Szanowni Państwo!
Ci, którzy w Polsce narzekają na cancel culture czy ideologię woke, brzmią raczej, jakby coś wieszczyli, niż obserwowali realne życie.
Jeżeli więc młodzież, która nie jest heteroseksualna, czy też odkrywa w sobie inną tożsamość płciową niż ta, którą przypisano jej przy urodzeniu, wybiera liceum przyjazne osobom LGBT, to dlatego, że chce być traktowana z godnością i po prostu bezpieczna. A nie dlatego, że chce tam pielęgnować swoją odrębność i zamykać się wyłącznie wśród osób o podobnej orientacji czy też tożsamości.
Szkoły te są zazwyczaj nastawione progresywnie, ale to z kolei oznacza, że pilnują akceptacji, równouprawnienia płci czy szacunku bez względu na narodowość, wyznanie czy jego brak, wiek i status.
Tożsamość jest więc w nich elementem uniwersalnego podejścia, a nie – zamykającego.
Synteza tożsamościowa
Yascha Mounk, autor książki „Pułapka tożsamości. Historia idei i władzy w naszych czasach”, którą Państwu dziś prezentujemy, nie zaprzecza istniejącym wciąż na świecie nierównościom. Pisze: „Sytuacja kobiet w miejscu pracy jest w istotnym stopniu gorsza niż sytuacja mężczyzn. Osoby z niepełnosprawnością często wyśmiewa się i marginalizuje. Mniejszości etniczne mierzą się z jawną wrogością albo zawoalowanymi formami wykluczenia. Wciąż obserwujemy gwałtowną niechęć do homoseksualistów czy osób transpłciowych. Grupy, które w przeszłości doświadczyły skrajnych niesprawiedliwości, są szczególnie narażone na to, że dziś nadal będą cierpieć z powodu najtrudniejszych do wyeliminowania nierówności”.
Dlatego zjawisko, które diagnozuje, tylko pozornie wydaje się dalekie od tego, z czym mamy do czynienia w Polsce.
Polki i Polacy nie mogą zawierać małżeństw jednopłciowych, decydować o przerwaniu niechcianej ciąży. W świeckich szkołach uczy się religii i to tylko jednej – katolickiej. Kościół katolicki cieszy się wyjątkowymi przywilejami, zarówno na tle innych Kościołów czy światopoglądów w ogóle.
Kobiety wciąż pracują więcej w domu niż mężczyźni, rzadko pełnią ważne role polityczne.
Mounk opisuje filozofię podejścia do tych problemów w Stanach Zjednoczonych i – w miejsce przestarzałego już i stygmatyzującego „woke” – nazywa ją „syntezą tożsamościową”.
Czyli zbiorem idei i tradycji intelektualnych, które koncentrują się na różnych kategoriach tożsamości, na przykład rasie, płci czy orientacji seksualnej.
Dostrzega jednak, że praktyka dążenia do wyeliminowania dyskryminacji prowadzi do współczesnej segregacji, na przykład rasowej.
Tożsamość dzieli?
Nie zaprzecza, że „obietnica pełnej równości okazała się trudna do osiągnięcia” i nierówności na tle rasowym w Ameryce nadal istnieją. Jednak kwestionuje ideę walki z nimi. A ta, jak dowodzi, zakłada konieczność przykładania uwagi do różnorodnych tożsamości, zamiast dążyć do uniwersalnej równości między nimi.
Jeśli przenieść to na warunki polskie, wspomniane nastolatki, wybierając licea przyjazne osobom LGBT, same zamykają się w tożsamościowych bańkach.
Można by dowodzić, że należy dążyć do uniwersalnej równości i bezpieczeństwa wszystkich nastolatków we wszystkich szkołach. Zarówno nastolatków LGBT, jak neuroatypowych czy imigrantów.
Każdy z nich wymaga szacunku i uwagi – i to powinna być reguła, a nie podkreślanie różnic między nimi. Przykład: jeśli dziecko z ADHD nie może usiedzieć w miejscu, to trzeba uwzględnić jego potrzebę, biorąc pod uwagę, że ją ma. A nie biorąc pod uwagę jego specjalną diagnozę.
Co jednak zrobić, jeśli to tylko pięknie brzmi, ale się nie dzieje? W tej sytuacji dziecko z ADHD musi mieć papier na to, że nie może usiedzieć.
Z drugiej strony, w Polsce od lat mówi się o ideologii woke i cancel culture. Zagrożenia dla siebie z powodu cudzej tożsamości obawiają się nie tylko osoby o poglądach konserwatywnych, ale i takie o zdefiniowanej tożsamości. Czyli na przykład niektóre feministki obawiają się dzielenia swoimi prawami z transkobietami. Rodziny katolickie – z rodzinami założonymi przez osoby o tej samej płci. Niezgodę na cudzą aborcję też uzasadnia się tożsamościowo, bo przynależność do wspólnoty religijnej to przecież tożsamość.
Jest więc wiele do zrobienia, jeśli chodzi o równe prawa dla wszystkich, ale i walka o te prawa rozgrywa się między różnymi tożsamościami.
Pułapka tożasamości?
Biorąc to wszystko pod uwagę, warto przyjrzeć się tezom Mounka, który dowodzi, że nadmierna dbałość o pielęgnację tożsamości zaprowadziła Amerykę do podobnego efektu, co na przykład segregacja rasowa.
Adam Józefiak z naszej redakcji w rozmowie z Yaschą Mounkiem pyta, na czym, jego zdaniem, polega ideologia woke.
Mounk odpowiada: „U jej podstaw leży przekonanie, że każdą interakcję społeczną, instytucję, decyzję należy analizować poprzez pryzmat grup tożsamościowych organizowanych na podstawie rasy, płci czy orientacji seksualnej. Zakłada ona, że neutralne zasady i uniwersalne wartości w gruncie rzeczy służą utrwalaniu dyskryminacji tych grup. W związku z tym społeczeństwo powinno zostać radykalnie przekształcone, tak aby sposób, w jaki się nawzajem traktujemy oraz w jaki traktuje nas państwo, był wprost uzależniony od przynależności do określonych grup tożsamościowych”.
We fragmencie książki, który publikujemy, Mounk pisze, że możliwe jest rozpoznanie niesprawiedliwości i walka z nimi bez brania na sztandary syntezy tożsamościowej.
„Każdy, kto wie, że jego kraj nie dorasta do uniwersalistycznych ideałów, takich jak tolerancja i niedyskryminacja, powinien opowiadać się za zmianami kulturowymi i reformami politycznymi niezbędnymi do likwidacji tych usterek. Wskazywanie, że przedstawiciele mniejszości są czasem traktowani niesprawiedliwie, i sugerowanie metod likwidowania takich niesprawiedliwości, nie czyni nikogo «przebudzonym» w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa. […] Zwolennicy syntezy tożsamościowej odrzucają uniwersalne wartości i neutralne zasady, wolność słowa i równość szans jako tematy zastępcze, które mają na celu przesłonić i utrwalić marginalizację grup mniejszościowych. […] Przekonują, że różne formy tożsamości grupowej powinny zajmować centralne miejsce zarówno w naszym rozumieniu świata, jak i w naszych sposobach działania”.
Bez odważnej rozmowy na temat różnych perspektyw postrzegania zagrożeń słusznej walki ze złymi, dyskryminującymi czy przemocowymi zachowaniami oczekiwane przemiany społeczne mogą zostać wyhamowane.
Bo, jak dobrze wiemy, to, o czym boją się rozmawiać liberałowie, biorą sobie prawicowi populiści.
Polecam Państwu zarówno „Pułapkę tożsamości”, jak i teksty z naszego nowego numeru.
Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin,
zastępczyni redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”