
„Nadzieja”. To jedno z pierwszych słów, które widzi osoba sięgająca po wydaną przez Widnokrąg książkę obrazkową Marii João Freitas i Mariany Rio. Imię rybackiego kutra ukazanego na ilustracji okładkowej „O rybach, które zniknęły” każe wierzyć, że wszystko będzie dobrze, a dramatyczna informacja zawarta w tytule znajdzie pozytywne rozwiązanie. Jak jednak pokazuje lektura tej zaangażowanej ekologicznie książki, to w młodych osobach czytających autorki pokładają nadzieję na lepsze jutro – nie tylko ryb, które znikają z życia mieszkańców A-Ver-O-Mar, ale też całego wodnego ekosystemu. Na kilkudziesięciu stronach znaleźć można połączenie krótkiej historii i sporej dawki informacji na temat rybołówstwa, a taka hybrydyczna forma – nieobca współczesnej książce dziecięcej – robi zdecydowanie pozytywne wrażenie.
Miejsce akcji, zwane A-Ver-O-Mar, można co prawda znaleźć na mapie Portugalii, skąd książka „Os peixes que fugiram da história” trafiła na polski rynek dzięki przekładowi Jakuba Jankowskiego, ale to też nazwa znacząca [dosł. „widzieć morze”], widok na morze świetnie bowiem określa to, co znaleźć można w środku. Wypełnione głównie błękitem strony to – w pierwszej połowie publikacji – opowieść prowadzona z perspektywy dziesięcioletniego Tomása, który mieszka w nadmorskim mieście i – podobnie jak jego towarzysze zabaw Rita i André, a także inne osoby mieszkające nad wodą – pewnego dnia zauważa, że ryby zaczynają znikać. Nie ma ich w morzu, a więc i w sklepie rybnym, i restauracji. „O rybach, które zniknęły” jest więc książką nie tylko o ekosystemie, ale też o ekonomii: „To wszystko się ze sobą łączy, więc znikanie ryb zmieniło życie miasteczka”, podobnie jak fabryki statków, które już nie są potrzebne: „Już niedługo statki staną się gatunkiem zagrożonym wyginięciem”.

Zniknięcie ryb jest dla Tomása wyjątkowo bolesne, bo – jak można dowiedzieć się z zaprezentowanej na czerwonych rozkładówkach retrospektywy – dziadek bohatera, zwany Kapitanem, był dzielnym odkrywcą głębin i rybakiem. W jego życiorysie kreślonym pamięcią chłopca nie brakuje też wątków legendarnych: mężczyzna wie wszystko o morzu; rozmawia z rybami, gdy tylko inni nie widzą; podobno złowił kiedyś syrenę, choć tego ani nie potwierdził, ani temu nie zaprzeczył. A także, jak na stereotypowego żeglarza przystało, miał kobietę w każdym porcie, a zbiór ich fotografii – jak mi się wydaje, niezbyt udanie – narrator porównał do kolekcjonowania kart z piłkarzami. Mimo tego zgrzytu wykreowany w „O rybach, które zniknęły” obraz dziedziczenia miłości do morza świetnie buduje poczucie przywiązania do świata przyrody, a troska o środowisko naturalne jest tym, co łączy starsze i młodsze pokolenia. Osoby zamieszkujące A-Ver-O-Mar martwią się o przyszłość tak ryb, jak i swoją własną, jeszcze większego znaczenia nabiera więc imię widocznego na okładce statku „Nadzieja”, którym pływa Kapitan.

Aby jednak podtrzymać nadzieję na lepszą przyszłość, autorki kierują w drugiej części książki przekaz czysto informacyjny, objaśniając, czym jest ekosystem, przełowienie ryb czy bioróżnorodność. To świetne uzupełnienie części narracyjnej, która niewątpliwie może sprowokować pytania młodszych i starszych osób czytających, a odpowiedzi na przynajmniej część z nich znaleźć można w drugiej części publikacji. Co zaskakuje, obok zrównoważonego pozyskiwania przez ludzi ryb nie ma jednak mowy o dobrostanie żyjących w morzu zwierząt, a mięsna dieta Tomása, który „bardzo lubi dania z ryb i owoców morza”, zdaje się legitymizować przemilczenie w książce takich kwestii, jak całkowita rezygnacja z diety mięsnej i idące za tym wstrzymanie połowów. „O rybach, które zniknęły” może nie trafić na podatne pole w wegetariańskich i wegańskich domach, choć pod względem czysto formalnym książka Freitas i Rio jest naprawdę atrakcyjna.

Malarskie ilustracje stworzone z wykorzystaniem – nie mogło przecież być inaczej – akwareli stanowią świetne tło dla pełnej językowych gier warstwy tekstowej trafnie oddanej przez Jankowskiego: „No bo na znak zapytania słowa łapią się jak na haczyk” i „Kiedy opowiada mi swoje historie – a jest ich cały ocean – jego oczy błyszczą niczym morze w słońcu” to tylko niektóre z pięknie skomponowanych zdań, które można znaleźć w książce. Docenić muszę też wykorzystanie metafikcji, w tym fragment nawiązujący do budowy utworu („Cofnijmy się o trzydzieści osiem stron”) i bezpośrednie zwroty do osoby czytającej, z którą Tomás dzieli się informacją o swojej kryjówce: „A skoro ty poznałeś zatoczkę, to teraz musisz obiecać, że nie opowiesz o niej dorosłym”. Niewątpliwie stanowić będą elementy angażujące w lekturę, a może też sprowokują do rozmowy o relacji między fikcją i faktami, czym sprawnie udaje się balansować autorkom.
W Portugalii „O rybach, które zniknęły” włączono do Plano Nacional de Leitura, czyli narodowego programu czytania, a na targach książki dziecięcej w Bolonii w 2025 ramach „The BRAW Amazing Bookshelf Sustainability: 17 Goals for a Better Future” pokazano ją jako jedną ze 150 najlepszych książek dla dzieci poruszających temat zrównoważonego rozwoju. Nie ulega wątpliwości, że książka Freitas i Rio mówi przede wszystkich o ekologii i stosunku człowieka do natury, jednak czytana w kluczu symbolicznym pokazuje, że historia ryb jest nierozerwalnie związana z historią ludzi, a nadzieję na lepszą przyszłość niesie wspólne dążenie do harmonii z otaczającym światem.
Książka:
Maria João Freitas, Mariana Rio, „O rybach, które zniknęły”, przeł. Jakub Jankowski, wyd. Widnokrąg, Piaseczno 2025.
Proponowany wiek odbiorcy: 6+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.
