Poza zawrotną ceną (59 zł) i szaleństwem kolorów, niewiele łączy wydane niedawno książki „Afryka. Kontynent kolorów” Soledad Romero Mariño i Raquel Martín oraz „Dobra nasza! Polska – przewodnik dla dzieci” Małgorzaty Ruszkowskiej i Klaudii Kozińskiej. Różne formaty, objętość, forma tekstowa i graficzna, wreszcie odmienne spojrzenie na opisywane tereny, które autorki przybliżają młodym czytelniczkom i czytelnikom. Niemniej jednak zestawienie obu książek (jednej skupiającej się na całym kontynencie, drugiej – na jednym kraju) ukazuje, jakie zabiegi artystyczne stosują twórczynie, aby przyciągnąć młode odbiorczynie i odbiorców.

„Afryka. Kontynent kolorów” to rzeczywiście bardzo kolorowa książka, w której dominują duże plamy barwne i wyłaniające się z nich pozbawione konturów elementy. Dzięki tej technice uzyskano pewną wizualną płynność, a pojawiające się na kolejnych stronach obrazy nabierają niemal poetyckiej jakości. W związku z tym warstwa wizualna zdaje się dominować nad tekstową, książka wydana została bowiem w bardzo dużym formacie, co świetnie wykorzystała ilustratorka, ukazując ciemnobrunatną panoramę Sahary na tle jasnobłękitnego nieba czy skąpaną w różu zachodzącego słońca rzekę Okawango. 

Niewątpliwe artystyczne walory książki kierują uwagę czytelniczek i czytelników na bogactwo przyrody kontynentu afrykańskiego, równocześnie na margines zrzucając – choć nie całkowicie pomijając – różnorodność kulturową i prężny rozwój krajów Afryki. No właśnie, z ideologicznego punktu widzenia za problematyczne uznaję rozwiązanie polegające na zamknięciu na kilkudziesięciu stronach obrazu nie jednego kraju, a gigantycznego kontynentu. Wydaje się, że podobna książka o tytule „Eurazja” wzbudziłaby w polskich czytelniczkach i czytelnikach co najmniej uśmiech, a zapewne i zażenowanie, bo ile można powiedzieć o samej Europie w kilkunastu obrazach i krótkich notkach? Cóż, na pewno niewiele.

Podobnie niewiele o Afryce – a dokładniej o Maroku czy Etiopii – dowiedzieć się można z książki Mariño i Martín. Na kolejnych stronach zawarto sporo notek odwołujących się do tradycyjnych zachowań, kulinariów, znanych osób czy miejsc (między innymi „Tutenchamon”, „Wodospady Wiktorii”, „matoke” czy „apartheid i Nelson Mandela”) uzupełnionych malarskimi obrazami. Pod względem estetycznym całość robi raczej dobre wrażenie, uderza jednak niewielki komponent współczesności, zwłaszcza w warstwie tekstowej.

Co ciekawe, w nocie wydawniczej umieszczonej na czwartej stronie okładki uwidacznia się samoświadomość wydawcy (zachowana również w polskim tłumaczeniu), który pisze, że „opisanie w jednej niewielkiej książce bezmiaru i różnorodności kontynentu afrykańskiego byłoby mniej więcej tym samym, co próba wlania całego oceanu do szklanki”.

Mimo to autorki podejmują tę próbę, proponując „podróż przez Afrykę, którą tak bardzo podziwiamy, jedną z tysięcy możliwych tras”. Trasa ta prowadzi przez, w większości dziewicze, niezamieszkałe przez ludzi tereny i, choć oczywiście jest mowa o egipskich piramidach w Gizie (Egipt) czy Parku Narodowym Wirunga (Demokratyczna Republika Konga), różne kraje i kultury prezentowane są uderzająco podobnie, a do tego pobieżnie i skrótowo. Zwykle jedna rozkładówka prezentuje dwa lub trzy kraje – rekordzistką jest „Dżungla”, mówiąca o czterech: Demokratycznej Republice Konga, Republice Konga, Ugandzie i Rwandzie – a całość zamykają dwie rozkładówki, zatytułowane „Fauna” i „Flora”, każda ukazująca kilkadziesiąt gatunków żyjących w różnych częściach kontynentu. Książka Mariño i Martín dąży więc do dominującej w europejskiej kulturze unifikacji Afryki, co może budzić uzasadniony sprzeciw.

Choć „Afryka” to graficznie i kompozycyjnie ciekawa propozycja, traktować ją należy jednak ze sporą dozą podejrzliwości. Już jej wydawnicza zapowiedź wzbudziła moją konsternację, bo toczące się od kilku dobrych lat dyskusje o dekolonizacji myślenia o świecie, w tym instytucjach kultury (takich jak muzea) i rasizmie w literaturze dziecięcej (niesławny wiersz Juliana Tuwima [1]) mimowolnie budują we mnie sporą nieufność wobec prób przedstawienia Afryki jako jednorodnej całości, zwłaszcza z perspektywy europejskich twórczyń.

Jednocześnie wydaje mi się, że na książki o Nigerii czy Tanzanii jako samodzielnie funkcjonujących krajach nie jesteśmy jeszcze gotowe i gotowi, skoro w znanej i nagradzanej serii Dwóch Sióstr „Świat dla dociekliwych” nie zaprezentowano żadnego z afrykańskich krajów, choć przedstawiono w niej takie pozaeuropejskie państwa, jak Japonia, Wietnam, Chiny i Iran.

Wspomniane warszawskie wydawnictwo w ostatnim czasie wydało również przewodnik dla dzieci po Polsce. „Dobra nasza! Polska – przewodnik dla dzieci” Ruszkowskiej i Kozińskiej to książka bardzo gruba, ale poręczna, a przynajmniej z perspektywy ręki dorosłych, bo pewnie młodsze dzieci będą miały z tym problem. 

Choć podobnych publikacji na rynku nie brakuje, wydawnictwo pisze na czwartej stronie okładki o zaskakującym kluczu, według którego ułożony został przewodnik. Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem – układ treści jest nieoczywisty, bo tematyczny: kolejne sekcje to „Szlakiem zamków i pałaców”, „W rytmie miast” (najdłuższa, ponad stustronicowa), „W naturę!”, „Włóż kapcie: muzea”, „Pod ziemią”, „Krzyż, półksiężyc i gwiazda”, „Ma się tę moc!”, „Powrót do przeszłości” oraz „Mumie, grobowce, cmentarzyska”.

Choć różnorodność zawartych na ponad trzystu stronach informacji stanowi o niewątpliwej wartości książki, to klucz doboru może sprawić trudność – a na pewno nie pomoże – w trakcie wycieczki. Przecież jedzie się w jedną okolicę i dlatego przewodniki ułożone są zwykle geograficznie – układ tematyczny zastosowany w „Dobra nasza!” na pewno sprzyja snuciu opowieści o niezwykłych miejscach, jednak książka traci w mojej opinii na praktyczności. Świetnie czyta się ją w domu, bo przegląd miejsc z niemal całej Polski pozwala wybrać cel podróży, jednak to zbliża ją raczej do leksykonu albo atlasu. W tym ujęciu jej poręczność raczej się nie sprawdza, zdecydowanie lepszy byłby większy format. Na poziomie podstawowym trudno mi więc jednoznacznie uznać publikację za trafioną: pomysł wydaje się strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza na wakacje, ale jego realizacja sprawia wrażenie nie do końca przemyślanej.

Uzasadniony sceptycyzm budzi też selekcja treści, uwidaczniająca się na (zresztą dosyć chaotycznej) mapie Polski, zawartej na jednej z pierwszych stron: zapewne ze względu na przyjęty „zaskakujący” klucz w książce nie znalazło się żadne miejsce z województwa lubuskiego, a w łódzkim odwiedzić można tylko… Łódź. W tej sytuacji na usta ciśnie się więc pytanie: dobra nasza, ale bez lubuskiego? To uderzające pominięcie pozostawia pewien niesmak, który można było łatwo wyeliminować na etapie redakcji.

Każdy z opracowanych w przewodniku tematów, takich jak „Niepokorny: zamek w Czersku”, „Miasto klusek i krasnali: Wrocław”, „Wielka woda: jezioro Śniardwy”, „Tysiąc krzyży: góra Grabarka”, „Malowana wieś: Zalipie” – zawiera sporo informacji historycznych, przez co siłą rzeczy w „Dobra nasza!” dominuje przeszłość. To wrażenie potęguje też nagromadzenie akapitów zatytułowanych „Uwaga legenda!”, które pojawiają się co rusz, przez co – choć mogą wzbudzić zainteresowanie nierzadko intrygującymi opowieściami – zaczynają po pewnym czasie męczyć. Wydaje mi się, że w ich miejsce można było zaproponować inne, bliższe współczesności opowieści „lokalsów”, wskazujące na świadomość wielu miejsc w zamieszkujących je społecznościach.

Całkiem udanym pomysłem – jeśli rzeczywiście ktoś zdecyduje się używać książki jako przewodnika – są pojawiające się co jakiś czas po opisie konkretnych atrakcji sekcje „W okolicy”, w których wyliczono warte odwiedzenia miejsca w pobliżu. Za równie wartościowe należy uznać językowe opracowanie treści, dominuje bowiem potoczny język, bliski młodszym czytelniczkom i czytelnikom (cykl biblijny porównany do komiksu, odniesienie do Hatifnatów z książek o Muminkach Tove Jansson czy słowa, takie jak „nawywijać”).

Wydawać by się mogło, że mocne ilustracje Kozińskiej staną się silną stroną książki, jednak ich rola wydaje się wyłącznie dekoracyjna, nie wnoszą bowiem wiele do tekstu Ruszkowskiej i stanowią raczej dosłowną – choć estetycznie satysfakcjonującą – wizualizację wybranych wątków poruszanych na kolejnych stronach.

Zarówno „Afryka. Kontynent kolorów” Mariño i Martín, jak i „Dobra nasza! Polska – przewodnik dla dzieci” Ruszkowskiej i Kozińskiej pokazują, że trudno stworzyć książkę dla dziecięcych odbiorczyń i odbiorców, która ukazać może czy to jeden kontynent, czy to jeden kraj. Autorki obu publikacji podeszły do tematu w inny sposób: pierwsza z nich to malarska, oparta na zmysłach podróż, druga – praktyczne kompendium pomocne przy planowaniu wakacyjnych wycieczek. I choć w okresie wakacyjnym zapewne warto zajrzeć do każdej z nich, to należy je raczej potraktować jako inspiracje i nie zapominać o krytycznym spojrzeniu na zawarte w nich treści.

Przypis:

[1] W mediach znaleźć można wiele artykułów na ten temat, zainteresowanych odsyłam jednak do pogłębionych opracowań naukowych, m.in.: Iwona Gralewicz-Wolny, „Pożegnanie Murzynka Bambo” [w:] Iwona Gralewicz-Wolny, Beata Mytych-Forajter, „Uwolnić Pippi! Twórczość dla dzieci wobec przemian kultury”, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2013, s. 111–121; Marcin Moskalewicz, „Murzynek Bambo – czarny, wesoły… Próba postkolonialnej interpretacji tekstu”, „Teksty Drugie” 2015, nr 1–2, s. 259–270.

 

Książki:

Soledad Romero Mariño, Raquel Martín, „Afryka. Kontynent kolorów”, przeł. Karolina Jaszecka, wyd. Muchomor, Warszawa 2022.

Proponowany wiek odbiorcy: 6+

Małgorzata Ruszkowska, Klaudia Kozińska, „Dobra nasza! Polska – przewodnik dla dzieci”, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2022.

Proponowany wiek odbiorcy: 8+

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.