Możliwe, że kiedy już poradzimy sobie z reklamami w przestrzeni miejskiej, rozwiążemy kwestię grodzenia osiedli i naprawimy zdezelowane ławki w parkach, to pozostanie nam jeden właściwie nieruszony jeszcze temat – kolorowe elewacje bloków. Skali problemu nie znamy, bo liczby osiedli mieszkaniowych, które są lub będą poddane termomodernizacji, nie sposób określić. Większość remontów odbywa się zupełnie poza kontrolą samorządów lokalnych, a dowiadujemy się o nich często z materiałów prasowych, w których przedstawiane są jako przykład kompletnej ignorancji wobec kwestii dobra wspólnego.

Główną motywacją do przeprowadzania termomodernizacji są finanse, zmniejsza ona bowiem opłaty za ogrzewanie. Tego nie postrzymamy, ponieważ konieczne jest obniżanie kosztów (które tak czy siak rosną). Pozostaje tylko kwestia doboru techniki wykonania danego ocieplenia oraz materiałów wykorzystanych do tego celu. Jak wiemy, tych jest wiele i większość z nich jest za droga dla poszczególnych podmiotów. Np. najbardziej efektywnym sposobem ocieplenia są ocieplenia wewnętrzne (taką technikę zastosował np. Robert Konieczny w swojej słynnej Arce). Problemem jest tu jednak nie tylko koszt, lecz także realizacja. Źle wykonane prace mogą doprowadzić do pojawienia się zagrzybienia. Ponadto, dobór jakościowo lepszych materiałów często spotyka się z niewiedzą oraz chęcią zaoszczędzenia ze strony administratorów budynków.

Sama termomodernizacja nie byłaby może taka zła, gdyby nie „opracowanie graficzne” takich remontów. Do klasycznych należy już porównanie kolorów używanych w termomodernizacjach do palety barw rodem z jajecznicy. To jednak nie wszystko. Wielu krytyków takich realizacji zwraca uwagę na fakt, że często są one robione bez konsultacji ze specjalistami. Sęk w tym, że projekty wykonują architekci z uprawnieniami, co wystarcza administratorom budynków. Doskonałym przykładem jest osiedle Widok w Skierniewicach, które do termomodernizacji wynajęło architekta, ten zaś zrealizował swoją „wizję” i pomalował budynki… w kwiaty.

Można łatwo zrozumieć, skąd bierze się ta tendencja. Jest ona w zupełności zbieżna z przekształceniami naszej przestrzeni publicznej po roku 1989. Brak regulacji, które niegdyś zakazywały określonych barw i wzorów, prowadzi do wolnej amerykanki. Fakt, że ocieplane obiekty to stosunkowo młode budynki, zdejmuje z administratorów dużą część papierologii. Istotnym czynnikiem w całym tym procesie są też indywidualne decyzje konkretnych osób, które bez znajomości i wyczucia „przyklepują” dane projekty. Na tym tle wyjątkowym przykładem jest termomodernizacja jednego z budynków osiedla Bolesława Chrobrego w Poznaniu. Grupa architektów (pracownia Ultra Architects) podjęła tam współpracę z mieszkańcami budynku, którzy wspólnie ustalili, co znajdzie się na elewacji, tak by z jednej strony dobrze współgrało z otoczeniem, z drugiej – nie było zbyt uciążliwe dla oka. Dziś to wzorcowy przykład termomodernizacji. Czy jesteśmy w stanie pójść tym tropem?

Trzeba też zwrócić uwagę, iż zjawisko wadliwych termomodernizacji jest tylko jednym z symptomów naszej bezradności wobec schedy po PRL-u, której elementem są duże modernistyczne blokowiska. Debata na ich temat raczkuje od kilku lat, jednak do dziś nie zdecydowaliśmy się, czy chcemy im przywrócić dawny blask (czyli w jakiś sposób je dowartościować), czy też pokazać, że to, co było dawniej, było złe i teraz wymaga poprawy.

 

* Ikona wpisu: Ocieplone domy studenckie Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy, fot. Pit1233, Wikimedia Commons

 


kl_bannery_patronat_1-1

Patronem artykułu jest NETIA, wspierająca inicjatywy społeczne w dziedzinie miejskiego aktywizmu.