
Zapraszam do przeczytania drugiego z trzech wywiadów z gościniami i gośćmi Literackiego Sopotu, którego tegoroczna edycja była poświęcona Rumunii.
Poprzedni wywiad z Bogdanem-Alexandru Stănescu można przeczytać tutaj .
Sylwia Góra: Chciałabym nawiązać nie tylko do najnowszej, ale też do pani poprzedniej książki, bo łączą je dziecięcy bohaterka i bohater. W „Lecie, gdy mama miała zielone oczy” mamy chłopca, który musi poradzić sobie z chorobą matki, a przez to szybko dorosnąć, w najnowszej „Szklany ogród” bohaterka jest sierotą, która trafia do nowego domu, ale tam także nie jest jej łatwo.
Tatiana Țîbuleac: Kiedy pisałam obie te książki, to tak naprawdę nie planowałam, że będą o traumach, to wynikło w trakcie pisania. Kiedy teraz patrzę na te powieści, sama będąc matką, te traumy faktycznie wychodzą na pierwszy plan.
Na przykład wykorzystywanie Łastoczki – bohaterki „Szklanego ogrodu” – do pracy przez jej opiekunkę w tamtych czasach nie wydawało się czymś naprawdę złym. Małe dzieci w czasach mojego dzieciństwa umiały robić wszystko: gotowały, sprzątały, same się sobą zajmowały. I to nie dlatego, że nasi rodzice byli źli, ale po prostu takie były czasy.

Tak, ale dzieci w pani powieściach nie mają oparcia w dorosłych, same muszą się takie stać. I zastanawiam się, na ile jest to także opowieść o krajach postsowieckich.
Jeżeli chodzi o bohatera książki „Lato, gdy mama miała zielone oczy” – Aleksego – to jego dramat polega na braku miłości. Jego matka także nie zaznała miłości, była zmuszona sama wychowywać syna i do tego straciła córkę. To wpłynęło na całą rodzinę, a przecież nie była ona objęta żadną psychologiczną pomocą. Aleksy żyje więc w domu, gdzie nie ma także komunikacji, wręcz przeciwnie – króluje milczenie.
Ale tak, ta trauma krajów postsowieckich istnieje, choć uzmysłowiliśmy to sobie dopiero po latach. Przez długi czas wydawało nam się to zupełnie normalne.
Łastoczka jest natomiast dobrym przykładem poszukiwania swojej tożsamości w kontekście języka. Jest zmuszona nauczyć się obcego dla siebie języka rosyjskiego, a za pomyłki jest besztana przez swoją nową opiekunkę, matkę – Tamarę Pawłowną. To bardzo współczesny aspekt – tożsamość narodowa, która dziś bardzo mocno odradza się w Europie poprzez ruchy nacjonalistyczne, czy wręcz faszystowskie.
Pisałam tę książkę głównie z myślą o polityce tożsamościowej w Republice Mołdawii. I Łastoczka jest produktem tamtych lat – w jej przypadku nie ma mowy o tej walce. Z jednej strony jest ona Mołdawianką i dobrze to rozumie, ale z drugiej strony używa języka rosyjskiego, bo wie, że może jej to w życiu pomóc i właśnie dzięki temu awansuje w społeczeństwie.
My w Mołdawii nigdy nie byliśmy jednak nacjonalistami i może właśnie to, że nie walczyliśmy o swój język, doprowadziło do tego, że straciliśmy pewne okazje. Teraz, po napaści Rosji na Ukrainę, mamy wojnę i całą związaną z tym tragedię, ale tak naprawdę to już się kiedyś wydarzyło. Mołdawianie byli deportowani, głodzeni i te wszystkie zbrodnie reżimu komunistycznego istniały, tylko my w Mołdawii o nich nie rozmawialiśmy. Pokolenie moich rodziców chciało nas chronić, myśląc, że milczenie to najlepszy sposób, ale nie mieli racji.
Język, jak pani powiedziała, określa miejsce Łastoczki w społeczeństwie, w świecie. Czy to doświadczenie uniwersalne, czy jednak związane z naszym regionem Europy Środkowo-Wschodniej?
„Szklany ogród” trzeba czytać przez pryzmat historii. Łastoczka nie może dokonać wyboru pomiędzy trzema językami, tak jak dziś dzieci mogą wybierać, czy chcą się uczyć angielskiego, francuskiego czy włoskiego, bo akurat taki język im się bardziej podoba. Mówimy o dziecku, które nie może mówić w swoim języku, bo został mu on odebrany. Łastoczka ma narzucony język, którego nie zna, a musi się go nauczyć, choć ma z tym duży kłopot. I ta powieść jest właśnie o tej drodze od nienawiści do tego języka – do jego oswojenia czy polubienia, a na pewno używania i wykorzystania po to, aby doświadczyć awansu społecznego.
Być może istnieją podobne konflikty na świecie, ale jeśli mówimy o tej części Europy, to na pewno musimy pamiętać o tym, że jedno imperium narzuciło swój język wielu narodom, a kiedy w jakimś sensie zniknęło, to te narody pozostały bez swoich korzeni.

W „Szklanym ogrodzie” porusza pani także temat przemocy wobec kobiet. Wydawałoby się, że dziś, w XXI wieku, ten temat jest w jakimś sensie marginalny. Jednak w Polsce w wyniku przemocy ginie rocznie od czterystu do pięciuset kobiet, a są to najprawdopodobniej zaniżone dane. Czy to ważny temat także w debacie publicznej, politycznej we współczesnej Rumunii czy Mołdawii?
Tematy kobiecości, feminizmu są dla mnie bardzo ważne i obecne w moich książkach. Przemoc wobec kobiet jest cały czas obecna, zarówno w Rumunii, jak i Mołdawii. To się działo pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat temu, ale dzieje się też dzisiaj. I mimo mechanizmów, które powinny nas bronić przed powtarzaniem tych samych błędów, wciąż to robimy.
Jednak jest też pewien promyk nadziei, jeśli chodzi o relacje między kobietami w obliczu tej systemowej, i nie tylko, przemocy. Łastoczka odnajduje bowiem w innych kobietach wsparcie. To siostrzeństwo czy jakiś rodzaj feminizmu, choć oczywiście przez tak nie nazwany.
Tak, rzeczywiście można tak powiedzieć. To taki „prymitywny” feminizm. Łastoczka znajduje oparcie w wielu innych kobietach. Choć pamiętajmy, że to były także czasy, gdy nie było zbyt wielu możliwości inności, gestów wsparcia, bo wciąż wszyscy wszystkich obserwowali i każdy krok był śledzony. Odstępstwo od pewnej „normy” mogło się skończyć dla takiej osoby naprawdę bardzo tragicznie.
Jednak postać i relacja Łastoczki z Tamarą Pawłowną też nie jest jednoznacznie zła. Dla mnie ważna była scena, gdy obie idą do cukierni i Tamara kupuje coś słodkiego swojej podopiecznej, sobie odmawiając tej przyjemności.
Tak, nie jest to relacja wyłącznie negatywna. Łastoczka jednocześnie kocha Tamarę i jej nienawidzi, a ostatecznie w swoich wyborach i zachowaniach upodabnia się do niej. Zresztą Tamara nie jest jakimś potworem. To kobieta wychowana w pewien bardzo konkretny sposób, w określonych czasach, która powtarza to, co zna, bo nie ma dostępu do innego świata. To czasy, kiedy miłość okazywało się właśnie w ten sposób: dbając o to, żeby dziecko miało co jeść czy żeby było ciepło ubrane.
Łastoczka trafiła do Tamary z domu dziecka, gdzie wszystkiego brakowało, jej życie było bardzo trudne, więc to, co zastaje u niej w domu, jest dużo lepsze niż piekło, przez które przeszła. Opowiada przecież o przemocy fizycznej i seksualnej, jaka miała miejsce w domu dziecka, ale mimo to pozostała dobrym człowiekiem. Dziewczynka w końcu znajduje swoją rodzinę, ale jednak cena, którą za to płaci, jest bardzo wysoka.
Ma swoje wielkie marzenia, a jest wychowywana przez kobietę, która jest materialistką, wszystko przelicza na pieniądze. Pamiętajmy jednak, że w tym czasie wszystko było mierzone dobrami materialnymi, a dobra rodzina znaczyła rodzinę, którą stać na to, na co stać innych. Łastoczka jednak czuje, że chce więcej – wyjechać, poznać inne życie, ale wie też, że to dla niej niemożliwe.
I rzeczywiście zostaje i w pewnym sensie powtarza życie Tamary. A czy po tym wszystkim, co przeżyła, umie kochać, a przede wszystkim – czy umie wybaczać?
Myślę, że ona przez cały czas się tego uczy, choć w miarę kolejnych lat uczy się także, jak być twardą i w pewien sposób staje się też Tamarą – zaczyna patrzeć na świat przed pryzmat przedmiotów oraz pieniędzy. Ten sposób, w który została wychowana, zostawia w niej ślad, co nie jest zaskakujące.
Chciałam jednak podkreślić, że żaden z moich bohaterów nie jest tylko albo dobry albo zły, bo przecież w życiu też tak nie jest. Bardzo często jest tak, że to ci, których uważamy za mało odważnych czy wręcz tchórzliwych, ostatecznie są bohaterami. A właśnie ci jawiący się jako wspaniali nagle popełniają czyny, z których nie mogą być dumni. „Szklany ogród” to tak naprawdę opowieść o moim pokoleniu i o tym, jak się wtedy żyło.
Jednak ważna jest dla mnie jeszcze jedna perspektywa. To również książka, która opowiada o przeszłości, o której prawie w ogóle w Rumunii czy Mołdawii nie rozmawialiśmy. A może gdybyśmy o niej rozmawiali, to udałoby się uniknąć wielu błędów, które dziś popełniamy.
Książki:
Tatiana Țîbuleac, „Lato, gdy mama miała zielone oczy”, tłum. Dominik Małecki, wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2021
Tatiana Țîbuleac, „Szklany ogród”, tłum. Kazimierz Jurczak, wyd. Książkowe Klimaty/ Noir sur Blanc, Wrocław/Warszawa 2023
Za fantastyczne tłumaczenie rozmowy z autorką ogromnie dziękuję Annie Marii Luft.
