„Słuszny opór” jest świadectwem odwagi moralnej i determinacji Petera Harrisa, południowoafrykańskiego prawnika i obrońcy praw człowieka. To opowieść o tzw. Procesie w Delmas (1985–1988), rozprawie sądowej zmieniającej postrzeganie problemu winy i kary w RPA, bez której trudno wyobrazić sobie powołanie Komisji Prawdy i Pojednania. Książka Harrisa łączy w sobie elementy thrillera politycznego, zgrabnie napisanej powieści sensacyjnej, dramatu sądowego, poruszających wspomnień i reportażu, z narracją prowadzoną z wielu perspektyw. Harris wciela się zarówno w rolę uczestnika, jak i obserwatora oraz zaangażowanego komentatora wydarzeń.

Wymiar (nie)sprawiedliwości

Co zadecydowało o tym, że młody, dobrze zapowiadający się prawnik, potomek osadników burskich, postanowił przyłączyć się do ruchu antyapartheidowskiego? Harris nie kryje, że do zmiany poglądów zainspirowała go mowa wygłoszona przez Nelsona Mandelę podczas Procesu w Rivonii (1963–1964). Od tego momentu podporządkował całe swoje życie prowadzeniu walki ze światem, w którym dorastał. Z kolei dzięki Procesowi w Delmas, Harris zrozumiał, że legalne środki nie stanowią wystarczającej formy sprzeciwu społecznego, że wierność prawu nie gwarantuje sprawiedliwości w państwie bezprawia.

Peter Harris_Sluszny opor_okladkaDecydując się na reprezentowanie Czarnych działaczy przed sądami afrykanerskimi, Harris podjął się zadania niezwykle trudnego. W czasach apartheidu procesy przeciwników systemu stanowiły polityczną farsę. Celem obrońców tak na dobrą sprawę nie było dowiedzenie niewinności oskarżonych, lecz co najwyżej przekazanie światu prawdy o bezprawiu i okrucieństwach reżimu. „Sale sądowe są miejscem bitew o moralną wyższość, o legitymizację i wiarygodność” – pisze Harris.

Podział na „dobrych” Afrykanów i „złych” Afrykanerów nie oddaje złożoności sytuacji politycznej na południu kontynentu. Główne ugrupowanie narodowowyzwoleńcze – Afrykański Kongres Narodowy (ANC) – nie realizowało jedynie strategii biernego oporu. W obliczu narastającej fali represji, utworzono zbrojne skrzydło ANC, Umkhonto we Sizwe, czyli Włócznię Narodu. Jednym z twórców organizacji był Nelson Mandela, co do dzisiaj stanowi temat tabu w biografii laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Paramilitarne formacje powołano nie tylko, by bronić Czarnych, lecz także, by atakować Białych.

Eskalacja przemocy ze strony Pretorii popchnęła władze emigracyjne ANC do utworzenia w obrębie Umkhonto we Sizwe szwadronów śmierci – wyszkolonych oddziałów, które miały dokonywać zamachów na terytorium RPA. Na zlecenie liderów ANC, Thabo Mbekiego i Chrisa Haniego eliminowali oni przedstawicieli resortów siłowych – wojskowych, policjantów. Jednak ofiarami zamachów bombowych w miastach padali również cywile.

Peter Harris zabiera czytelników do RPA w ostatniej fazie rządów afrykanerskich. Opowiada historię czterech młodych chłopaków – Jabu Masiny, Ting Tinga Masango, Neo Potsane i Josepha Makhurę. Zwykli ludzie, którzy znaleźni się w niezwykłej, ekstremalnej sytuacji. „To ten kraj zrobił z nich kryminalistów, to nie ich wina”. Wychowani w południowoafrykańskich townshipach, opuścili swoją ojczyznę podczas stanu wyjątkowego po zamieszkach w Soweto w 1976 r. Po odbyciu przeszkolenia w Angoli, Zambii oraz NRD, stworzyli jeden ze szwadronów śmierci ANC. Schwytani i brutalnie torturowani, usłyszeli zarzuty wielokrotnych morderstw, aktów terroryzmu, zdrady stanu. Karą za każde z tych przestępstw był stryczek.

Kiedy najlepszą obroną jest brak obrony

Czy członków południowoafrykańskich szwadronów śmierci należy reprezentować i bronić jako morderców, terrorystów czy może jako żołnierzy armii wyzwoleńczej, walczących na wojnie sprawiedliwej z okupantem? Harris skonstruował całą linię obrony w sposób bezprecedensowy w historii południowoafrykańskiego wymiaru (nie)sprawiedliwości – oskarżeni zrezygnowali z uczestnictwa w procesie, podważyli legalność wymiaru sprawiedliwości i całego aparatu państwowego. Prawnik wystąpił o uznanie ich żołnierzami ANC i jeńcami wojennymi. W tej perspektywie, dowiedzenie niewinności oskarżonych oznaczać musiało akceptację, że osoby przez nich zabite zasługiwały na śmierć. „Nasze czyny – stwierdza jeden z bohaterów opowieści – były akcjami przeprowadzonymi wobec wroga, który uczynił nas ofiarami we własnym kraju i odebrał nam wszelkie prawa”.

Harris od początku sugeruje czytelnikowi, że zwrot „szwadron śmierci” nie jest, jego zdaniem, odpowiedni do opisu czwórki reprezentowanych przez niego klientów. Taki zwrot wydaje się bardziej właściwy dla charakterystyki zupełnie innej grupy zamachowców, której istnienie jest sugerowane czytelnikowi od pierwszych stron reportażu. Co kilkanaście kart pojawia się niewielki rozdzialik pod tytułem „Bomba”, zdradzający kulisy przygotowywania zamachów bombowych – czytelnik szybko orientuje się, że przedstawiono w nim funkcjonowanie prawdziwego szwadronu śmierci w RPA. Tworzyli go nie partyzanci ANC, lecz zabójcy działający na zlecenie i za cichym przyzwoleniem afrykanerskiego rządu Białych. Za cele swych ataków wybierali afrykańskich aktywistów, a zatem cywili. Porywali ich, torturowali, a zwłoki spalali w ogniskach (siedząc obok i piekąc kiełbaski). Dokonywali ataków w RPA, ale także w sąsiednich Namibii i Zambii. Podczas takich akcji śmierć poniosło o wiele więcej osób niż w związku z akcjami oddziałów ANC.

Nagle, w trzech czwartych książki, okazuje się, że ratunkiem dla oskarżonych Afrykanów z Umkhonto we Sizwe będzie dowiedzenie winy Afrykanerów z tzw. Biura Współpracy Cywilnej, „zdziczałego oddziału policji” z Vlakplaas. Upublicznienie zeznań jednego ze skruszonych policjantów, „litanii mordu i spustoszenia”, może stać się przełomem w procesach działaczy ANC. Pojęcia winy, kary, moralnej odpowiedzialności i sprawiedliwości nagle nabierają innego znaczenia. Pozbawienie śmierci drugiej osoby – w zależności od kontekstu – interpretuje się jako akt heroizmu lub zwykłą zbrodnię. „Dostrzeżenie prawdy – jak stwierdza Harris – staje się aktem wiary”. Czy jednak społeczeństwo południowoafrykańskie jest już gotowe na taki rachunek sumienia?

Ostatnie strony reportażu nie przynoszą czytelnikowi katharsis, nie uspokajają go. Wskazują, że całkowite pojednanie w obrębie „tęczowego narodu”, jak z optymizmem nazywa się społeczeństwo RPA, jest mrzonką. Zmiana porządku społecznego nie zmienia tak łatwo fundamentów moralności. Harris w „Słusznym oporze” zawarł krytyczną diagnozę modelu tzw. „transitional justice” – sprawiedliwości tranzycyjnej lub, jak preferują często polscy tłumacze, przejściowej. Socjologowie prawa określają tak formułę pojednania w okresie transformacji ustrojowej. Harris nie bawi się w teoretyzowanie – dla niego „proces oczyszczania” nigdy nie ograniczy się do uzdrawiającej amnezji win. Demokratyzacja w okresie przejściowym musi opierać się na zrozumieniu, czym jest odwet i czym jest bilans krzywd.

 

Książka:

Peter Harris, „Słuszny opór. Konstruktorzy bomb, rebelianci i legendarny proces o zdradę stanu”, przeł. Rafał Lisowski, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014.