Wojna celna, którą Donald Trump z właściwą sobie nonszalancją wypowiedział Indiom, zderza się z egocentryczną i zorientowaną nacjonalistycznie osobowością indyjskiego premiera Narendry Modiego. Politycy o przerośniętym ego testują wzajemnie swoje siły. Dlatego na temat sporu o cła, który podzielił New Delhi i Waszyngton, powinni raczej wypowiadać się psycholodzy, a nie analitycy gospodarki i polityki.

Pewne jest, że Modi nie pogodzi się z porażką. Nawet jeżeli pójdzie na ustępstwa, to zadra w relacjach indyjsko-amerykańskich pozostanie na długo. Donald Trump może natomiast bez trudu oznajmić któregoś dnia, że nigdy nie próbował wpływać na władze indyjskie, by te zrezygnowały z kupowania surowców energetycznych w Rosji. Nie takie wolty polityczne amerykańskiego prezydenta mogliśmy obserwować w ostatnich miesiącach.

Pojedynek strongmanów

W ostatnich dniach sierpnia obie strony zdawały się twardo pozostawać przy swoich stanowiskach.

Indie, zarówno ustami premiera Modiego, jak i szefa indyjskiej dyplomacji Subrahmanyama Jaishankara, a także ambasadora Indii w Federacji Rosyjskiej Vinaya Kumara oznajmiły, iż nikt nie będzie dyktował Indusom, skąd mają kupować ropę naftową. New Delhi w handlu z Rosją ma w założeniu kierować się wyłącznie interesem miliarda czterystu milionów obywateli Indii.

Z Waszyngtonu z kolei płynie komunikat, iż narzucone Indiom cła mogą zostać wycofane, o ile New Delhi zaprzestanie importu rosyjskiej ropy. To oznaczałoby koniec finansowego wsparcia rosyjskiej machiny wojennej w Ukrainie.

Celny policzek

Towary indyjskie eksportowane do USA obłożone są obecnie dwiema kategoriami ceł. Podstawowa stawka celna wynosi 25 procent, natomiast „kara” za handlowanie z Rosją to kolejne 25 procent. W sumie indyjski eksport do USA obłożony został przez administrację Trumpa 50-procentowym cłem. Ewentualne cofnięte ceł dotyczyłoby jedynie owych 25 procent ceł „karnych”.

Pozostałe 25 procent to jednak znacznie więcej, aniżeli cła uzgodnione przez USA choćby z Japonią, Unią Europejską, czy nawet Pakistanem. Dla New Delhi to policzek.

Mimo strategicznego partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi Indie zostały potraktowane zdaniem władz indyjskich w sposób niesprawiedliwy i sprzeczny z wcześniejszymi deklaracjami. Waszyngton nie okazał należytego szacunku, a tego Indusi nie lubią. Podobnie zresztą, jak obecny lokator Białego Domu.

Indyjski kurs na samowystarczalność

Reperkusje indyjsko-amerykańskiej walki są coraz bardziej widoczne. Premier Narendra Modi nawołuje Indusów do priorytetowego traktowania wyrobów krajowych. Podczas indyjskiego Święta Niepodległości wzywał rodaków do wspierania rodzimych produktów i zachęcał do rozwijania przedsiębiorczości.

Indie powinny być samowystarczalne! – wołał, zachęcając do ograniczenia zakupów towarów importowanych. Z właściwą sobie charyzmą przekonywał, że bycie niezależnym od produktów sprowadzanych z zagranicy to słuszny cel.

Faktem jest, że dopiero od kilkunastu lat Indie rozpoczęły otwieranie swego rynku na produkty zagraniczne i rozwinęły na dużą skalę eksport. To efekt polityki Narendry Modiego, a także poprzedniego premiera, Rajiva Gandhiego z Indyjskiego Kongresu Narodowego. Wcześniej gospodarka indyjska nastawiona była na popyt wewnętrzny, a towary zagraniczne obłożone były wysokimi cłami. Ich popularność na rynku indyjskim była niewielka ze względu na wysokie ceny detaliczne. Retoryka Modiego może sygnalizować powrót do sytuacji sprzed lat.

Zmierzch „Pax Amaricana”

W ostatnich tygodniach wzrosła także aktywność indyjskiej dyplomacji. Kierunek działań dyplomatycznych Indii był dość czytelny. To kontakty z Federacją Rosyjską i Chinami, a także pozostałymi krajami BRICS.

W tym kontekście warto odnotować wizytę w New Delhi szefa chińskiej dyplomacji Wang Yi. W komunikacie indyjskiego MSZ podkreślono znaczenie wspólnej walki z terroryzmem i poruszono kwestie deeskalacji napięcia na linii rozgraniczenia w regionie himalajskim.

Dyskutowano również o chińskich planach budowy potężnej tamy w górnym odcinku rzeki Yarlung Tsangpo, czyli rzeki znanej w Indiach jako Brahmaputra. Przedstawiciele strony chińskiej zapewnili, iż Chiny będą informować partnerów indyjskich o stanie jej wód górnym biegu. Dla Indii ma to ogromne znaczenie, ponieważ rzeka ta zasila indyjskie stany Asam oraz Bengal Zachodni.

Podkreślano, iż oba kraje opowiadają się za rozwijaniem wzajemnie korzystnych relacji handlowych i gospodarczych. Opowiadają się również za budowaniem świata wielobiegunowego, w którym reprezentowane będą interesy państw rozwijających się. Podobnie należy postrzegać niedawne rozmowy indyjskiego ministra spraw zagranicznych Subrahmanyama Jaishankara w Moskwie. Ich celem było między innymi przygotowanie spodziewanej jesienią wizyty Władimira Putina w Indiach.

To sygnał zintensyfikowania współpracy w celu ograniczenia przywódczej roli Stanów Zjednoczonych na światowej scenie, co wpisuje się w charakter działań krajów BRICS.

Trump może paść ofiarą własnej strategii

Amerykańskie sankcje celne zastosowane wobec Indii mogą okazać się kontrskuteczne. To oznacza coraz mniejszą szansę na ograniczenie handlu indyjsko-rosyjskiego czy wciągnięcie Indii w wojnę handlowo-gospodarczą z Chinami.

Jednak indyjscy analitycy już alarmują, iż ograniczenie eksportu do USA lub też uczynienie z indyjskich towarów produktów nieatrakcyjnych cenowo na rynku amerykańskim ma negatywny wpływ na gospodarkę. Wartość indyjskiego eksportu do Stanów Zjednoczonych sięgała w ostatnich latach prawie 90 miliardów dolarów, a USA pozostają największym rynkiem zbytu dla indyjskich towarów. Teraz eksport może spaść o ponad 40 procent, co grozi wzrostem bezrobocia w Indiach.

Rząd Narendry Modiego szuka więc eksportowej alternatywy dla swego przemysłu tekstylnego, jubilerskiego, przetwórczego. Temu ma służyć obecna aktywność indyjskiej dyplomacji. Jednocześnie premier Modi zapowiedział już ogromne pakiety wsparcia dla gałęzi przemysłowych dotkniętych polityką celną. Premier planuje również obniżyć podatki. Ma to doprowadzić do zwiększenia popytu wewnętrznego i po części zrekompensować straty spowodowane ograniczeniem dostępu do rynku amerykańskiego.

Pozorna wielobiegunowość

Indie wydają się przygotowywać na dłuższe starcie i zbliżenie z rywalami USA. Świadczy o tym niedawne spotkanie na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Tiencinie w Chinach. Państwa uczestniczące w aktywności SzOW to poza Chinami, Rosją i Indiami, także Iran czy Białoruś oraz Tadżykistan. Wśród tak zwanych partnerów dialogu SzOW znajdują się liczne państwa Południa.

Dzielą je ogromne różnice, ale łączy niechęć wobec dominacji Ameryki. I wizja nowego, wielobiegunowego świata. Nawet jeżeli w rzeczywistości byłby to raczej świat, którego najpotężniejszym biegunem staną się Chiny, z satelitami w postaci Indii oraz Rosji.