Zdjęcie zakrwawionej twarzy Zenobii Żaczek pojawiało się w ostatnich dniach w wielu mediach profesjonalnych i społecznościowych. Ilustruje efekt jej interwencji. Podróżując pełnym pasażerów autobusem miejskim w Warszawie, kobieta stanęła w obronie pasażerki, która rozmawiała po ukraińsku. Mężczyzna z tego samego autobusu krzyczał do niej o banderowcach. I że ma wynosić się z Polski.

Na zdjęciach, które zrobiła znajoma Zenobii Żaczek, widać też tego mężczyznę, rozebranego do połowy, zrywającego się w stronę obiektywu. Uderzył interweniującą kobietę w twarz „z główki”.

To tylko jeden z przykładów agresji wywołanej wrogością do imigrantów w ostatnim czasie.

Wróg podpowiedziany

Na początku września na warszawskiej Białołęce grupa mężczyzn pobiła Ukraińców wychodzących ze sklepu. I tym razem agresorzy krzyczeli „banderowcy”, a także „na front”.

Również w tym miesiącu gdańska radna KO Sylwia Cisoń atakowała kierowcę Ubera: „Jak się nie orientujemy, to trzeba, k***a, wracać do swojego kraju. A nie, k***a, być w kraju, w którym się nie zna języka i się nie wie, jak jechać”.

Wiadomo, co mówiła, bo kierowca ją nagrał. A nagranie udostępnił, kiedy radna poskarżyła się w mediach społecznościowych, że spędziła noc na SOR-rze, twierdząc, że kierowca zaatakował ją gazem pieprzowym. Sprawę bada policja, a Cisoń poprosiła o zawieszenie jej w klubie w KO.

Z raportu stowarzyszenia Demagog i Instytutu Monitorowania Mediów wynika, że w ostatnich miesiącach w polskim internecie zidentyfikowano ponad 94 tysięcy wpisów z antyukraińską propagandą. Mogły dotrzeć do 32,5 milionów osób.

A antyimigranckie hasła nie dotyczą tylko Ukraińców i nie biorą się wyłącznie z internetu. Emocje podgrzewa patrolowanie zachodniej granicy przez poszukujące imigrantów grupy organizowane przez Roberta Bąkiewicza. W ksenofobiczny sposób wypowiadają się prominentni politycy prawicowi i centrowi. Populistyczne przepychanki rządzących i opozycji również skupiają się na niechęci do imigrantów.

Problem w tym, że te wrogie hasła chłoną jak gąbka przeróżni przemocowcy. Wielu z nich mogłoby uznać za wroga dowolną osobę czy obiekt. Byleby wyładować agresję.

Wróg jest wskazywany szeroką ławą, również przez trolli Putina i populistów z całej Europy i Ameryki. Efekty tego cynicznego działania będą coraz bardziej odczuwane. I powinniśmy się na to przygotować.

Jak zatrzymać przemoc? Potrzebne strategie

Zenobia Żaczek opowiadała dziennikarzom, że pasażerowie w autobusie, którym jechała, nie reagowali ani na ataki pod adresem Ukrainki, ani potem, kiedy ona sama została uderzona. Bierność bywa, niestety, najpowszechniejszą reakcją na wszelkie sytuacje, w których ktoś potrzebuje pomocy. Jednak ci, którzy nie potrafią być bierni, nie zawsze wiedzą, jak reagować, żeby narazić się jak najmniej, a pomóc.

Strategię reagowania przemyślał pewnie każdy, kto widział potencjalnie ryzykowną sytuację. Z jednej strony ofiara agresji. Z drugiej agresja, która może być groźna. Tak dla ofiary, jak i osoby chcącej pomóc.

Eksperci podpowiadają, żeby nie wchodzić w interakcje z agresorem, bo on nie myśli racjonalnie, tylko z ofiarą. Chodzi o to, żeby zaatakowana osoba nie była osamotniona, a jednocześnie, żeby agresja napastnika nie rosła.

Stres i okoliczności wywołują jednak różne reakcje. Sama uspokoiłam kiedyś agresora w pociągu, karcąc go, jak surowy belfer niesfornego nastolatka. Dobrych, ale i ryzykowanych strategii jest wiele.

Problem w tym, że takich sytuacji, w których musimy wybrać, pomiędzy reakcją a biernością, będzie coraz więcej. Doprowadzili nas do tego politycy i trolle. Oni osiągają swoje cele, a my musimy sobie z tym poradzić.

Musimy reagować

Sami napadani też stosują różne strategie. Czasami nie reagują, jak kobieta w warszawskim autobusie. Czasami bronią się, jak kierowca, który użył gazu pieprzowego wobec krzyczącej na niego radnej. Debaty w mediach społecznościowych o tym, kto zaczął, kto miał prawo reagować tak, a nie inaczej, nakręcają kolejne emocje. Rzecz w tym, że i z tym problemem coś trzeba zrobić.

Imigranci tu będą. Od krzyków i hejtu nie znikną. Będą żyli w zagrożeniu, ale zostaną w Europie i Ameryce. Populiści i trolle też tu będą, wygląda na to, że wciąż się jeszcze rozkręcają. Odpowiedzialni decydenci powinni już dawno widzieć ten problem i szukać rozwiązania. I być może robią to, bo nad rozwiązaniami społecznymi nie pracują przecież wiecowi politycy.

W medialnych sytuacjach można liczyć na interwencję policji. Funkcjonariusze zidentyfikowali i zatrzymali napastnika z autobusu oraz agresorów sprzed sklepu na Białołęce. Jednak ogromna większość sytuacji jest niemedialna. Nikt nie reaguje. Za napadanymi kierowcami taksówek nikt się nie wstawia, bo ich historie nie zostają nagłośnione.

Reakcja na agresję pod adresem imigrantów to kolejna ważna kompetencja, którą trzeba zdobyć w obecnych czasach niepokoju.