Wojna trwa, bo Rosja prowadzi wojny, nie wypowiadając ich. Robiła to jeszcze przed napaścią na Krym i Donbas w 2014 roku. Wtedy, gdy w 2008 roku „broniła” mieszkańców Abchazji i Osetii Południowej w Gruzji. Pełnoskalowa wojna w Ukrainie rozpoczęta w 2022 roku też nie została wypowiedziana, a zaczęła się jako „operacja specjalna”.

I tak samo, ale w internecie, trwa niewypowiedziana wojna informacyjna z Polską.

Rosja wciągnęła nas w wojnę

Mamy więc wojnę z Rosją i mamy wewnętrzny konflikt polityczny. Polscy populiści nie cofają się w walce o władzę, przed niszczeniem instytucji państwowych czy ważnych spółek skarbu państwa. W sytuacji wojny pojawia się jeszcze gorsze zło – osłabianie wizerunku państwa, by pokazać, jak źle rządzi przeciwnik polityczny.

To oczywiście naturalne, że opozycja koncentruje się na wytykaniu błędów rządzącym. W społeczeństwach spolaryzowanych odbywa się to szczególnie brutalnie. Samo w sobie jest to nawet pożyteczne, bo rządzący muszą pilnować, by nie dawać powodów do wytykania im błędów.

Jednak kiedy trwa wojna, ataki na instytucje związane z bezpieczeństwem Polski, tylko dla bieżącej korzyści politycznej, są  wyjątkowo niebezpieczne.

Donald Tusk ma rację, kiedy mówi, że to Rosjanie odpowiadają za zniszczony dach domu w Wyrykach. Za każdym razem trzeba wskazywać winnego. I winna jest Rosja.

Bezpodstawna bijatyka służy Kremlowi

Tusk mówił o tym, kiedy „Rzeczpospolita” ujawniła, że w dach trafiła polska rakieta wystrzelona z myśliwca, a nie dron. Następnie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego publicznie zażądało wyjaśnienia, chociaż, jak zapewnia Ministerstwo Obrony Narodowej, taką informację dostało. Następnie BBN ogłosiło, że wyjaśnienia były ogólnikowe i niekonkluzywne. Szef BBN Sławomir Cenckiewicz zapowiedział wprawdzie w końcu, że dla dobra Polski dalszej polemiki nie będzie.

Jednak wizerunek MON-u i w ogóle rządu odpowiedzialnego za bezpieczeństwo państwa był osłabiany. Wszystko wskazuje na to, że bezpodstawnie – tylko po to, żeby osłabić przeciwnika politycznego dla własnych korzyści.

Sławomir Mentzen z Konfederacji ośmieszał na X zarówno akcję zestrzeliwania dronów nieadekwatnymi jego zdaniem środkami, jak i to, że w dom uderzyła rakieta. Oczywiście ma prawo krytykować rząd, ale czy ma podstawy, by robić to akurat w tym przypadku? Czy też robi to tylko po to, żeby rozkręcić kampanię memów? A gdybyśmy przyjęli, że to drugie, to komu to służy – Polsce czy Rosji?

W ostatnich latach wiele się zmieniło. Dobrze znane, stare sposoby walki politycznej też muszą się zmienić. Zniechęcanie Polaków do szczepień w trakcie pandemii covid też mogło pociągać za sobą ofiary śmiertelne. Teraz wojna dezinformacyjna Putina to zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Eksperci powtarzają, że Kremlowi sprzyja umacnianie powszechnego przekonania o wszechmocy Rosji. O bezradności Polski i Europy wobec niej. O tym, że Ukraina wciąga nas w wojnę.

Wojna już trwa. Wciągnęła nas w nią Rosja. Publiczne, nieuzasadnione i niepoparte wiedzą podważanie zaufania Polaków do państwa działa na jej korzyść.

Prawico – masz wyzwanie, jeśli nie lubisz Putina

Z drugiej strony, oczywiście, nie wolno milczeć, kiedy coś, co powinno działać – nie działa. Dlatego postulujemy na łamach „Kultury Liberalnej”, by rząd zabrał się energiczniej za nasze bezpieczeństwo. Jednym z przedsięwzięć, którego mógłby się podjąć, jest budowa „kopuły Chrobrego” – projektu inspirowanego izraelskim rozwiązaniem – o której pisał Jarosław Kuisz.

Warto i należy pilnować rządu, by zadbał o ochronę ludności cywilnej. Schronów jest żałośnie mało, do społeczeństwa nie docierają też skutecznie informacje, co należy robić w razie alarmu. To musi zostać poprawione.

Jednak czym innym jest rozliczanie władzy z dobrej pracy dla Polski i wskazywanie rozwiązań, a czym innym zbieranie wyświetleń i lajków za krytykę bezmyślną i służącą wyłącznie rozkręcaniu emocji. Putin też to lubi – silne, złe emocje pomagają upowszechniać jego przekaz w internecie.

Dlatego populiści mają życiowe wyzwanie, by dostosować stary sprawdzony styl walki o władzę do nowych okoliczności. Widać już przecież, że ludzie wierzą w antyukraińskie bzdury. A wiara w nie podważa powszechne przekonanie o tym, kto jest odpowiedzialny za wojnę, za narażanie Polski na niebezpieczeństwo konfliktu zbrojnego.

Rosja jest naszym wrogiem i wciąga nas w wojnę. Kiedy prawica chce walczyć politycznie z obozem rządzącym, powinna znaleźć sposób, który pozwoli Polakom o tym nie zapomnieć. Chyba że jest gotowa działać nawet na rzecz Putina, by osiągać swój cel.