okladka_zly panTo nie jest książka, która pasuje do tego świata. Świata, który z Syrenki, gotowej na cierpienie i najwyższą ofiarę w imię miłości, robi rozchichotaną disnejowską księżniczkę, a baśnie braci Grimm prezentuje dzieciom w wersjach, w których nikt nie odcina siostrom Kopciuszka palców ani pięt. W tym świecie szczęśliwe i kolorowe dzieciństwo powinno być jak najdalsze od zła, smutku i cierpienia i nie wolno zakłócać jego beztroski opowieściami o strasznych rzeczach, które naszych dzieci nie dotyczą.

 

Choroba, śmierć, strata, rozstanie rodziców, depresja, cierpienie, samotność, nawet wojna i związane z nią traumy – to wszystko zaczęło powoli przesączać się przez do niedawna obowiązujący kokon opowieści miłych w treści i lekkich w odbiorze. Ale nawet na ich tle „Zły Pan” Gro Dahle i Sveina Nyhusa jest książką wyjątkową. Opowiada bowiem o dziecku, które doświadcza zła tam, gdzie powinno być całkowicie bezpieczne i gdzie powinno otrzymać wszelkie potrzebne mu wsparcie. O dziecku doświadczającym przemocy domowej.

Boj ma sześć lat. Ma mamę, wiotką, delikatną, niczym wróżka. Ma tatę, wielkiego i silnego, i spoglądając na jego wielkie ręce i imponującą postać, z dumą myśli: „Kiedyś będę może taki jak on”. I ma tajemnicę.

Tajemnicą Boja jest to, że w jego tacie mieszka Zły Pan. Czasem się pojawia. Nie wiadomo, kiedy się pojawi, nie wiadomo, co go przywoła. Jest od taty silniejszy, przejmuje nad nim władzę. Wspina się po jego kręgosłupie, napręża żebra, dochodzi mu do twarzy, wygląda jego oczami. Boj potrafi dostrzec każdy symptom zbliżania się Złego Pana. Obserwuje tatę w takim napięciu, że zaczyna go boleć brzuszek, nóżki dygoczą, kuli się, próbuje nie oddychać, a serce wali coraz szybciej: „Dlaczego Tata jest teraz cicho? Czy Tata jest zmęczony? Czy Tata jest znużony? Czy się gniewa? (…) Boj musi cały czas mieć się na baczności. Żeby nie brudzić. Żeby nie mówić. Żeby nie stawać na drodze”. Widzi, kiedy Zły Pan zaczyna opanowywać tatę i każe mu robić rzeczy, których tata sam z siebie nigdy by nie zrobił.

Gdy Zły Pan opanowuje tatę, mama wpycha Boja do jego pokoju, robi się wielka i szeroka, staje się murem między nim a Bojem. Ale Złego Pana nie powstrzymuje żaden mur. Zły Pan ‒ potworny, straszny, wielki, z płonącymi oczami, z wykrzywioną twarzą ‒ pokonuje każdą przeszkodę, pali wszystko, co napotyka na swojej drodze. Boj go słyszy, skulony w kącie swojego pokoju, słyszy płacz i krzyk swojej mamy, czuje, jak rozpada się wszystko, dom staje w płomieniach, nietrwały jak chatka z papieru… a potem wszystko mija.

zly pan1

 

I zostaje popiół, sadza, pył. Tata siedzi i płacze, Złego Pana już nie ma, jest biedne, małe Tatusiątko, któremu mama owija bandażami poranione dłonie i które obiecuje, że już nigdy więcej, że to ostatni raz, że teraz już nie będzie się gniewał.

Tak jak obiecywał wiele razy wcześniej.

Boj ucieka. Ucieka do środka swojej głowy, w świat, który jest czysty, biały i cichy. A gdy po przejściu Złego Pana i w jego domu zapada cisza, ucieka na zewnątrz. Tam też jest cicho, a dom Boja stoi milczący, z zasłoniętymi firankami, jak zabity deskami, i nikt nie wie, że w środku czasem opanowuje tatę Zły Pan.

Ale na zewnątrz jest też pani sąsiadka, która domyśla się, rozumie i okazuje zainteresowanie, i której psu można wyszeptać do ucha tę wielką, starannie chronioną tajemnicę. Pies wysłucha tajemnicy i powtórzy ją wiatrowi, a wiatr szepnie Bojowi, żeby napisał list. Więc Boj pisze – i w ten sposób robi pierwszy, być może najważniejszy, krok na drodze do uwolnienia siebie i swojej rodziny od Złego Pana.

Ta książka jest wstrząsająca – nie ma na to chyba lepszego słowa. Opowieść, snuta z punktu widzenia Boja, pokazuje emocje i przeżycia dziecka, które znalazło się w samym centrum przemocy. Po mistrzowsku podkreślają ją ilustracje, na których ojciec Boja, widziany z perspektywy sześciolatka, upodabnia się do groteskowego potwora, olbrzymiejącego nad chłopcem, o twarzy ogarniętego płomieniami giganta, któremu nikt nie daje rady. Ani Boj, ani mama, ani tata.

 

zły pan2

 

„Zły Pan” to książka terapeutyczna, jedna z najbardziej znanych norweskich książek dla dzieci stworzonych specjalnie po to, by pomóc ofiarom albo świadkom przemocy. Przedstawia ona sposoby, jak należy szukać pomocy także na zewnątrz rodziny, i przekonuje ofiary, że nie one są winne temu, co je spotyka. Temu ma służyć baśniowe szczęśliwe zakończenie. Bo „Zły Pan” kończy się dobrze – list Boja dociera do Króla, który pojawia się i pomaga uleczyć tatę i całą rodzinę chłopca. Dzieci, dla których dosłowność mogłaby być trudna do zniesienia, doznają dzięki temu ukojenia.

Z dorosłymi nie jest tak łatwo. Dorośli doskonale wiedzą, że potwory nie pojawiają się znikąd, tylko rodzą się ze strachu, okrucieństwa i milczenia. I że nader często mają twarz osób znanych i bliskich. W przeciwieństwie do Boja i młodocianych czytelników książki wiedzą też, że nie zawsze jest szczęśliwe zakończenie, że nie wszystkie rodziny da się uleczyć tak, jak rodzinę Boja, i że nie każdy Zły Pan zostanie pokonany.

Paradoksalnie to jest chyba powód, dla którego warto czytać tę książkę także z tymi dziećmi, które nigdy nie doświadczyły przemocy, chociaż oczywiście każdy rodzic sam powinien zdecydować, czy i kiedy jego dziecko będzie na taką lekturę gotowe. Bo jeśli nie nauczymy naszych dzieci patrzeć i widzieć, pytać i mówić, jeśli nie powiemy im, że są tajemnice, których nie wolno dotrzymywać, nie będą umiały rozpoznać zła i obronić się przed nim.

Zło, o którym milczymy, nie znika. Przeciwnie, rośnie w siłę i zaraża. A często właśnie głośne powiedzenie o nim to pierwszy krok na drodze do uzdrowienia. Być może to jest jedna z ważniejszych lekcji, które niesie ze sobą lektura „Złego Pana”.

Książka:

Gro Dahle, Svein Nyhus, „Zły Pan”, tłum. Paweł Urbanik, EneDueRabe, Gdańsk 2013.