Urodził się w tym samym roku, w którym Stalin doszedł do władzy w Związku Sowieckim. Kariera dyplomatyczna ojca Brzezińskiego sprawi, że wyjedzie do Kanady na rok przed wybuchem drugiej wojny światowej. Następnie przeprowadzi się do Stanów, gdzie rozpocznie studia doktoranckie na Harvardzie. W 1958 roku otrzyma obywatelstwo amerykańskie, ale nigdy nie zapomni o miejscu swojego urodzenia. 

Przez kolejne dekady będzie gorliwym przeciwnikiem żelaznej kurtyny oraz układu w Jałcie, a jego nazwisko zostanie nierozerwalnie związane z zimną wojną. Wielki orędownik współpracy z Europą Środkowo-Wschodnią, „jastrząb”, przez lata propagujący nieuchronny upadek Związku Radzieckiego na skutek konfliktów narodowościowych wewnątrz imperium Stalina. 

Brzeziński na nowo

Kilka miesięcy temu ukazała się nowa biografia poświęcona Zbigniewowi Brzezińskiemu. W oparciu o niepublikowane wcześniej materiały, brytyjski komentator oraz wieloletni współpracownik „Financial Timesa” – Edward Luce, podjął się próby opisania życia jednego z największych znawców polityki międzynarodowej. I zrobił to znakomicie. Luce przedstawia fascynującą opowieść o polskim emigrancie, który dostąpi najwyższych szczebli amerykańskiej władzy. Od bezwzględnej rywalizacji mocarstw, przez napięcia na Bliskim Wschodzie, po bliską współpracę z Janem Pawłem II – mamy okazję wejść w wir zimnowojennych wydarzeń.

W porównaniu do poprzednich biografii Brzezińskiego, Luce potrafi zachować balans pomiędzy wartką narracją polityczną a życiem prywatnym Zbiga, prezentując jego osobiste sukcesy, porażki oraz dramaty rodzinne. To również pełna humoru opowieść o zapalonym tenisiście, bezwzględnym organizatorze turniejów debatanckich dla rodziny oraz człowieku o ekscentrycznym poczuciu humoru – pokazowym numerem w domu Brzezińskich będzie kucyk Strawberry, którego Zbig nauczył pić wódkę.

Rywalizacja z Kissingerem

To również historia o niepohamowanej potrzebie rywalizacji, bo to właśnie rywalizacja okaże się z jednym z wiodących motywów tej biografii: rywalizacja z Henrym Kissingerem. Tych dwóch emigrantów weźmie udział w wyścigu na sam szczyt amerykańskiej władzy. Kariera starszego o pięć lat od Brzezińskiego Kissingera stanie się punktem odniesienia dla Zbiga. Obaj mówią z akcentem, ukończyli Harvard i robią dalszą karierę przy wsparciu rodziny Rockefellerów. Potem, jako profesorowie nauk politycznych, zostaną doradcami do spraw bezpieczeństwa kolejnych prezydentów USA. Po latach Kissinger wspomni, że zawsze był pięć lat przed Zbigiem.

Już od pierwszych rozdziałów książki życie tych dwóch wielkich strategów będzie się przeplatać. Opisując przybycie Brzezińskiego do Ameryki Północnej w 1938 roku, Luce wspomni, że sześć tygodni wcześniej, do Nowego Jorku przybył również młody uciekinier z nazistowskich Niemiec – Heinz Kissinger. Takich odniesień jest co niemiara, co sprawia, że całość czyta się bardziej jak polityczny thriller niż skrupulatną biografię, popartą dogłębną pracą badawczą. 

Ich rywalizacja skłania również do porównania obu biografii: Luce’a o Brzezińskim i Nialla Fergusona o Kissingerze. Opowieść Fergusona jest głębsza, wnikliwie analizuje myśl polityczną Kissingera, biografia Luce’a bardziej doraźna, przedstawiająca życie Brzezińskiego składające się z akcji i reakcji. Oczywiście Ferguson ma o wiele więcej przestrzeni na rozwinięcie analizy, bo sam pierwszy tom przedstawiający dojście Kissingera do władzy ma więcej stron niż biografia opisująca całe życie Brzezińskiego. Niemniej, głębia analizy intelektualnej Kissingera jest również najbardziej wątpliwym elementem pracy Fergusona, który uprawia apologetyczną ekwilibrystykę, uparcie prezentując Kissingera jako gorliwego „idealistę”, który chce zmieniać świat na lepsze – ani to przekonywujące, ani potrzebne, ponieważ analiza jednego z najpotężniejszych strategów XX wieku całkowicie przyćmiewa jego hamletyzowanie. 

Luce nie popełnia tego błędu, co również przekłada się na siłę jego narracji, będącą o wiele bardziej autentyczną. Nie oznacza to, że Luce nie próbuje forsować swojej tezy, argumentując że Brzeziński odegrał równie istotną rolę co Kissinger, ale jest to raczej afirmacja stanu faktycznego niż prowokacyjna teza wychodząca wbrew powszechnym wyobrażeniom. 

Nie znaczy to, że biografia Luce’a jest wolna od miejsc, gdzie mogłaby być jeszcze lepsza. Po wnikliwej analizie lat prezydentury Cartera pozostaje pewien niedosyt po raczej skrótowym opisie upadku żelaznej kurtyny, rozpadzie ZSRR czy współpracy z Bushem seniorem.

Europa i Chiny 

Polski czytelnik może zwrócić uwagę na okazjonalne uproszczenia, kiedy Luce odnosi się do historii Polski. „Wschodniaków” może mierzić brak obecności Jerzego Giedroycia oraz pominięcie roli paryskiej „Kultury”, z którą Brzeziński współpracował. Niemniej, nie jest to książka o historii Polski, nie jest też adresowana do polskiego czytelnika. To fascynująca opowieść o polskim emigrancie, który jako „Polish American” osiągnął miano jednego z najwybitniejszych architektów polityki międzynarodowej Stanów Zjednoczonych. Nie jest to również książka poświęcona wyłącznie zmaganiom ze Związkiem Radzieckim. Luce poświęcił dużo uwagi roli Brzezińskiego w normalizacji stosunków z Chińską Republiką Ludową, jego osobistym relacjom z przywódcą Dengiem Xiaopingiem oraz globalnej perspektywie zmagań Stanów Zjednoczonych.

Co istotne, przewidywania Brzezińskiego nie ograniczają się do zamkniętej epoki zimnej wojny. Tam, gdzie inni wieszczyli koniec historii, Brzeziński przestrzegał przed niezachwianą wiarą w zwycięski marsz demokracji. W 1993 roku twierdził, że „niepowodzenie wyzwania totalitarnego, a zwłaszcza upadek modelu komunistycznego sprawiły, że niemal cały globalny dialog jest przesiąknięty ostentacyjnymi odniesieniami i żarliwymi deklaracjami wierności demokratycznemu ideałowi” [1]. Jednak byłoby olbrzymim błędem zakładać, że „moda na demokrację” jest oznaką powszechnego wzrostu atrakcyjności i trwałości demokracji jako takiej. Demokracja jest krucha i podatna na wstrząsy, zarówno w ramach polityki społeczno-ekonomicznej, jak i międzynarodowej konstelacji. Przewidując wzrost potęgi chińskiej, Brzeziński rozważał scenariusz, w którym „dla chińskich strategów, w konfrontacji z trójstronną koalicją Ameryki, Europy i Japonii, najskuteczniejszym geopolitycznym rozwiązaniem mogłaby być próba stworzenia własnego trójprzymierza, łączącego Chiny z Iranem w regionie Zatoki Perskiej i Bliskiego Wschodu oraz z Rosją na obszarze byłego Związku Radzieckiego. Taka antyestablishmentowa koalicja mogłaby być silnym magnesem dla innych państw niezadowolonych ze status quo” [2].

Słowa Brzezińskiego napisane w 1993 roku wytrzymują próbę czasu – raptem miesiąc temu liderzy Chin, Rosji i Iranu, szli ramię w ramię podczas obchodów zakończenia drugiej wojny światowej w Pekinie. Byli tam również liderzy z Korei Północnej, Indii oraz dygnitarze z ponad dwudziestu innych państw, a eksperci bili na alarm przed nową „Osią Przewrotu”. W tej samej książce z 1993 roku, Brzeziński pisał: „Osłabiona i sfrustrowana Rosja, jeśli jej wysiłki na rzecz zbudowania bardziej demokratycznego i zorientowanego na Europę systemu zakończą się fiaskiem, mogłaby uznać współpracę z taką koalicją za pomocną w jej własnych staraniach o odbudowę przynajmniej niektórych części byłego imperium” [3]. 

Czas wielkich strategów

Czytając biografię Luce’a ciężko oprzeć się wrażeniu, że wraz z postępującą starością i śmiercią Brzezińskiego w 2017 roku, czas wielkich strategów przeminął. Choć w książce Luce’a pojawia się również postać Madeleine Albright, protegowanej i przyjaciółki Brzezińskiego, która została sekretarzem stanu w administracji Clintona oraz pierwszą kobietą na tym stanowisku, ciężko postawić znak równości pomiędzy jej dokonaniami a rolą Brzezińskiego czy Kissingera. 

Im bliżej naszych czasów, tym mierniej wypada zestawianie współczesnych strategów z Brzezińskim i Kissingerem. Niewątpliwie, zmienił się cały ekosystem uprawiania polityki międzynarodowej – dziś to twitterowa dyplomacja, dyktatura clickbaitów oraz całodobowe kanały informacyjne. Zmierzch wielkiej narracji, postęp technologiczny i czas tak zwanych pundits – ekspertów od wąskiego wycinku rzeczywistości– stanowią olbrzymi kontrast dla publicznych intelektualistów i zimnowojennych strategów minionego wieku.

Inną sprawą jest, czy w dobie końca historii i neoliberalnej euforii wielcy stratedzy nie przenieśli się z gmachów rządowych do rad nadzorczych i sal konferencyjnych międzynarodowych korporacji. Wszak sam Kissinger w 2002 roku zrezygnował z udziału w tzw. komisji 11 września, przeciwdziałającej terroryzmowi, ze względu na dobro swojej firmy – w innym przypadku musiałby ujawnić dane swoich klientów. 

Podobny trend odnotował wieloletni redaktor naczelny magazynu „Foreign Policy” – Moisés Naím, pisząc w 2013 roku o „Końcu władzy”. W swojej książce argumentował, że władza oddala się od tradycyjnych ośrodków decyzyjnych. Jednak w 2023 roku zrewidował swoje stanowisko, dowodząc w „Zemście władzy”, że autokraci ponownie scentralizowali władzę, wykorzystując polaryzację, populizm i politykę postprawdy jako broń. 

W 1993 roku Brzeziński przestrzegał przed wiarą w koniec historii, pisząc o jej „kompresji”: „Innymi słowy, żyjemy w świecie, który w istocie jest już bardzo odmienny od tego, jaki dopiero zaczęliśmy pojmować, a gdy nasza świadomość nadąży za nową rzeczywistością, świat prawdopodobnie będzie jeszcze bardziej radykalnie odmienny w sposób, który dziś może wydawać się nie do pomyślenia” [4].

Czy w obliczu narastających napięć geopolitycznych, końca dywidendy pokoju oraz rewanżu historii, czasy wielkich strategów powrócą? 

Przypisy: 

[1] Z. Brzezinski, „Out of Control: Global Turmoil on the Eve of the Twenty-First Century”, Charles Scribner’s Sons, New York 1993, s. 215.

[2] Tamże, s. 198.

[3] Tamże, s. 198.

[4] Tamże.

Książka: 

Edward Luce, „Zbig: The life of Zbigniew Brzezinski. America’s Great Power Prophet”, Simon and Schuster, 2025.