
Jesień to oczywiście najlepszy czas na historie o duchach – kiedy gałęzie drzew uderzają w szyby, a wiatr smętnie wyje za oknem, łatwiej poczuć dreszcz strachu pełznący po plecach.
Ale co, gdy się odczuwa strach, a jest się duchem? Właśnie to spotyka małego duszka, bohatera książki Garetha Ryansa. Zamiast straszyć po nocach, on kładzie się do łóżka jeszcze przed zapadnięciem zmroku – i stara się jak najszybciej zasnąć, tak bardzo się boi! Niestety, sen nie przychodzi. Zewsząd dobiegają straszne odgłosy! Jakieś pukanie, stukanie, szuranie…
Duszek postanawia poszukać spokojniejszego miejsca, ale każde miejsce, do którego trafia, pełne jest tajemniczych odgłosów: pobliska szopa, las, port, a nawet morska toń! Kiedy smutny duszek powoli zaczyna tracić nadzieję na spokojny sen, spotyka księżyc, który postanawia pokazać mu, czym w istocie są te wszystkie dźwięki.
Ta historia z wielką czułością pochyla się nad emocjami dziecka. Po pierwsze pokazuje, że można się bać, że to normalne i nawet ducha może to spotkać. Po drugie – racjonalizuje lęk, podpowiadając, że w ten sposób można sobie z nim poradzić. Stukot wśród drzew, tuptanie w szopie, dziwne bulgotanie pod wodą mają racjonalne uzasadnienie, trzeba tylko o tym się przekonać. Tu pomocą może służyć cierpliwy księżyc, albo – rodzic.
Opowieść oswaja też z samymi duchami! W końcu czy można się ich bać, poznawszy tak sympatycznego, wrażliwego małego duszka?

We wzbudzeniu sympatii, a nawet tkliwości do tego książkowego bohatera bardzo pomagają ilustracje autora – przepiękne, całostronicowe, z czułością kreślące obłą, dziecięcą sylwetkę duszka, który kuli się pod kołdrą, ściskając pluszowego misia.
Te obrazy są też zaproszeniem do uważnego przyglądania się światu i dostrzegania jego szczegółów wszystkimi zmysłami – wyłapywania szelestów, westchnień i pomruków, jednak nie po to, by się ich przestraszyć, lecz by je rozpoznać i umiejscowić, oswoić i polubić. Jak duszek, który w końcu zasypia, ukołysany do snu monotonnym zaśpiewem łazienkowych rur.
Książka:
Gareth Ryans, „Duszek, który nie mógł spać”, przeł. Marta Krzemińska, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2025.
Proponowany wiek odbiorcy: 4+

Od czasu, gdy mama zmarła, „Omlet zawsze się przypala / Bajki zasypiają przed Ignasiem” – czytamy w picturebooku Chiary Lorenzoni i Marco Somy. To opowieść o stracie – ważny temat, do którego w październiku i listopadzie wracamy szczególnie często. Bohater książki, mały chłopiec, stracił mamę i teraz mieszka tylko z tatą. Wszystko jest inaczej, wszystko się zmieniło. Malec opisuje te zmiany, dając wyraz swej bezbrzeżnej tęsknocie. Dobrze, że wciąż jest dużo przytulania (może nawet więcej)! Tata bardzo się stara stanąć na wysokości zadania i otoczyć syna opieką, pozwolić mu się bawić i dorastać, nie zamykać się w przeszłości. Zależy mu, by stare, mroczne słowa odeszły w zapomnienie, a na ich miejscu pojawiły się te jasne, dobre, które zbudują nową rzeczywistość. W tym celu konstruuje domek na drzewie – to będzie dom, oaza dla nowych słów: wyłącznie tych pogodnych, promiennych, miękkich i ciepłych.
Książka jest subtelnym portretem relacji ojca i syna oraz – szerzej – relacji rodzica i dziecka w sytuacji po stracie. Zarysowane tu zostały poszczególne fazy żałoby: od wściekłości, przez smutek po akceptację, przez który przechodzi zarówno dziecko, jak i dorosły, choć każdy doświadcza ich inaczej. Ignaś niszczył bez opamiętania wszystko, co miał pod ręką, „w jego sercu i głowie kłębowiska smutnych słów wypływały w postaci łez. Tymczasem ojcowski smutek „lądował w omlecie” – wiecznie przypalanym.
Lorenzoni ujmująco podkreśla, jak ojciec daje synowi przyzwolenie na wszystkie trudne emocje i jak jednocześnie pilnuje, by dziecko się w nich nie zasklepiło. Pozwala mu w twórczy sposób wypowiedzieć wszystkie swoje żale, zamknąć je w słowach i wyrzucić je z siebie, tak by na ich miejscu mogły pojawić się nowe, dobre słowa.

Ilustracje cenionego artysty Marco Somy, spopularyzowanego w Polsce przez wydawnictwo Tako (w którym ukazało się już pięć książek z ilustracjami Somy – ostatnio: „Kto mi powie, czym jest szczęście?” Luki Tortoliniego), w wyjątkowym stylu dopełniają opowieść i z czułością ukazują ogromną bliskość ojca i syna. Błękity i złociste brązy tworzą wzruszającą scenerię dla opisanej historii, pozwalają, by wybrzmiały smutek, żal, tęsknota, lecz także nadzieja na dobre życie – tu i teraz, oraz kiedyś, tam, gdzie będzie tylko „zawsze”.
Książka:
Chiara Lorenzoni, Marco Somá, „Teraz i na zawsze”, przeł. Ewa Nicewicz, wyd. Tako, Toruń 2024.
Proponowany wiek odbiorcy: 4+

Dla wielu dorosłych przekazanie małemu dziecku informacji o tym, że właśnie zmarł bliski członek rodziny, jest zadaniem emocjonalnie trudnym i niekomfortowym. Pojawia się wiele obaw: jaka będzie reakcja dziecka, czy przeżyje szok, załamie się, będzie rozpaczać, a może w ogóle nie zrozumie? Boimy się także niewygodnych, trudnych pytań, na które być może nie będziemy umieli znaleźć odpowiedzi. Wszystko to sprawia, że często uciekamy się do ogólnikowych stwierdzeń, zawoalowanych sformułowań, typu: „babcia odeszła”, „zasnęła”, „wyjechała w daleką podróż” itp. Mamy nadzieję, że z czasem prawda wyjdzie na jaw sama, dziecko będzie starsze i lepiej ją przyjmie, a my zostaniemy uwolnieni od przykrego obowiązku. Tymczasem bardzo prawdopodobne, że dziecko będzie próbowało dociec na własną rękę, co też naprawdę stało się z drogą mu osobą, może też snuć najdziwniejsze własne rozważania na ten temat i mieć wiele zaskakujących koncepcji.

Książka Cariad Lloyd przywołuje taki właśnie moment. Kilkuletnia bohaterka tego picturebooka pewnego dnia dowiaduje się od swojej mamy, że „babci już nie ma z nami”, że zasnęła. Rezolutna dziewczynka stwierdza jednak, że przecież nie można spać całymi dniami, i próbuje odkryć, gdzie jej ukochana babcia właściwie przebywa. W pewnym momencie, zasłyszawszy rozmowę mamy z sąsiadką, dochodzi do wniosku, że babcia zaginęła, zaczyna więc jej szukać we wszystkich miejscach, które razem odwiedzały i o których wie, że babcia je lubi. W końcu mama uświadamia sobie, że jej mądra córeczka potrzebuje rozmowy i taką też odbywają. To absolutnie znakomity przykład szczerej, prostej rozmowy, którą można (i warto!) przeprowadzić z małym dzieckiem, aby wytłumaczyć mu sytuację, nie pozastawiać z domysłami, dać poczucie bezpieczeństwa i po prostu być blisko. W tej sytuacji obie strony wzmacniają swoją relację i wspólnie stają w obliczu straty.
„Babciu, gdzie jesteś?” to książka, która może służyć konkretną pomocą w sytuacji, kiedy chcemy porozmawiać z dzieckiem o stracie bliskiej osoby. Ale to także po prostu mądra i ciepła opowieść o tym, jak pielęgnować w sobie wspomnienia o ukochanych bliskich i jak przekazywać dziecku – poprzez opowieści, wspominki, określone aktywności, odwiedzanie konkretnych miejsc, celebrowanie zwyczajów – pamięć o ważnych dla nas osobach.
Warto zaznaczyć, że Lloyd ma doświadczenie w poruszaniu tematyki śmierci i straty – sama jako nastolatka straciła ojca, jest też twórczynią i prowadzącą nagradzanego podcastu „Griefcast”, w którym rozmawia z zaproszonymi gośćmi o śmierci, żałobie i radzeniu sobie ze stratą bliskiej osoby.
Książka:
Cariad Lloyd, Tom Percival, „Babciu, gdzie jesteś?”, przeł. Magdalena Gołdanowska, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2025.
Proponowany wiek odbiorcy: 4+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.
