Wszystko zaczyna się od… niczego. Oto skrzat Trapek, „jak na skrzata duży, wyższy od innych skrzatów”, znajduje Nowy Świat – „mimochodem i zupełnie przez przypadek”. Zaraz za Trapkiem do Nowego Świata trafiają inne osobniki tego samego gatunku i tak oto Nowy Świat staje się Skrzatowiskiem. Odkrycie to jednak dopiero pierwszy krok, następnym musi być urządzenie Skrzatowiska tak, żeby żyło się w nim lepiej niż w świecie ludzi, z którego nasi bohaterowie i inne bajkowe stworzenia musiały się ewakuować. Dlaczego?

Powodów jest cała masa. Przede wszystkim ludzie-psuje pracy skrzatów nie szanują, a wszystko, co taki skrzat robi – na przykład norkę dla myszy wykopie – lekce sobie ważą i po prostu niszczą. Niszczymy też – i to nie przez nieuwagę, lecz jak najbardziej celowo – środowisko, które do tej pory dzieliliśmy z bajkowymi stworami. Butelki i inne śmieci do wody wyrzucamy, powietrze trujemy, lasy pod wieżowce wycinamy – pozbawiając tym samym skrzaty, smoki, gobliny, elfy, wodniki i inne stwory dachu nad głową.

A jakby tego było mało, wciąż jeszcze mamy pretensje i prośby. Z tego zaś prostego powodu, że ludzi na świecie przybywa, siłą rzeczy przybywa też pretensji i próśb. Porządek w pokoju zrobić trzeba, z psem się pobawić, zgubionych zabawek poszukać. Wszystkim tym nikt inny przecież tylko właśnie skrzaty się zajmują. Albo raczej zajmowały, bo w obliczu pogarszających się warunków środowiskowych, lokalowych i – że tak powiem – interpersonalnych, postanowiły spakować manatki i poszukać sobie lepszego miejsca do życia. Efektem tych poszukiwań jest właśnie Skrzatowisko.

Wbrew nazwie jednak, do nowego, skrzaciego świata trafiają nie tylko skrzaty, lecz także wszelkie inne stworzenia, które mają ludzi po prostu dość. Powstaje więc prawdziwe bajkowe multi-kulti, które trzeba jakoś urządzić.

Dlaczego? – zapyta Staś Pytalski. Ano przede wszystkim dlatego, że Nowy Świat ma być właśnie nowy, a nie taki sam jak ten, z którego nasza ekipa „przeciętnych inaczej” uciekła. Kto jednak ma ustalać prawa i czego przepisy mają dotyczyć? Trójka pierwszych odkrywców decyduje, że to prawo ma przysługiwać właśnie im. Intencje ma dobre i zaczyna między innymi od uchwalenia prawa, zgodnie z którym ogry mają być lżejsze od powietrza (bo od chodzenia bolą nogi), a mleko w butelkach ma się nigdy nie kończyć (tym prostym sposobem zawsze będzie pod ręką). No i pojawiają się problemy.

Dzień później ogry jak baloniki latają pod sufitami swoich domów i nigdzie dotrzeć nie mogą. A z pozoru oczywista kwestia mleka w butelkach rodzi poważny kłopot – co się stanie, kiedy taka niewyczerpana butelka przewróci się i nikt tego nie zauważy? Powódź gotowa.

Okazuje się więc szybko, że to, co z pozoru wydaje się znakomitym pomysłem, przynosi zupełnie nieznakomite konsekwencje. Okazuje się też, że trzy głowy trzech pierwszych odkrywców to zdecydowanie zbyt mało, by uchwalić rozsądne i trwałe prawa. A do tego jeszcze nie wiadomo, co zrobić, gdy ktoś z owej trójki jest nieobecny, pozostała dwójka zaś nie może się porozumieć. Potrzebna jest większa grupa i tak oto powstaje Zgromadzenie Skrzatowiska.

Inauguracyjne zebranie kończy się katastrofą, co ma jednak ten plus, że nasi bohaterowie dochodzą do wniosku, że bez zbioru przepisów w formie konstytucji społeczność funkcjonować po prostu nie może. Co jednak ma się znaleźć w nowej konstytucji?

Pierwsze pytanie dotyczy tego, kto w ogóle może w Skrzatowisku mieszkać. Że skrzaty, to oczywiste, ale kto jeszcze i czy kogoś – na przykład „człowieków” – można wykluczyć?

Po drugie, jak traktować mieszkańców. Równo czy nierówno? Równo oczywiście, bo dlaczego ktoś ma być gorszy niż ktoś inny. Ale co to dokładnie znaczy „równo”? Czy wszyscy mają lubić to samo, to samo jeść i tak samo się zachowywać? To trzeba ustalić. Ale ustalić trzeba też, kto będzie owych ustaleń pilnował i kto będzie dbał o to, żeby w osadzie żyło się tak, jak to sobie Zgromadzenie wymarzyło.

Innymi słowy potrzebne są władze. I świetnie, lecz kiedy już zostaną wybrane, kto będzie pilnował, żeby swojej władzy owe władze nie nadużywały i żeby nie kazały wszystkim na przykład tego samego codziennie zjadać na obiad? Wolność wyboru obiadu także trzeba w konstytucji zabezpieczyć, żeby jeden obiadowy despota nie mógł narzucić większości swojej woli.

A czy większość ma prawo narzucić swoją wolę jednemu? Czy może zmusić takiego goblina do tego, żeby oddał innym mieszkańcom swój koszyczek z prowiantem, albo – co gorsza – oddał wszystkim wszystko, co ma w domu do jedzenia? Nie? No to i taką zasadę trzeba w konstytucji ująć.

Autorzy całą tę ciężką pracę bajkowych stworów nad ustawą zasadniczą opisują zgrabnie i przejrzyście. Ale mimo to wydaje mi się, że to taka książka dla dzieci (jak większość zresztą), przy której zaangażowanie dorosłego jest absolutnie niezbędne. Do przykładów podawanych przez autorów warto dodawać kolejne, gobliny i skrzaty zamieniać na koleżeństwo ze szkoły i przedszkola, a pod jedne sytuacje, w których większość próbuje coś narzucić jednostce (lub jednostka większości), podkładać inne, żeby wspólnie z dzieckiem wyszukiwać granice, poza które władza nie powinna sięgać.

Krótko mówiąc, jeśli po raz kolejny nasz Staś Pytalski zacznie dopytywać, dlaczego w świecie jest tak, że coś wolno, a czegoś nie wolno i po co te wszystkie reguły, nakazy i zakazy – zamiast z ciężkim westchnieniem wzywać wszystkich świętych na pomoc i odpowiadać „Bo tak!”, można z powodzeniem sięgnąć po „Skrzatowisko”.

Powinno pomóc, ale – moim zdaniem – pomogłoby pewnie skuteczniej, gdyby tekstowi towarzyszyły inne ilustracje. Bo te obecne ani nie pomagają w lepszym zrozumieniu treści, ani nie są do niej odpowiednio dopasowane. Całość wygląda tak, jakby ktoś do książki przeznaczonej na moje oko dla najstarszych przedszkolaków albo najmłodszych uczniów wrzucił ilustracje wykonane z myślą o trzylatkach. Szkoda.

* Zbieżność nazwisk autora książki z autorem recenzji przypadkowa.

 

Książka:

Ewa Łętowska, Krzysztof Pawłowski „Jak urządzić Skrzatowisko?”, opracowanie graficzne: Acapulco Studio (Agata Dudek, Małgorzata Nowak), Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2018.

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.