Publikując w 1946 roku książkę Najpiękniejsza ze wszystkich jest muzyka polska”, Józef Reis z powodów tyleż oczywistych, co zupełnie pozamuzycznych, nadmiernie dowartościowywał twórczość polskich kompozytorów. Tylko z pozoru ta nacjonalistyczna myśl muzyczna wydaje się wciąż żywa. 

W rzeczywistości współczesnych nacjonalistycznych melomanów, których serce bije w rytmie mazura (tego najpiękniejszego, „Mazurka Dąbrowskiego” oczywiście) muzyka bynajmniej nie interesuje.

A że spośród polskich kompozytorów opinia publiczna w zdecydowanej większości jest w stanie wymienić jedynie Chopina, no i może jeszcze Rubika, a Konkurs Chopinowski jest wydarzeniem muzycznym silnie obecnym w mediach głównego nurtu oraz w internecie, to nie dziwi, że aktywność okazjonalnych melomanów wzmaga się właśnie teraz.

W końcu konkurs dostarcza tych emocji, którymi żywi się patriotyczna dusza prawdziwego Polaka – sportowych emocji – i okazji, by kibicować naszym” zawodnikom. Większość (wszystkie, które obejrzałem na potrzeby tego tekstu, ale wiadomo… ostrożnie z kwantyfikatorami) wiadomości o Konkursie zaczynają się od powiedzenia, ilu uczestników Konkursu jest z Polski lub ilu z nich przeszło do kolejnego etapu.

Kryptonim Chopin 

Gazeta Krakowska” donosi: Pianista z Krakowa zagra z III etapie Konkursu Chopinowskiego. Yehuda Prokopowicz zachwycił jury”. A w komentarzach o dziwo dostaje się Chińczykom, a nie Żydom: Trzech. POLAKÓW. w III. etapie ,,, Brawo. ,, tak powinno BYĆ,,, a nie. Azjaci … Tu. jest. POLSKA. <3. ,, a CHOPEN to POLAK”. [zachowaliśmy oryginalną pisownię]. 

Wszak powszechnie wiadomo, że tylko Polak potrafi zrozumieć przesyconą polskością muzykę Chopina i najlepiej oddać jej narodowy charakter.

Ale w przypadku Prokopowicza większość prawdziwych Polaków chyba przysnęła, oglądając TV Republika, bo robiąc kwerendę (zbyt pobieżną prawdopodobnie) nie trafiłem na wyrzut hejterskich, antysemickich komentarzy pod adresem Yehudy. Ich brakiem chyba najbardziej rozczarowany wydaje się publicysta Jan Hartman, który najwidoczniej licząc, że takowe sprowokuje, napisał w mediach społecznościowych: „Taka sytuacja… polski Żyd, nie dość, że Prokopowicz, to jeszcze Yehuda!, idzie jak burza przez konkurs chopinowski. I miliony Polaków, chcąc nie chcąc, muszą kibicować Żydowi. Bo jest Polakiem Jak przejedzie zakonnicę w ciąży na pasach, to już będzie tylko Żydem […]”.

Kibice Konkursu Chopinowskiego nie wnikają, więc i my nie wnikajmy, skąd tak naprawdę jest Yehuda. Ale za chwilę może się okazać, że na wyniki Konkursu Chopinowskiego ma wpływ mityczny żydowski spisek”. Trzeba bowiem zauważyć, że Prokopowicz nie zagrał szczególnie dobrze w II etapie, a mimo to awansował do III. Na szczęście od kilku edycji Konkursu Chopinowskiego oceny jurorów są ujawniane, więc będzie wiadomo, kto wpłynął na arytmetykę i kto za ów spisek jest odpowiedzialny.

Ktoś próbuje przejąć Konkurs Chopinowski

Tymczasem, zamiast „żydowskiego spisku”, mamy w przypadku XIX Konkursu Chopinowskiego do czynienia z jakąś szkodliwą rewolucją, którą demaskuje Marzena Nykiel (wPolityce.pl). Czemu miałaby ona służyć, dokładnie nie pisze, ale najpewniej jakimś wrażym kosmopolitycznym mocom, które zniszczą Konkurs i ani chybi odbiorą Polakom Chopina.

Nykiel dopytuje w swoim tekście, a wtóruje jej Marek Dyżewski, kiedyś rektor Akademii Muzycznej we Wrocławiu, a dzisiaj publicysta Radia Maryja, dlaczego to amerykański pianista Garrick Ohlsson został powołany na stanowisko przewodniczącego jury, a nie Krystian Zimerman. Wystarczy jednak podstawowa znajomość tematu, żeby wiedzieć, że Zimerman z zasady nie sędziuje w konkursach. A to nie koniec sprawy. 

Nykiel alarmuje, że oto polskość Chopina jest zagrożona, bo Konkurs przejmują obcokrajowcy! W 17-osobowym składzie jury jest tylko 4 Polaków, a do tej pory zawsze byli w składzie jury najliczniejszą nacją i tak w mniemaniu Nykiel powinno być nadal. Cóż z tego, że konkurs jest międzynarodowy, sędziowie powinni być polscy i kropka! 

Nie wszystkie konkursy muzyczne zmagają się z problemem złych praktyk w środowisku jurorskim, a niektóre wcale nie próbują z tym walczyć. Tymczasem, to, co w tym zakresie robi Konkurs Chopinowski, czyli ograniczenie liczby polskich jurorów czy ujawnienie ocen sędziów, należy oceniać pozytywnie.

Chopin odarty z polskości

Nie dość, że „nasi” w jury to garstka, to jeszcze nie ma na estradzie ani popiersia Chopina, ani polskiej flagi! No zabawne, ale to dla prawicowej publicystki kolejny znak działania wrażych kosmopolitycznych sił. Zaprzepaszczona szansa na promocję polskiej kultury, bo przecież Konkurs ogląda cały świat! 

No i do tego plakat Konkursu też taki pozbawiony symboli narodowych, a przypomnijmy, że Narodowy Instytut Fryderyka Chopina (główny organizator Konkursu) ma akurat na tym polu wyjątkowe osiągnięcie. Po przejęciu władzy w 2015 roku przez PiS i zainicjowanej przez partię repolonizacji wszystkiego, w tym instytucji kultury, NIFC w 2016 roku na Festiwal Chopin i Jego Europa przygotował zgodny z doktryną partii plakat. Na nim monochromatyczny Chopin ozdobiony był na czole i policzkach flagami Polski. Było to dzieło szkaradne nie tyle nawet w warstwie czysto estetycznej, ile programowej. 

Żeby Chopin był prawdziwie polski, nie wystarczą jego polonezy i mazurki, bo może to i polskie, ale kto tam wie, skoro mówią, że polka jest czeska. 

Nawet „Lulajże Jezuniu” nie wystarczy! Chopina trzeba obanderować, żeby nikt nie wątpił, skąd wyemigrował i jak bardzo za ojczyzną tęsknił. Hola, hola! Momencik! Ojciec Frycka przecież był Francuzem. Chopin na emigracji w takim razie za matczyzną tęsknił. 

Nie będzie Niemiec nagrywał nam w twarz

Nie ma flagi, to jedno, ale co gorsza – nie było hymnu Polski, który by uroczyście zainaugurował Konkurs. Oj, nie tak „prawdziwa Polska” wyobraża sobie międzynarodowe zawody w graniu na fortepianie! Nie wiem tylko, czy w tym wypadku od „Mazurka Dąbrowskiego” lepsza nie byłaby „Rota”, żeby odgonić Niemców od polskiego Chopina. Jak słusznie zauważa Nykiel, to niemiecka wytwórnia Deutsche Grammophon (DG) publikuje nagrania zwycięzców Konkursu Chopinowskiego, a tym samym pozbawia kroci pieniędzy „naszą Polską” wytwórnię – Polskie Nagrania „Muza”. Robert Bąkiewicz idzie jeszcze dalej i mówi, że publikacje Chopinowskie w DG „uderzają w polską godność narodową” oraz że „nie ma zgody na regermanizację Polski!”.

Flaga, hymn, chciwi i zaborczy Niemcy, to wszystko zrozumiałe, lecz dlaczego nikt nie pyta o to, że uczestnicy konkursu grają na fortepianach Kawai, Fazioli, Steinway? Przecież to wszystko obce marki! 

Gdzie są nasze polskie fortepiany – Legnice i Calisie? No cóż jedna firma nie działa, a druga produkuje w Chinach…Czyli należy zrepolonizować oraz przedwojenną niemieckość tych firm uznać za niebyłą. Może jak będziemy mieć polskie fortepiany, to Chopin będzie brzmiał bardziej narodowo?

Do tego czasu postuluję tymczasowo nakazać zawodnikom Konkursu grać na „Fortepianie Paderewskiego”, w końcu to dobro narodowe kupione przez ówczesny Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego jako relikwia patrioty i ambasadora polskiej muzyki. Niech Paderewski będzie dla młodych chopinistów natchnieniem. [Dla tych czytelników, których ominęła zabawna historia z zakupem tego instrumentu, powiem tylko, że on nigdy do Paderewskiego nie należał, a Ministerstwo sporo przepłaciło].

Warszawą rządzi antypolski element

W jednym Nykiel ma rację. Trudno za nieforutny zbieg okoliczności uznać, że wokół Filharmonii Narodowej, gdzie odbywają się przesłuchania Konkursu, trwają prace remontowe – rozkopane ulice i chodniki oraz towarzyszący tym pracom hałas. 

Czy Ratusz naprawdę tak mało wie o życiu miasta, że tak zaplanował – albo raczej nie zaplanował wykonania tych prac w innym, pozakonkursowym terminie? Dziwi tym bardziej, że Miasto to współorganizator Konkursu i jest naprawdę oczywiste, że od niemal stu lat odbywa się on w Warszawie. Jedynie druga wojna światowa oraz pandemia covid zaburzyła pięcioletnie interwały pomiędzy kolejnymi edycjami. Nie ma wątpliwości, to akcja sabotażowa. 

Zrepolonizować Chopina

No i do tego jeszcze ten Fryderyk, Frycek… przecież to germańskie imię. Ten francuski ojciec Chopina to był jednak antypolski element, bo jak można dać dziecku imię po pruskim zaborcy! 

Jest nadzieja dla prawdziwych Polaków, że PiS z Konfederacją wkrótce zrepolonizują Chopina i zmienią mu imię z tego Fryderyka (niem. Friedrich) na polskie Biedrzych. Tyle do zrobienia dla Chopina ratowania.