Nie ma żadnych wątpliwości, że tak zwana polityka historyczna i problem pamięci historycznej były mocno zaniedbywane przez poprzednie rządy. W krajach takich jak Polska ma to szczególne znaczenie, ponieważ ich najnowsze dzieje są wyjątkowo skomplikowane, naznaczone wewnętrznymi tragediami, zewnętrzną agresją, mnóstwem ofiar i szeregiem różnych aktorów zaangażowanych w te same konflikty. Bez wątpienia istnieje w naszym społeczeństwie potrzeba wspólnego zrozumienia, przedyskutowania i przeżywania przeszłości. To kluczowe dla osiągnięcia stabilności i dla dojrzałej debaty publicznej. Wiedza o historii musi być przekazywana w nowoczesny, a jednocześnie bardzo przystępny sposób, tak by trafiła do możliwie szerokiego audytorium zarówno w kraju, gdzie zrozumienie kontekstu jest dużo lepiej ugruntowane, jak i za granicą, upowszechniając naszą wrażliwość i perspektywę na najnowszą historię Europy.

Od kilku dni polski internet do czerwoności rozgrzewa debata wokół krótkiej animacji pt. „Niezwyciężeni” wykonanej przez firmę Fish Ladder/Platige Image na zlecenie Instytutu Pamięci Narodowej. W nieco ponad czterominutowym filmie umieszczonym na portalu YouTube możemy obejrzeć komputerowo skonstruowaną sagę o historii Polski od momentu wybuchu II wojny światowej do upadku żelaznej kurtyny. Animacji nie można odmówić graficznego kunsztu, niezwykle wysokiej jakości technologicznej i dynamicznej narracji. Gorzej z jakością samej narracji – tu pojawia się dużo wątpliwości.

Liczne nieścisłości historyczne wyliczył Adam Leszczyński z portalu Oko.press. Od siebie dodamy tylko, że na mapce obrazującej, jak „nasi żołnierze walczą u boku Aliantów”, pojawia się bitwa pod Lenino, gdzie walczyła składająca się z polskich żołnierzy 1 Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Armia Berlinga stanowiła jednak integralną część Armii Czerwonej, a od 1944 r. razem z sowieckimi żołnierzami – przyjmując optykę scenariusza filmu – zniewalała Polskę, oddając ją w ręce komunistów. Dziwi nas zatem niekonsekwencja autorów filmu, którzy tak odmiennie oceniają rolę polskich żołnierzy walczących na różnych frontach wojny.

Najbardziej oburzająca jest jednak teza o tym, że II wojna światowa trwała w przypadku Polski ponad pół wieku. PRL była niewątpliwie państwem opresyjnym, a w wielu momentach swojej historii zbrodniczym, szczególnie w okresie stalinowskim. Jednak zrównywanie codziennego terroru okupacji czasów wojny i ofiar ponoszonych przez żołnierzy na froncie oraz cywili zamordowanych w obozach śmierci z rzeczywistością Polski Ludowej jest gigantycznym nadużyciem pamięci ofiar wojny i niespotykanego w historii Europy horroru zbrodni nazistowskich. Nieścisłości dotyczą zresztą nie tylko wątku wojennego – z filmu dowiadujemy się np., że Jan Paweł II „natchnął Polaków” do walki z komunizmem, a pielgrzymka z 1979 r. uznawana jest za taki sam symbol XX-wiecznej historii Polski jak strajki w Poznaniu, Radomiu i Ursusie. Co ciekawe, po 1979 r. nie pada już żadna konkretna data – z „historii Polski wg IPN” wyjęte są też słowa „Solidarność”, „Stocznia” i „Wałęsa”. Niektórzy mogą więc myśleć, że to Karol Wojtyła był przywódcą ruchu, który obalił komunizm, do tego dekadę wcześniej niż w pozostałych krajach bloku wschodniego.

Jak wiadomo, prawdziwa cnota krytyk się nie boi, a Polska to nie nieboszczyk, o którym można mówić tylko dobrze lub wcale. Jest w naszej historii wiele chwalebnych i prawdziwe szlachetnych momentów. Jeśli walczyliśmy, to prawie zawsze w „wojnie sprawiedliwej”, broniąc się, a nie atakując; wydaliśmy wielu wspaniałych artystów, naukowców, duchownych, którzy swoimi dziełami i odkryciami inspirowali ludzi na całym świecie i rzeczywiście zmieniali ten świat na lepsze. Mamy z czego być dumni i powinniśmy sobie o tym przypominać. Co więcej, mamy tak wiele rzeczywistych powodów do dumy, że nasze poczucie własnej wartości jako wspólnoty historycznej nie ucierpi, jeśli będziemy pamiętać także o tym, co mniej szlachetne w naszych dziejach. Przyjęty w filmie ton narracji historycznej nadmiernie upraszcza, a przez to zubaża naszą przeszłość.

Historia Polski po 1939 r. jest według IPN-u biało-czarna. Rolę „czystego dobra” odgrywają dzielni i honorowi, choć bezsilni Polacy, „czystym złem” są wszyscy inni. Autorzy scenariusza zdają się świadomie i konsekwentnie ignorować fakt, że historia to paleta różnych odcieni szarości, gdzie naprawdę niewiele faktów da się interpretować jednostronnie, z pominięciem wszystkich zaangażowanych stron i szerszego kontekstu.

Nasz kraj to już dojrzały organizm, od niemal 30 lat demokratyczny, od którego można wymagać świadomej refleksji na temat własnej historii. Tego w animacji IPN-u nie ma. Nie jest też do końca jasne, dlaczego film został w ogóle zrealizowany. Twórcy wypowiadają się o nim jako o elemencie promocji Polski za granicą, jednak niełatwo oprzeć się wrażeniu, że pomimo istnienia angielskiej wersji językowej, to nic innego, jak tylko skierowany na krajowy rynek kolejny produkt doraźnej walki politycznej.

Prawo i Sprawiedliwość od samego początku rządów skrupulatnie wykorzystuje politykę historyczną jako narzędzie budowania kapitału partyjnego. A podobne filmy mają z polityką historyczną tyle samo wspólnego, co apele smoleńskie odczytywane z okazji 1 sierpnia. Jeśli odbiorcą tego typu produkcji miałby rzeczywiście być widz zagraniczny, należałoby zadać sobie pytanie, czy przedstawianie poczucia historycznej krzywdy jest naprawdę najlepszym sposobem na promowanie naszego kraju.

Wbrew słowom narratora filmu wojna skończyła się, również dla Polski, 72 lata temu. Cała Europa jest tego świadoma, tylko nie dzisiejsza Polska. Jeśli dodamy do tego tak zaciekle bronione przez obecny rząd dążenia do reparacji wojennych, zobaczymy, że pewien skrzywiony obraz przeszłości zaczyna determinować nasze relacje z całym światem zewnętrznym. Jak na ludzi tak bardzo zapatrzonych w przeszłość, zleceniodawcy filmu „Niezwyciężeni” wyjątkowo mało rozumieją z historii. Film IPN-u rozpoczyna się od bardzo efektownej sekwencji przedstawiającej polskiego żołnierza miażdżonego przez dwóch wrogich nam sąsiadów. Igrzyska krzywdy i rewanżyzmu to zaś najlepszy sposób na to, by ponownie zostać otoczonym murami, nie tylko przez Niemcy i Rosję.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Pexels.com