Popularny serial „Andor”, osadzony uniwersum „Gwiezdnych Wojen”, pokazuje, jak dawno, dawno temu w odległej galaktyce mogłyby działać mechanizmy opresji, imperializmu i ruchu oporu.

Jedną z najlepszych scen serialu jest imperialna konferencja, na której planowane jest rozwiązanie kwestii Ghorman. To planeta należąca do Imperium, ale zbyt niezależna, a jednocześnie zasobna w ziemie pożądane przez imperialną maszynę wojenną. Pracownicy imperialnego Ministerstwa Oświecenia prezentują na konferencji opracowaną przez siebie strategię przeciwko ludowi Ghorman. Uzasadnienie czystki etnicznej i zawłaszczenia ich ziemi i zasobów przez prowokacje, zmanipulowaną komunikację, strategię medialną oraz mechanizmy opresji.

Jeśli byliście kiedyś na podobnej prezentacji odnoszącej się do realnego i mniej okrutnego projektu, pewnie zauważyliście pewne podobieństwa. Podczas klasycznej prezentacji typu consulting deck biurokraci Imperium zachowują się jak technokratyczni konsultanci: zimni, skuteczni, nastawieni na KPI i kontrolę narracji. Scena wielu krytykom skojarzyła się z nazistowską konferencją w Wannsnee.

W kolejnych odcinkach widzimy owoce konferencji w sprawie Ghorman. Wielopoziomowe prowokacje, kontrolę narracji medialnej, udzielanie „pomocy” Ghormańczykom, która ostatecznie ma się obrócić przeciwko nim. Aż w końcu – masakrę, która nazywana jest w serialu „ludobójstwem”. Użycie tego określenia przez jedną z postaci jest przełomem i oznaką wielkiej odwagi, nazwania rzeczy po imieniu.

Co istotne, w kanonie „Gwieznych Wojen” nie padało wcześniej takie sformułowanie – jest to prawdopodobnie celowe odwołanie do masakry w Gazie, którą za ludobójstwo uznaje między innymi szereg ciał ONZ-u i organizacji międzynarodowych.

Dyskusja o tym, czy sytuację w Gazie należy uznać za ludobójstwo, czy nie, od dwóch lat zapełnia media, mimo że już w 2023 roku szereg akademików napisało list otwarty, wprost wskazujący na to zagrożenie.

Tymczasem spotkania, które mogłyby kojarzyć się z tymi scenami, mogły odbywać się w naszym realnym świecie, w czerwcu i w lipcu 2025 roku w związku z sytuacją w Gazie.

„Financial Times” ujawnił, że firma Boston Consulting Group, jedna z największych na świecie firm doradztwa strategicznego, realizowała przynajmniej dwa projekty z Gaza Humanitarian Foundation. A ta oskarżona jest o celowe używanie pomocy humanitarnej i głodu jako broni i o doprowadzenie do masakry cywilów w centrach pomocy humanitarnej.

BCG miała też stworzyć dla GHF plany „dobrowolnego” przesiedlenia Gazańczyków, przy użyciu zachęt finansowych. Należy jednak zauważyć, że wywołana w ramach nieskutecznej dystrybucji żywności katastrofa humanitarna byłaby czynnikiem, który sprawia, że ciężko mówić tu o dobrowolności takiego przesiedlenia.

Celowo wywołany kryzys czy niekompetencja?

Boston Consulting Group to nie tylko jedna z największych, ale i jedna z najbardziej prestiżowych firm doradztwa strategicznego na świecie. Działa globalnie i doradza największym firmom, instytucjom publicznym i rządom w zakresie strategii, transformacji, innowacji, operacji i technologii.

Wprawdzie firmy konsultingowe miewały na sumieniu współpracę z rządami czy korporacjami oskarżanymi o zbrodnie wojenne czy naruszenie praw człowieka. Jednak fakt pracy BCG przy tak głośnym i potępianym międzynarodowo konflikcie wydawał się początkowo absurdalny.

Co do zasady firmy z sektora bardzo przejmują się swoim wizerunkiem. Odrzucają projekty, które niosą nawet małe ryzyko wizerunkowe. Przestrzegają progresywnych polityk z zakresu różnorodności czy corporate social responsibility (CSR, społecznej odpowiedzialności biznesu). Współpraca z reżimami łamiącymi prawa człowieka zawsze była odpowiednio opakowana w szereg zastrzeżeń i klauzul, a firmy raczej nie realizowały projektów, które bezpośrednio można by uznać za powiązane ze zbrodniami przeciwko ludzkości.

W publikacji z czerwca 2025 roku „Financial Times” podał, że BCG – poprzez swój amerykański oddział – odegrało kluczową rolę w stworzeniu Gaza Humanitarian Foundation, organizacji założonej przez rządy USA i Izraela w celu dystrybucji pomocy humanitarnej w Strefie Gazy.

BCG twierdzi, że jej rola polegała na świadczeniu usług doradczych na zasadzie pro bono, jednak według niektórych doniesień firma wystawiała faktury na kwoty przekraczające milion dolarów miesięcznie.

GHF była krytykowana przez organizacje takie jak ONZ, Save the Children i Oxfam za rzekome „upolitycznienie” pomocy humanitarnej oraz za działania, które mogły prowadzić do przemocy i śmierci cywilów.

Zamiast skorzystać z setek punktów dystrybucji w Gazie, które ustanowiły między innymi agencje ONZ, GHF wykorzystywała jedynie cztery do dystrybucji pomocy dla ponad 2 milionów ludzi.

Żywność rozdzielano pod nadzorem żołnierzy z armii izraelskiej (IDF) oraz prywatnych najemników uzbrojonych w ostrą broń, a przy punktach dochodziło do regularnych masakr cywilów. Fundacji zarzucano wykorzystywanie głodu jako broni.

Nieefektywność GHF jest trudna do zaakceptowania, jeśli przyjmiemy, że doradzała jej firma odpowiedzialna za optymalizacje procesów na całym świecie.

Musiałoby to oznaczać, że albo BCG jest w gruncie rzeczy firmą nieskuteczną albo że osiągnięte efekty są zgodne z pierwotnym zamierzeniem.

Od 27 maja do początku lipca w Strefie Gazy zginęły 1054 osoby przy poszukiwaniu żywności – przekazało w lipcowym raporcie Biuro ONZ do spraw koordynacji pomocy humanitarnej (OCHA). 766 spośród nich straciło życie w pobliżu punktów rozdawania pomocy humanitarnej organizowanych przez GHF.

Amnesty International stwierdziła, że zmilitaryzowany model dystrybucji pomocy humanitarnej jest częścią trwających zbrodni wojennych i ludobójstwa popełnianych przez Izrael w Strefie Gazy. The New Humanitarian mówi o prawie 3000 zabitych i 20 tysiącach rannych podczas prób pobierania pomocy humanitarnej od 1 stycznia 2024 do września 2025 – i dramatyczny wzrost liczby tych ofiar miał być powiązany z aktywnością GHF.

BCG stanowczo odcięła się od projektu, twierdząc, że był on realizowany przez dwóch byłych partnerów firmy (przy okazji byłych amerykańskich wojskowych) bez jej wiedzy i zgody. Firma podkreśliła, że nie otrzymała wynagrodzenia za te działania i podjęła kroki dyscyplinarne wobec zaangażowanych osób. Wiele organizacji pomocowych, między innymi Save the Children, w wyniku skandalu zerwało swoją współpracę z BCG.

Ile godzin zabillować na czystkę etniczną?

„Financial Times” poinformował 4 lipca, że firma BCG opracowała również modele kosztów związanych z „relokacją” znacznej części palestyńskiej ludności poza terytorium okupowane przez Izrael. W ramach projektu „Aurora” stworzono szczegółowy model relokacji ponad 500 tysięcy Palestyńczyków ze Strefy Gazy.

Plan przewidywał pakiety „dobrowolnej relokacji” o wartości około 9 tysięcy USD na osobę – w tym gotówkę, opłacony czynsz i żywność – oraz założenie, że większość przesiedlonych nie powróci.

Celem było porównanie kosztów przesiedlenia z kosztami odbudowy Gazy, przy czym relokacja miała być o 23 tysiące USD na osobę tańsza.

Co istotne – „dobrowolność” przesiedlenia budzi kontrowersje, skoro ten sam zespół był odpowiedzialny za współorganizację działania Fundacji, która miała doprowadzić do pogłębienia kryzysu humanitarnego i głodu w Gazie. Czy można mówić o dobrowolności, jeśli umiera się z niedożywienia, a próba pozyskania żywności dla siebie i swojej rodziny może się skończyć zastrzeleniem przez najemników czy siły okupacyjne?

Jak pisze serwis The New Humanitarian, Inger Ashing, dyrektorka generalna Save the Children International, w mailu do wszystkich pracowników z 8 lipca odniosła się do doniesień „FT”. Stwierdziła, że zaangażowanie BCG w tworzenie GHF oraz „modelowanie planu siłowej relokacji Palestyńczyków ze Strefy Gazy” jest „absolutnie nie do przyjęcia”.

Dodała, że obliczanie przez firmę kosztu przymusowego przesiedlenia jednej osoby oraz porównywanie tej kwoty z kosztami odbudowy „pozbawione jest człowieczeństwa, lekceważy podstawowe prawa i godność ludzką oraz rodzi poważne pytania natury etycznej i prawnej”.

ONZ wielokrotnie podkreślała, że przymusowa relokacja ludności cywilnej z okupowanego terytorium jest nielegalna zgodnie z IV Konwencją Genewską. Przymusowe usuwanie ludności z określonego terytorium ze względu na jej przynależność etniczną, religijną lub narodową, spełnia kryteria czystki etnicznej.

Pojęcie to nie jest odrębnie zdefiniowane w prawie międzynarodowym jak na przykład ludobójstwo. Zgodnie z rezolucją Komisji Praw Człowieka ONZ czystka etniczna może być jednak uznana za zbrodnię wojenną lub zbrodnię przeciwko ludzkości.

Plan BCG opierał się na „dobrowolności”, nie było w nim mowy o przymusowych przesiedleniach. Nie spełniał więc określonych przez ONZ kryteriów czystki etnicznej. Jednak miał odbywać się w realiach wojny, braku alternatyw – a to jest rodzaj przymusu. A relokacja byłaby trwałą zmianą struktury ludnościowej Gazy.

Zbrodnie w excelu rażą mniej

Obecnie BCG stara się odciąć od całości przedsięwzięcia i zrobić tak zwane damage control. Kolejne międzynarodowe NGO i instytucje zawieszają z nią współpracę.

Sprzeciw budzi fakt, że szanowani eksperci potraktowali przesiedlenie, które miałoby się odbyć w tak tragicznych okolicznościach, jak kolejne zadanie logistyczne.

Opinia publiczna będzie o tym pewnie pamiętać przez kilka tygodni. Zwolnieni z pracy eksperci po kilku miesiącach wrócą do branży w mniej prestiżowych firmach, wciąż ciesząc się szacunkiem i poziomem życia, znacznie wyższym niż większość czytelników tego tekstu lub ofiary ich „projektów”.

Jak widać, przypadkowe zaangażowanie w działania kojarzone ze zbrodniami przeciwko ludności cywilnej może się zdarzyć nawet najlepszym.