Badanie nacjonalizmu stało się jedną z obsesji polskich socjologów. Co roku powstają nowe tłumaczenia prac uznawanych na Zachodzie za klasyczne. Regularnie także i nasi rodzimi badacze siłują się z tematyką narodu, co zwykle ogranicza się do odtwórczego streszczania i syntetyzowania wniosków anglosaskich kolegów po fachu. „Wspólnoty wyobrażone”, „wynajdowane tradycje”, „elity o zagrożonym statusie” – hasła te stały się wytrychem do opisu przemian narodowościowych identyfikacji, do wyjaśnienia, czemu na Krymie protestują Tatarzy, a sotnie kozackie wspierają rosyjskich agresorów. Etniczność bywa w ujęciach tych traktowana po macoszemu, jako snobistyczny dodatek do wstępów historyczno-teoretycznych. Eriksen odwraca tę perspektywę, wskazując, że bez zrozumienia współczesnego oblicza tożsamości etnicznej, opowieść o narodzie nie ma sensu.
Etniczność to produkt kontaktu, a nie izolacji. To relacja między grupami, a nie własność danej wspólnoty. Według Eriksena narody bez etniczności tak naprawdę nigdy nie istniały. | Błażej Popławski
Norweski badacz podjął się wyzwania trudnego. Próba popełnienia kompendium studiów nad etnicznością, za które można de facto uznać książkę Eriksena, była zadaniem karkołomnym. Etniczność, wbrew pozorom, to pojęcie stosunkowo młode, bo ukute w humanistyce dopiero zimnowojennej, a zatem później niż koncepcje nacjonalizmu. Rozwój studiów nad etnicznością od samego początku był silnie uwikłany w spory ideologiczne, choćby w debatę nad zasadnością dekolonizacji. Jak stwierdza sam autor, dla wielu naukowców etniczność stawała się poprawnym politycznie zamiennikiem dla rasy, klasy czy plemienia.
Komunikowanie różnic kulturowych
Eriksen potrafi zdystansować się od tych dywagacji i zaproponować własne ujęcie problemu etniczności. Dla norweskiego badacza organizacja etniczna nie jest zjawiskiem „pierwotnym”, przeciwstawnym nowoczesności, lecz dynamiczną reakcją na procesy modernizacji. Etniczność to produkt kontaktu, a nie izolacji. To relacja między grupami, a nie własność danej wspólnoty.
Według Eriksena, narody bez etniczności tak naprawdę nigdy nie istniały. Tożsamość etniczna funkcjonuje równolegle do innych wymiarów identyfikacji – narodowej, religijnej. A współczesne procesy biurokratyzacji i standaryzacji niewiele w tej sytuacji zmieniają. Modernizacja nigdy nie oznacza utraty tożsamości etnicznej. Wzrost częstotliwości kontaktów międzyludzkich w globalnej wiosce – scharakteryzowany przez Eriksena w jego innej pracy przetłumaczonej na język polski („Tyrania Chwili. Szybko i wolno płynący czas w erze informacji”, PIW, Warszawa 2003) – sprzyja zatem odrodzeniu etniczności.
Interpretacja ta, wyraźnie oparta na wnioskach Ernesta Gellnera, w podobny sposób wyjaśniającego narodziny nacjonalizmu, przywraca wartość pojęciu etniczności, wpisując je w szeroki kontekst procesów zmiany społecznej. Przykładowo, narodziny identyfikacji etnicznej w zambijskim Pasie Miedzionośnym powiązane zostały przez Eriksena z falami migracji ze wsi do miast górniczych, rozpadem więzi pokrewieństwa, narastaniem rywalizacji między wspólnotami, rozwojem gospodarki pieniężnej, zwiększeniem interakcji z „obcymi”. Każdy z tych czynników odcisnął swe piętno na kształcie etniczności mieszkańców Zambii.
Eriksen wskazuje, że etnicyzacja mieszkańców Copper Beltu szybko wytwarzała coraz to nowe, wcześniej nieznane zwyczaje – tym szybciej, im bardziej gwałtownych przemian społeczno-kulturowych doświadczała dana wspólnota. Przykładowo, taniec kalela, który w wioskach w rodezyjskim interiorze odgrywany był sporadycznie, w miastach górniczych stał się ostentacyjną manifestacją tożsamości etnicznej. Poszczególne grupy uczestniczące w tym spektaklu w sposób symboliczny dawały znać o hierarchiach panujących między danymi wspólnotami. Powstałe w ten sposób „grupy interesu” – jak pisze Eriksen – stały się zalążkiem „plemion”, dziś często uznawanych za przedkolonialne, a w rzeczywistości ukształtowanych na długo po przybyciu Europejczyków.
Tożsamości etniczne nie są jednostce przypisane – można je kształtować, a także celowo manipulować. | Błażej Popławski
W pracy Eriksena nietrudno dostrzec wyraźną inspirację spuścizną konstruktywistów – zwolenników interpretowania faktów społecznych jako bytów wymykających się jednoznacznym definicjom, płynnych, zmiennych w czasie i przestrzeni. Model ten, powielany w większości dostępnych w Polsce książek o nacjonalizmie, Eriksen oparł na erudycyjnym przeglądzie kazusów etnograficznych pochodzących ze wszystkich kontynentów. Częste w tekście ich przytaczanie czyni wykład zrozumiałym w odbiorze dla czytelników nie będących socjologami, etnografami, antropologami, czy kulturoznawcami. „Etniczność i nacjonalizm” zyskuje dzięki temu charakter anegdotyczny, gawędziarski. Szkoda tylko, że przytaczane kazusy nie zostały zilustrowane rycinami czy zdjęciami, które mogłyby jeszcze bardziej uatrakcyjnić przekaz o obliczach etniczności w XXI w.
Diabeł tkwi w szczegółach
Wydaje się, że najciekawsze przykłady, najbardziej oryginalnie wpisane w narrację książki, pochodzą z autorskich projektów uprzednio zrealizowanych przez Eriksena. Prowadził on mianowicie badania m.in. na Mauritiusie. Krótki przegląd „najważniejszych kategorii etnicznych” tego wyspiarskiego państwa, może budzić zdumienie u polskich czytelników, którzy kojarzą Mauritius co najwyżej z najcenniejszym znaczkiem pocztowym na świecie. Eriksen uzmysławia nam, jak bardzo tożsamość maurytyjska jest płynna. W rzeczywistości społeczność wyspiarską tworzą: 1) Hindusi i muzułmanie pochodzenia indyjskiego, 2) Kreole pochodzenia głównie afrykańskiego i malgaskiego, 3) kolorowi pochodzenia „mieszanego”, 4) Sino-Maurytyjczycy pochodzenia chińskiego, 5) Franko-Maurytyjczycy pochodzenia francuskiego i brytyjskiego. Tożsamości etniczne nie są jednostce przypisane – można je kształtować, a także celowo manipulować. Co więcej, Maurytyjczyk może w zależności od okoliczności eksponować dany aspekt swojej etniczności: inny na targu podczas zakupu owoców, inny w pracy, podczas rozmów z zagranicznymi kontrahentami, a jeszcze inny w okresie kampanii wyborczej.
Warto zauważyć, że Norweg nie boi się sięgać po przykłady z Ameryki Łacińskiej, Azji czy Czarnej Afryki. Wnioski o przemianach etniczności w XX i XXI w. nie pochodzą jednak tylko z globalnego Południa. Eriksen opisuje etniczność Szkotów, Walonów czy Chorwatów. Książkę uznać zatem można nie tylko za erudycyjny podręcznik, lecz także za głos w debacie nad dialogiem między kulturami Starego i Nowego Świata. Dyskurs ten, w którym opowieści o losach londyńskich maklerów, współczesnej europejskiej inżynierii tożsamościowej na symbolach z banknotów euro przeplatają się z anegdotami o codzienności Jorubów z Nigerii, czy Dinków i Nuerów z Sudanu, może wydawać się obrazoburczy, godzący w europocentryzm, szowinizm czy megalomanię Europejczyków. Nieprzypadkowo, Anders Breivik, próbując bronić się przed oskarżeniem o terroryzm, sam zaatakował w jednej ze swoich mów Thomasa Eriksena, zarzucając jego pracom zgubny wpływ na poczucie wyjątkowości narodowościowej Norwegów.
Książka:
Thomas Hylland Eriksen „Etniczność i nacjonalizm. Ujęcie antropologiczne”, przeł. Barbara Gutowska-Nowak, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2013.