Z ferajną w rynsztoku
Obok półlitrówki,
Z więźniami w natłoku
Ciężarówki.

Z czarną mgłą-tumanem
Nocką na Arbacie,
Z bat’ką atamanem
W konopnym krawacie.

Byłam ze wszystkimi,
Z tymi i z tamtymi,
Aż tu sama sobie
Zostałam na ziemi
[1].

Leningrad, po 14 sierpnia 1946 r.
Anna Achmatowa (przeł. A. Pomorski)

***

Marina Cwietajewa nazwała ją w jednym z wierszy Anną Wszechrosji. Isaiah Berlin twierdził, że łączy go z nią komunia dusz. Osip i Nadieżda Mandelsztamowie byli jej serdecznymi przyjaciółmi. Josif Brodski powiedział o niej, że ma dar zamieniania ludzi w homo sapiens. Malował ją Modigliani. Córka Stalina spóźniła się na kolację z ojcem, bo zaczytała się w jej wierszach. Ona sama miała osobliwy sposób pisania: najpierw paliła swoje utwory, a potem odtwarzała je z pamięci.

Tworzyła w bardzo burzliwych czasach, w Rosji, z której nigdy nie chciała na stałe wyemigrować. Przetrwała – oraz opisała – rewolucję lutową i dwie wojny światowe. Żyła pod rządami Stalina, gdy represje polityczne były ostre, a cenzura surowa. Ani jedno, ani drugie nieszczęście jej nie ominęło, podobnie jak jej bliskich, którym nie udało się uniknąć łagrów, inwigilacji czy nawet kary śmierci. Gdyby streścić jej biografię w dwóch słowach, należałoby powiedzieć: zdobywała i traciła.

W życiu Anny Achmatowej, bo o nią tu chodzi, skupiają się najbardziej dramatyczne doświadczenia rosyjskich pisarzy tworzących w XX-wiecznej Rosji. Gdyby polski czytelnik chciał jednak dowiedzieć się czegoś więcej o losach poetki i o jej twórczości, nie znajdzie zbyt wielu źródeł. Oprócz zbioru pism Achmatowej „Drogą wszystkiej ziemi” w tłumaczeniu i z komentarzami Adama Pomorskiego i biografii „Anna Wszechrosji – życie Anny Achmatowej” pióra brytyjskiej pisarki Elaine Feinstein będzie miał do dyspozycji w zasadzie jedynie prace Anny Piwkowskiej – między innymi wydaną niedawno monografię „Achmatowa, czyli Rosja”.

Obok tej książki trudno przejść obojętnie. Choćby ze względu na walor estetyczny i edytorską staranność. Kolorowa reprodukcja portretu poetki pędzla Altmana umieszczona na okładce skutecznie przykuwa wzrok. W środku grube, przyjemne w dotyku kartki są zapełnione fotografiami przedstawiającymi bohaterkę oraz ważne dla niej osoby i miejsca. Tekst usiany jest wypowiedziami znanych przyjaciół Achmatowej i fragmentami wierszy z epoki w przekładach wybitnych tłumaczy, m.in. Lewina, Iwaszkiewicza, Pomorskiego czy Siemaszkiewicz. Te ostatnie nie pełnią jednak u Piwkowskiej funkcji wyłącznie dekoracyjnej. „Najlepszym dokumentem życia – pisze pod koniec książki autorka – jest być może dziennik, a być może fotografie. Takim najdoskonalszym dziennikiem, takimi fotografiami bywają właśnie wiersze” [2]. Zwłaszcza, jeśli mówimy o poetce.

Czym jest książka Piwkowskiej? Historyczną monografią? Literaturoznawczą analizą? Wszystkim tym po trochu, choć najbliżej jej do biograficznego eseju. Na pewno jest ona rozwinięciem wcześniejszych zainteresowań polskiej autorki. W 2003 r. wyszedł eseistyczny szkic Piwkowskiej „Achmatowa, czyli kobieta” – po części biografia, po części notatki z podróży śladami tytułowej bohaterki. Pozycja krótka i przystępna, ale pozostawiająca niedosyt. Sama Piwkowska przyznała na ostatnich stronach, że tylko w niewielkim stopniu udało jej się odsłonić tajemnicę życia Achmatowej. Poświęciła jej więc kolejną, znacznie bardziej rozbudowaną książkę, „Achmatowa, czyli Rosja” właśnie, do której w całości włączyła poprzedni szkic, naniósłszy na niego tylko kosmetyczne poprawki. Dodała do niego rozdziały nowe, opisujące tło historyczne, podeszłe lata Achmatowej czy wreszcie jej zwykłe codzienne życie.

Zdj_1_Anna_Achmatowa_Borys_Pasternak
Anna Achmatowa i Borys Pasternak

Piwkowska ma lekkie pióro i jej nową książkę czyta się z dużą przyjemnością. Jednak nie tylko z uwagi na pisarską sprawność warto po nią sięgnąć. Fascynujący życiorys Achmatowej jest obrazem epoki w miniaturze. Pojawia się w nim szereg znanych i cenionych ludzi sztuki, których losy poznajemy na tle dramatycznych momentów dziejowych. Poza tym bez znajomości historii poetki trudno w pełni zrozumieć jej twórczość, czy choćby tylko rozszyfrować dedykacje pojawiające się w niektórych jej wierszach. Co prawda, sama Achmatowa nie chciała, aby jej lirykę interpretować ściśle biograficznie, ale bez kontekstu historycznego trudno zrozumieć wszystkie subtelności tej poezji, choćby ironię, której u Achmatowej, wbrew pozorom, nie brakuje.

Pojedyncze momenty, wokół nich – nieprzenikniony mrok

Swoją książkę Piwkowska zaczyna od cytatu. Achmatowa mówi w nim o tym, jak zawodna jest ludzka pamięć, która „niczym reflektor wyświetla pojedyncze momenty, pozostawiając wokół nich nieprzenikniony mrok” (s. 5). Zdecydowawszy się na takie motto, Piwkowska wyraźnie daje czytelnikowi do zrozumienia, że jej celem nie jest napisanie szczegółowej całościowej biografii, a jedynie wyrywkowe przedstawienie najważniejszych dla własnego zrozumienia Achmatowej wydarzeń, miejsc i związanych z nią bohaterów. Polska autorka idzie tu tropem samej poetki, która w króciuteńkim szkicu „Krótko o sobie” pisanym tuż przed śmiercią, w 1965 r., zawarła najważniejsze, jej zdaniem, informacje o swoim życiu. Historyczne fakty przeplatają się tu z mnóstwem ciekawostek – nierzadko niewiarygodnych, niesprawdzalnych i obiektywnie niewiele znaczących. Spomiędzy słów wyłania się upozowana, wyniosła postać Anny Wszechrosji. Achmatowa dużo uwagi poświęca na przykład swojemu rodowodowi: przodkom chanowi Achmatowi, Czyngizydowi, którego zabójstwo „zakończyło na Rusi jarzmo mongolskie”, i jednej z Achmatowych, księżniczce Praskowii, swojej prababce. Dowiadujemy się też, że Anna uczyła się czytać na abecadle Tołstoja, a dzięki słuchaniu, jak nauczycielka uczy starsze dzieci francuskiego, w wieku pięciu lat sama zaczęła mówić w tym języku. Jako jedenastolatka napisała swój pierwszy wiersz („był potworny”), ale już wcześniej tata nazywał ją („Bóg wie czemu”) „dekadencką poetessą”. Czy można wierzyć komuś, kto tak pisze o sobie?

Piwkowska uwierzyła. Te i inne ciekawostki umieściła w swojej książce i opatrzyła je krótkim komentarzem – pytaniem retorycznym: „czy tak skonstruowane początki biografii to rodzinny snobizm (…), czy też może raczej poetycki sposób myślenia, który potrafił tak oświetlić fakty, aby były niezwykłe i tajemnicze?” (s. 50). U Piwkowskiej fakty przeplatają się z przypuszczeniami, opiniami czy informacjami, nierzadko ubarwionymi, które możemy wyczytać w licznych wierszach. Czytelnik dostaje elementy układanki, z których jedne może wykorzystać, a inne odrzucić.

Tyle że dość trudno je znaleźć w gąszczu anegdot, wierszy, wspomnień Piwkowskiej z podróży i opisów historycznych wydarzeń, takich jak rewolucja październikowa czy okres wielkiej trwogi. Nawet chronologia w biografii pióra polskiej autorki jest zaburzona. Rozdziały są poświęcone albo konkretnej osobie, albo jakiemuś miejscu, i od tych punktów promieniście rozchodzi się opowieść o życiu poetki.

 Więcej niż pięciu wielbicieli, to nie wypada!

Gdyby próbować przenieść ją na linearną oś czasu, należałoby zacząć od odtworzenia beztroskiego dzieciństwa. Anna przyszła na świat w czerwcu 1889 r. niedaleko Odessy. Wtedy jeszcze nazywała się Gorienko, dopiero później zmieniła nazwisko na „Achmatowa”. Ukończywszy roczek, zamieszkała w Carskim Siole. Tam dorastała, opalając się, chodząc boso i bez kapelusza. Drugim ważnym w jej życiu miastem był Petersburg, w którym trafiła do słynnego liceum ze świetnymi tradycjami. W tym czasie zaczytywała się już w dziełach Niekrasowa, Dzierżawina, Puszkina, Tołstoja, Hamsuna czy Ibsena. Później upodobała sobie Tomasza Manna i Jamesa Joyce’a. Od małego pisała też wiersze. Przełomowym momentem, „poetyckim namaszczeniem”, było dla niej poznanie „Cyprysowej szkatułki” Innokientija Annienskiego. Kilka lat po tym wydarzeniu, w 1912 r., zadebiutowała zbiorem „Wieczór”, który wykreował ją w oczach czytelników na klasyczną poetkę niespełnionej miłości. Taką jej pozycję jeszcze wzmocnił kolejny tomik, „Różaniec”.

Zdj_2_Anna_Achmatowa_i_jej_syn_1925
Anna Achmatowa i jej syn. 1925 r.

Miłość była dla Achmatowej nie tylko ważnym tematem literackim, lecz także znaczącym, nieodłącznym elementem codzienności. Sama poetka zakochiwała się dość często, ale jeszcze częściej była obiektem zauroczenia. „Anno, więcej niż pięciu wielbicieli, to nie wypada!”, zwykł mawiać Mikołaj Gumilow, jej pierwszy mąż, którego zaręczyny kilkakrotnie odrzucała. To on, krytyk i poeta, twórca akmeizmu [3], wprowadził ją w literackie kręgi. Był też ojcem jej jedynego syna, Lwa Gumilowa, który, prawdopodobnie przez konflikty matki z władzą, kilkanaście lat swojego życia spędził w łagrach. Nie potrafił tego Annie wybaczyć, a ona, choć pisała do Stalina listy z prośbami o ułaskawienie swojego syna, nie umiała się odnaleźć w roli matki.

Potem Achmatowa wyszła za mąż jeszcze dwa razy. Najpierw za Włodzimierza Szylejko, znawcę azjatyckich kultur starożytnych, z którym planowała życie skromne, pełne pracy i wzajemnego oddania. Okazało się ono jednak wielkim nieporozumieniem. Achmatowa pogrążyła się w depresji. Na domiar złego, w tym czasie pojawiła się pierwsza ostra krytyka jej poezji, a nieco później Anna straciła czytelników i możliwość drukowania swoich wierszy. Dlaczego? Jeden z dziennikarzy na łamach „Młodej Gwardii” z 1922 r. tłumaczył to tak: „Wszystkim wiadomo, że Achmatowa to mistyczka, klasztornie wychowana, ideologicznie reakcyjna, a co za tym idzie, nam konkretnie wroga. […] Jak po takich charakterystykach powinien się odnieść do poety komunista? To jasne. Powinien oznajmić: «Poeta to nie nasz, wrogi nam, powinniśmy więc walczyć i z jego orientacją społeczną, i z jego niezdrową miłością, i z jego prawosławno-religijnymi zabobonami». […] Strzeżcie się, żeby wraz ze świetnymi sformułowaniami nie wsączyła się do waszej świadomości trucizna burżuazyjnego rozkładu” (s. 170–171). Ostatnim jej mężem był Mikołaj Punin, historyk i teoretyk sztuki. Przeżyli razem trzynaście lat, ale tylko trzy w miłości, jak twierdziła Anna.

Była też w kilku nieformalnych związkach, m.in. z Mikołajem Niedobrowem i Mikołajem Anrepem. Te postacie często pojawiają się w jej wierszach. Ten ostatni, jak twierdziła Anna, był jej jedyną prawdziwą, lecz nigdy nie spełnioną miłością.

Achmatowa przeżyła ich wszystkich. Jeszcze jako młoda kobieta zdążyła poznać, co oznacza utrata. Najpierw wybuchła I wojna. Potem, w 1919 r., przedwcześnie zmarł Niedobrowo, a w 1921 rozstrzelany został Gumilow. W czasie II wojny Osip Mandelsztam, jej serdeczny przyjaciel, zginął w łagrze… Na tym nie koniec nieszczęść. Z kolejnymi mężami nie potrafiła nawiązać bliskich, trwałych relacji; jej jedyne prawdziwe uczucie było niespełnione, a jedyny syn – daleki i obcy. W latach 20. zakazano druku jej wierszy. Ani w życiu prywatnym, ani w zawodowym nie mogła zaznać spokoju.

Żadnego życia nie można odtworzyć w pełni, nawet własnego

A gdzie w tym wszystkim tytułowa Rosja? Niemal na każdej stronie. W odtwarzaniu obrazu Achmatowowskiej ojczyzny bardzo ważną rolę odgrywają tło historyczne, które Piwkowska szczegółowo rekonstruuje, oraz opisy bliskich poetce miejsc, zwłaszcza dwóch: Carskiego Sioła i Petersburga. Najistotniejsze są jednak umieszczone w książce wiersze, będące prawdziwym świadectwem przywiązania Anny do Rosji i Rosjan.

Zdj_3_Czulkow_Pietrowych_Achmatowa_Mandelsztam
Od lewej: Gieorgij Czułkow, Maria Pietrowych, Anna Achmatowa, Osip Mandelsztam. Lata 30.

Co ciekawe, w biografii znajdziemy radę, żeby twórczość Achmatowej czytać achronologicznie. Najlepiej zacząć lekturę od tych wierszy, w których głos poetki zdążył już „przekształcić się w wycie”, od utworów dojrzalszych i traktujących o czymś więcej, niż tylko o (nie)szczęśliwej miłości, ze zgrabnymi wersami w rodzaju: „Rękawiczkę, ot tak, bez powodu, / z lewej ręki włożyłam na prawą”. Wszystko po to, żeby oddać sprawiedliwość Annie Wszechrosji, nie bez przyczyny zwanej też Muzą Płaczu i Muzą Żałoby. Potrafiła ona przecież nie tylko pisać o swoich uczuciach do mężczyzn, ale też dać świadectwo stalinowskiego terroru, jak to zrobiła m.in. w „Requiem”, jednym z ważniejszych jej wierszy (w przekładzie Eugenii Siemaszkiewicz):

Doświadczyłam, jak twarz się zapada,
Jak strach nagle wyziera spod powiek,
Jak na twarzy cierpienie kładą
Twarde linie pismem klinowym,
Jak się włosy z brązowych i czarnych
Spopielałe, srebrne nagle stają,
Uśmiech więdnie na pokornych wargach,
Lęk się w każdym półuśmiechu czai (s. 199).

Piwkowska, która wchodzi w rolę naszego przewodnika nie tylko po życiu, ale też po liryce Achmatowej, podpowiada, jak czytać tę poezję. Daje wskazówki dotyczące interpretacji niektórych utworów, analizuje je pod względem języka i stylu, czasem szkicuje też okoliczności ich powstania. Przy tym autorka nie ukrywa się za bezosobową naukową formą. Otwarcie wyraża swoje sądy, wychwala jakąś interpretację wiersza albo konkretny przekład. Zarówno wtedy, jak i w momentach, gdy wspomina swoje podróże śladami Achmatowej, mówi w pierwszej osobie. Daleko jej do reporterskiej oschłości. Zachowuje emocjonalny, ludzki stosunek do świata, którym potrafi się zachwycić albo przerazić.

Bez wątpienia ogromnymi zaletami tej książki są właśnie skrócenie dystansu między autorem i czytelnikiem oraz mięsiste opisy – czy to Carskiego Sioła, w którym dorastała Achmatowa, czy to jej grobu w Komorowie – dzięki którym czytelnik może przenieść się kilkaset kilometrów za wschodnią granicę. I swobodnie wejść w świat Anny Wszechrosji, zbudowany z wyobrażeń i mitów, posklejany z fragmentów wierszy oraz szczątkowych zapisków i wypowiedzi przyjaciół Achmatowej. Piwkowska udostępnia czytelnikowi wiele źródeł, z których sama czerpała wiedzę o poetce, dlatego nikt nie powinien wątpić w prawdziwość opisywanych zdarzeń. Ile jest jednak prawdy w podanych informacjach? Czy po tym, jak podczas wieczoru poetyckiego słuchacze oklaskiwali Achmatową na stojąco, Stalin rzeczywiście zapytał: „Kto zorganizował owację?”? Czy Brodski miał rację, gdy stwierdził, że Achmatowa nie przestała tworzyć mimo stalinowskiego terroru, bo czuła się winna, że żyje? Że tylko zwracając się do zmarłych w swoich wierszach, mogła uniknąć przekształcenia się mowy w wycie? Nie wiadomo. Chyba jednak nie zawsze chodzi o prawdę. Jak w wierszu Achmatowej – który być może w całości jest zmyślony – o spacerze z Józefem Czapskim.

Tym, co robiło największe wrażenie na przyjaciołach Achmatowej, były jej niezłomność, upór i konsekwencja, z jakimi żyła i tworzyła swoje poetyckie dzieło. Mikołaj Punin napisał do niej w jednym z listów: „Wydało mi się (…), że nie ma na świecie nikogo, kto żyłby tak integralnym, a przez to tak doskonałym życiem, jak Pani; od pierwszych dziecięcych wierszy (…) do proroczego bełkotu, a zarazem do huku poematu” (s. 45). Jego słowa świetnie podsumowują historię Achmatowej. A przynajmniej tę jej wersję, którą przedstawiła w swojej książce Anna Piwkowska. Ta ostatnia, świadoma tego, że „żadnego życia nie można odtworzyć w pełni, nawet własnego” (s. 284), stworzyła spójny, silnie zmitologizowany obraz rosyjskiej poetki, nie próbując strącać jej z piedestału. Przeciwnie, Piwkowska sama się na ten piedestał wspina, a potem zdaje nam relację z tego, jak Achmatowa wygląda z bliska.

Przypisy:

[1] Anna Achmatowa, „Drogą wszystkiej ziemi. Poezja – proza – dramat”, wybrał i przełożył Adam Pomorski, Open Wydawnictwo Naukowe i Literackie, Warszawa 2006, s. 118.
[2] Anna Piwkowska, „Achmatowa, czyli Rosja”, wyd. WIĘŹ, Instytut Książki, Warszawa 2015, s. 284. Przy pozostałych cytatach zaczerpniętych z tej książki w nawiasie umieszczam numery stron.
[3] Akmeizm – kierunek literacki, którego przedstawicielką była również Anna Achmatowa. Miał się skupiać na konkrecie, przywrócić słowu czystość i jasność – i to odróżniało go od symbolizmu, powoli odchodzącego w tym czasie w niepamięć. Wśród polskich poetów akmeistycznych inspiracji doszukiwano się m.in. u Jarosława Iwaszkiewicza; ten jednak nigdy otwarcie się do nich nie przyznał.

Książka:

Anna Piwkowska, „Achmatowa, czyli Rosja”, wyd. WIĘŹ, Instytut Książki, Warszawa 2015.