Od końca 2024 roku Gruzja pozostaje w stanie stałego kryzysu społeczno-politycznego. Codzienne protesty w Tbilisi i innych miastach trwają nieprzerwanie od ponad roku. Stanowią reakcję na szereg decyzji legislacyjnych i politycznych obecnej władzy. Chodzi przede wszystkim o aresztowania opozycji oraz wyniki wyborów parlamentarnych z października 2024 roku. Gruzińskie Marzenie, partia rządząca już czwartą kadencję, wygrała je w sposób wzbudzający silny sprzeciw zarówno w kraju, jak i za granicą.

Jednak konflikt, który widzimy na ulicach Tbilisi, ma starsze korzenie niż ostatnich kilkanaście miesięcy. Napięcia trwają już ponad dekadę i łączą się z głęboką, długotrwałą polaryzacją społeczeństwa. Konflikt toczy się między większością obywateli i częścią elit opowiadających się za integracją z Zachodem i Unią Europejską a środowiskiem Gruzińskiego Marzenia coraz mocniej budującego nieliberalne i autorytarne, i – w nieoczywisty sposób – prorosyjskie państwo.

Autorytarny dryf Gruzińskiego Marzenia

Partia została założona w 2012 roku przez oligarchę Bidzinę Iwaniszwilego. W tym samym roku wygrała wybory, odsuwając od władzy Zjednoczony Ruch Narodowy. Ta liberalno-konserwatywna partia pod przywództwem Micheila Saakaszwilego przez dwie kadencje wolnorynkowych reform doprowadziła do wyraźnego wzrostu gospodarczego, okupionego jednak wysokimi kosztami społecznymi.

Partia Iwaniszwilego początkowo przedstawiała się jako siła centrolewicowa, proeuropejska, obiecująca rozszerzenie programów socjalnych (między innymi powszechnej opieki zdrowotnej) i jednocześnie „uspokojenie” relacji z Rosją przy utrzymaniu kursu na UE i NATO. Pierwsza kadencja partii upłynęła na wzmacnianiu relacji z Zachodem. Podczas niej uzyskano między innymi bezwizowy wjazd Gruzinów do strefy Schengen.

Początkowo druga kadencja wyglądała na kontynuację kursu na Zachód. Dowodem na to było poparcie udzielone przez Gruzińskie Marzenie w wyborach prezydenckich 2018 roku dla Salome Zurabiszwili. Urodzona w Paryżu, ukończyła tamtejszą uczelnię Sciences Po, a rok spędziła na Columbia University w Nowym Jorku. Przez trzy dekady pracowała w dyplomacji francuskiej, w tym na placówkach w Europie, USA i Afryce oraz przy organizacjach międzynarodowych, takich jak ONZ, NATO czy OBWE. W 2018 roku została pierwszą w historii Gruzji kobietą na stanowisku prezydenta. Obecnie jest główną twarzą opozycji wobec Gruzińskiego Marzenia.

Już w okolicach 2018 i 2019 roku można było zauważyć zmianę modelu działania partii Iwaniszwilego. Dzięki samodzielnej większości w parlamencie, partia stopniowo podporządkowywała sobie instytucje państwa, media publiczne i część wymiaru sprawiedliwości. Ograniczała przestrzeń działania organizacji pozarządowych i niezależnych mediów. Jej retoryka coraz mocniej odwoływała się do „tradycyjnych wartości”, często w kontrze do standardów liberalnej demokracji i praw człowieka. W 2023 roku Gruzińskie Marzenie zostało usunięte z rodziny europejskich partii socjaldemokratycznych (PES) z powodu odchodzenia od demokratycznych standardów.

Anatomia kryzysu

Jednym z kluczowych elementów eskalacji napięć społecznych były próby uchwalenia wzorowanej na rosyjskich rozwiązaniach tak zwanej ustawy o „agentach zagranicznych”. W latach 2023–2024 prace legislacyjne nad ustawą wyprowadziły na ulice tysiące Gruzinów. Ostatecznie, mimo protestów, w połowie 2024 roku parlament przyjął przepisy pod nazwą ustawy o „przejrzystości wpływów zagranicznych”. Nakładają one obowiązek rejestracji jako „agenta wpływu zagranicznego” organizacji pozarządowych, mediów oraz osób fizycznych, których powyżej 20 procent budżetu pochodzi z zagranicznych środków.

Nowe regulacje zobowiązują objęte podmioty do ujawniania źródeł finansowania, składania rocznych deklaracji, oznaczania publikowanych materiałów etykietą „agenta zagranicznego”. Umożliwiają również organom państwowym rozszerzoną kontrolę nad działalnością i finansami tych organizacji. Za nieprzestrzeganie przepisów – w tym brak rejestracji – grozi grzywna ponad 9 tysięcy dolarów.

Według dostępnych danych gruzińskie organizacje społeczeństwa obywatelskiego w istotnej mierze podlegają zagranicznemu finansowaniu – ponad 90 procent ich środków pochodzi spoza kraju. Ustawa uderzyła w dużą część z około 26 tysięcy oficjalnie zarejestrowanych NGO. Wiemy jednak, że ta liczba jest zawyżona, bo wiele z nich od lat nie działa, ale nie zostało jeszcze wykreślonych z rejestru.

Sfałszowane wybory

Bezpośrednim katalizatorem szerokiej mobilizacji społecznej stały się wybory parlamentarne w październiku 2024 roku. Zwycięskie Gruzińskie Marzenie zostało oskarżone przez znaczną część społeczeństwa, opozycję i organizacje pozarządowe o poważne naruszenia procesu wyborczego.

Raport OSCE/ODIHR opublikowany 27 października 2024 roku wskazywał liczne problemy: przymus wyborczy, naruszenia tajności głosowania, niekonsekwencje proceduralne, ograniczony dostęp dla obserwatorów i kontrolerów, jednostronne decyzje przewodniczących komisji, odrzucanie skarg bez dochodzeń oraz wprowadzane w ostatniej chwili zmiany w regulacjach Centralnej Komisji Wyborczej.

W rezultacie instytucje unijne i zachodni partnerzy wezwali do powtórzenia wyborów. Parlament Europejski w swojej rezolucji określił je jako „ani wolne, ani uczciwe”. Przedstawiciele UE i innych instytucji zdystansowali się do gruzińskich władz — co przejawiało się chociażby w tym, że nie zawsze odnosili się do przedstawicieli gruzińskiego rządu z użyciem oficjalnych tytułów, ale określając ich jako „przywódców Gruzińskiego Marzenia” lub „samozwańczych przywódców”.

Kolejnym punktem zapalnym było ogłoszenie przez premiera Irakliego Kobachidze 28 listopada 2024 roku zawieszenia rozmów akcesyjnych Gruzji z Unią Europejską — zaledwie rok po przyznaniu statusu kandydata. Dla dużej części społeczeństwa, które według sondaży w około trzech czwartych opowiada się za integracją z UE, decyzja ta była jasnym sygnałem odejścia rządu od prounijnego kursu. Wydarzenie to przekuło rosnące oburzenie w codzienne demonstracje — skutkujące najdłużej trwającymi permanentnymi protestami w Europie.

Protesty trwają nieprzerwanie na stołecznej ulicy Rustawelego. Regularnie organizowane są też marsze i demonstracje w innych częściach miasta, jak chociażby pod siedzibą mediów publicznych. Demonstracje skupiają się głownie w dużych ośrodkach miejskich, ale poza Tbilisi na mniejszą skalę protestowano też w kilkudziesięciu innych miejscowościach.

Pętla się zaciska

W ciągu ostatniego roku do powodów dla masowych wystąpień dołączyły kolejne naruszenia i kontrowersje: masowe aresztowania uczestników demonstracji, wysokie grzywny nakładane na tysiące osób, przedłużające się areszty liderów opozycji czy dziennikarzy, zaostrzenie ustawy o agentach zagranicznych.

Pojawiły się również zarzuty dotyczące poważnych błędów i manipulacji proceduralnych podczas niedawnych wyborów samorządowych. Z racji ich bojkotu przez dużą części opozycji, Gruzińskie Marzenie odniosło zwycięstwo (uzyskując 82 procent poparcia oraz 64 stanowiska burmistrzów).

Kolejne przepisy – jak chociażby zaostrzenie kar za blokowanie ulicy Rustawelego, zasłanianie twarzy, projekt uniemożliwiający głosowanie wyborom za granicą – są powszechnie postrzegane jako narzędzie ograniczania wolności słowa i stowarzyszania. Dodatkowo narastała liczba fizycznych ataków na przedstawicieli mediów i protestujących. Informowano o upokarzaniu czy biciu zatrzymanych protestujących i używaniu coraz silniejszych środków przymusu.

Ostatnio przeciw protestującym wykorzystano kamit, gaz bojowy z czasów pierwszej wojny światowej. W większości państw od dawna się go nie stosuje, z uwagi na potencjalnie groźne i długotrwałe powikłania zdrowotne. Od końca 2024 roku do wiosny 2025 roku ponad 700 Gruzinów w całym kraju straciło pracę w sektorze publicznym z powodu popierania protestów. Dzisiaj liczba zwolnionych z przyczyn politycznych urzędników, nauczycieli czy pracowników mundurowych prawdopodobnie sięga kilku tysięcy.

Czy Gruzja jest prorosyjska?

W tym tekście kilkukrotnie określam rząd Gruzińskiego Marzenia jako „prorosyjski”. To też częsta klisza w przekazach polskich mediów. Należy jednak zrozumieć kilka spraw.

Po pierwsze, żadne poważne środowisko w Gruzji nie jest otwarcie prorosyjskie w sferze deklaracji politycznych. Trzeba jasno powiedzieć, że w Gruzji żadna duża partia – a już na pewno nie partia rządząca – nie mogłaby przetrwać, gdyby otwarcie deklarowała prorosyjskość. Gruzja wskutek napędzanego i wspieranego przez Rosjan separatyzmu i wojny z Rosją w 2008 roku straciła Osetię Południową, a w latach dziewięćdziesiętych – Abchazję. Oba te konflikty kosztowały życie tysięcy osób. Ich krewni wciąż żyją. I nie zapominają.

Publicznie nigdy nie usłyszymy od Gruzińskiego Marzenia, że stoi po stronie Rosji. Podobnie działa zresztą jak Viktor Orbán na Węgrzech, który zbywa jako „żart”, kiedy ktoś nazywa go „marionetką Putina”. Zapewnia, że nie jest prorosyjski, tylko „utrzymuje pragmatyczne relacje z Moskwą”. Analogiczną narrację o utrzymywaniu równego dystansu między Rosją i Zachodem albo „racjonalnym” wykorzystywaniu relacji z Rosją widzimy chociażby u Alexandra Stoianoglo, uznawanego za prorosyjskiego mołdawskiego polityka.

W przypadku Gruzińskiego Marzenia pozornie wygląda to podobnie, jednak temat ten jest nieporównywalnie bardziej drażliwy. Między Gruzją a Rosją od wojny w 2008 roku, kiedy zerwano stosunki dyplomatyczne, nie ma oficjalnych relacji, a we wzajemnych kontaktach mediuje Szwajcaria. Jednak, choć Gruzińskie Marzenie publicznie unika tematu Rosji i jej wpływów, to sposób ich działania, styl przebudowy państwa i decyzje polityczne sprawiają, że kierunek staje się oczywisty.

Gruzja wyciąga rękę do Moskwy

Ogromną rolę odgrywa tu chociażby postać Bidziny Iwaniszwilego – najbogatszego oligarchy w kraju, założyciela Gruzińskiego Marzenia. Oficjalnie pełni funkcję honorowego przewodniczącego partii, ale były premier Irakli Garibaszwili przyznał wprost, że wszystkie najważniejsze decyzje są konsultowane z Iwaniszwilim.

Garibaszwili tłumaczył to rzekomym „geniuszem” Iwaniszwilego, ale w rzeczywistości chodzi o to, że to on jest prawdziwym liderem partii. Iwaniszwili w latach dziewięćdziesiątych dorobił się majątku w Rosji, był udziałowcem Gazpromu i do dzisiaj posiada firmy w Rosji. Przypadkowym politykom raczej nie pozwolono by na udział w gazpromowym „torcie”.

Mimo inwazji na Ukrainę Gruzja nie nałożyła sankcji na Rosję, a wartość wymiany handlowej wzrosła. Przywrócono również bezpośrednie loty Rosja–Gruzja, a Moskwa zniosła wizy dla Gruzinów. Legislacja w Gruzji pozwoliła przenieść się części rosyjskich spółek do Tblisi, więc jako zarejestrowane tam, mogą dalej operować na zachodnich rynkach. To realnie pomaga Rosji omijać część sankcji i zwiększa zależność Gruzji od rosyjskiej gospodarki.

Wsparcie Gruzji dla walczącej Ukrainy – mimo presji Zachodu – okazało się minimalne, a retoryka antyukraińska co jakiś czas powraca wśród polityków Gruzińskiego Marzenia. Mimo że około 80 procent społeczeństwa popiera integrację z UE, to władza zamroziła lub sabotuje proces zbliżenia z Unią (po przyznaniu statusu kandydata). Forsuje prawo sprzeczne z zaleceniami UE i prowadzi otwartą kampanię przeciw „dyktatowi Brukseli”.

Odchodzenie od UE faktycznie przybliża Gruzję do orbity Moskwy. Charakterystyczny dla środowisk prorosyjskich w Europie jest też model narracji, który przyjęło Gruzińskie Marzenie: historie o tradycyjnych wartościach, zepsutym Zachodzie i zagrożeniu LGBTQ.

Brak perspektyw

Kryzys w Gruzji to wynik długotrwałego konfliktu wartości. Dążenia znacznej części społeczeństwa do integracji z Zachodem i zachowania standardów liberalnej demokracji przeciwko tendencjom władzy do przekształcania systemu w kierunku autorytarnym oraz dalszej normalizacji kontaktów z Rosją.

W krótkiej i średniej perspektywie konflikt ten stawia pod znakiem zapytania kondycję gruzińskich instytucji demokratycznych, proces akcesyjny do UE i stabilność społeczno-polityczną kraju. W długiej perspektywie bardziej niepokojące są jednak skutki obecnej polaryzacji, której nie ma sensu porównywać z tą, którą widzimy na przykład w Polsce.

Gruzja ma bowiem niespełna 4 miliony mieszkańców, a polityczne zwolnienia, represje (często brutalne) czy wysokie grzywny za udział w protestach, często sięgające nawet półrocznej pensji, dotknęły już tysięcy obywateli i obywatelek. Jeśli zsumujemy doniesienia o samych zatrzymaniach i aresztowaniach opozycji, otrzymamy liczbę ponad tysiąca takich przypadków. Należy pamiętać, że pośrednio dotknięte takimi działaniami są nie tylko osoby, które zostały ukarane, lecz też ich rodziny czy najbliższe otoczenie towarzyskie. Wtedy takie osoby często zmuszane są prowadzić zbiórki na grzywny lub prawników czy odczuwają istotne obniżenie poziomu życia.

Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której rząd bezpośrednio skrzywdził istotną część swojej populacji, eskalując konflikt. Jednak protesty wciąż są postrzegane jako sprawa ludzi z dużych miast (Gruzińskie Marzenie zadbało o to, inwestując w prowincje czy sprawiając, że praca w sektorze publicznym – często najbardziej pożądana w mniejszych ośrodkach – jest uzależniona od politycznej lojalności). To oraz fakt głębokiej fragmentaryzacji opozycji nie dają optymistycznych perspektyw na zmianę w najbliższym czasie.