiltrowane przez soczewkę skandynawskiego dystansu do siebie i innych.

O pierwszym tomie cyklu Kristiny Sigunsdotter pisałam krótko w numerze 751 „KL dzieciom”, w zestawieniu książek polecanych na Dzień Dziecka. Teraz, przy okazji ukazania się drugiego tomu, chciałabym poświęcić serii nieco więcej miejsca. W zalewie amerykańskich książek dla nastolatków warto pochylić się nad tytułami, które oferują młodym ludziom nieco inne spojrzenie na kłopoty codzienności.

 

 

Humla chodzi do szóstej klasy i stoi na progu dojrzewania, które w jej przypadku jakoś nie chce przyspieszyć. To wpędza dziewczynkę w kompleksy – marzy o większych piersiach i owłosionych pachach, nie chce dłużej przypominać chuderlawego chłopaczka. Odkąd udało jej się wyzwolić najlepszą przyjaciółkę Nour spod wpływu przebojowych koniar, z pieczołowitością i oddaniem buduje tę relację. Jej pełne emocji uczucie oscylujące na granicy fascynacji i zakochania, jest wnikliwym portretem, jaki autorka kreśli tym szczególnym dziewczęcym przyjaźniom, które są pierwszymi próbami miłości i bliskości z drugim człowiekiem.

Humla oczywiście nie posiada się z radości, gdy rodzice zapowiadają na przerwę świąteczną rodzinny wyjazd do Hiszpanii, na który zgadzają się zabrać także Nour. Trasa do Bahia Sur wiedzie przez Kopenhagę, Hamburg, Paryż i Madryt. Obie dziewczynki chłoną atmosferę wielkich miast, czyniąc charakterystyczne dla siebie, absurdalne i prześmiewcze obserwacje, jak ta o „Giocondzie”: „Nour przypuszcza, że Mona Lisa ma na obrazie taką szelmowską minę, bo podłożyła Leonardowi na krzesło pierdzącą poduszkę”. 

Humor, młodzieńcza buńczuczność i zadaniowe podejście do przeciwności losu pozwalają im z dystansem podejść do wcale niebagatelnych życiowych problemów. Nour jest wychowywana przez samotną matkę, która próbuje znaleźć sobie towarzysza życia i momentami robi to tak desperacko, że zdaje się zapominać o córce. Rodzice Humli z kolei przeżywają kryzys w związku – coraz bardziej oddalają się od siebie, ojciec zatraca się w pracy, matka marzy o podróżach i jest o krok od romansu z przystojnym wuefistą. Nieco zwariowany bieg zdarzeń i niespodziewany splot okoliczności pozwalają dziewczynkom na interwencję, która doprowadzi do szczęśliwego finału. W tym czasie nastolatki odbiorą wiele cennych życiowych lekcji.

Humla jest blisko z siostrą taty, ciocią Fanny, która choruje psychicznie i nie zawsze znajduje zrozumienie rodziny. Sigunsdotter z dużym wyczuciem i jednocześnie potężną dawką humoru opisuje ich relację i walkę Fanny o powrót do zdrowia i samodzielnego życia. I nie jest to jedyna bohaterka w kryzysie zdrowia psychicznego, która pojawia się na kartach tej książki – na uwagę zasługuje także krótko, ale przejmująco zarysowana historia wypalonej nauczycielki wuefu, która któregoś dnia zamyka się w skrzyni gimnastycznej i odmawia wyjścia z niej. Temat zdrowia psychicznego jest niezwykle ważny, a wciąż zbyt rzadko obecny w książkach dla młodszych nastolatków. Podobnie jak wątek starości i osób starszych, które w tej opowieści zostają odczarowane ze stereotypów – w Polsce wciąż żywych – i przedstawione jako aktywne życiowo (i uczuciowo), podróżujące, ćwiczące jogę, realizujące swoje pasje, a przede wszystkim mądre i potrafiące służyć błyskotliwą radą.

Niepokorny humor skandynawskich książek dla dzieci nie każdemu przypada do gustu, myślę jednak, że przeszliśmy już wystarczająco długą drogę od oburzenia się Jezuskiem-szkielecikiem w książce Lotty Olsson „Wierzcie w Mikołaja!” (również wydanej przez Zakamarki – w 2013 roku), by nie zbulwersowała nas szopka bożonarodzeniowa z tamponów, którą Humla i Nour robią dla cioci Fanny. Ale pewności nie mam, kluczem jest tu bowiem dystans, któremu nam jako społeczeństwu wciąż brakuje. 

Atutem obu tomów są intrygujące, przyciągające wzrok czarno-białe ilustracje Ester Eriksson, stylizowane na rysunki nastolatki w pamiętniku, portretujące rzeczywistość emocjonalnie i z sarkastycznym humorem. 

Chciałoby się widzieć więcej takich książek na rynku, by móc je podsuwać startującym w nastoletniość dzieciom. Nie uciekają od bolesnych zagadnień, ale nie romantyzują przemocy. Są przejrzyste moralnie. Zło zawsze jest w nich złem. 

Seria o Humli Hansson przywodzi mi na myśl klimat norweskiego serialu „Pernille”, bo tyle samo tu ciepła, słodko-gorzkiego humoru i trafnych obserwacji społecznych. Trudne sprawy przedstawione z dystansem, bliskie relacje, które otulają jak ciepły kocyk, ludzie dobrej woli, których wciąż jest więcej.

Książka: 

Kristina Sigunsdotter, „Hiszpania Humli Hansson”, przeł. Agnieszka Stróżyk, il. Ester Eriksson, wyd. Zakamarki, Poznań 2025.

Proponowany wiek odbiorcy: 12+

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.