Łukasz Kowalczyk
„Popiełuszko. Wolność jest w nas”. O odwadze
Zdecydowałem, że napiszę coś na temat tego filmu, zanim go obejrzałem. Błąd. Bo są dwa sposoby oglądania filmu.
Pierwszy – słyszałeś, że film jest godny zainteresowania, wybierasz się na niego, ale nie masz konkretnych oczekiwań. Masz oczy szeroko otwarte i gdy coś w nie wpada, gdy coś okazuje się ciekawe – cieszysz się. I robisz z tego użytek.
Drugi – wysłałeś się tam, oczekując, że zapewni Ci doznania i myśli, które są Ci potrzebne. Patrząc, żądasz od niego, by tam były, żądasz od siebie, by je tam znaleźć. Szukasz ich. Im bliżej napisów końcowych, tym bardziej desperacko.
Oglądałem opowieść o księdzu Jerzym Popiełuszce, jego przyjaciołach i nieprzyjaciołach, na ten drugi sposób. Co najgorsze – niczego nie znalazłem.
Chciałbym, żebyśmy dobrze się zrozumieli. Nie mam wrażenia, że jest to źle zrobiony film. Po pierwsze, nic ważnego tym filmem nie zostało popsute. Ani razu nie poczułem niesmaku czy zażenowania. Nie czułem, by któryś z inicjatorów czy donatorów projektu wykorzystał historię księdza Jerzego dla swoich celów, spłycił ją, nagiął do tezy lub zagrał pod publiczkę. Nie mówię też, że nic nie odczułem, oglądając film. Dał mi kilka razy wzruszenie, raz zdziwienie, wiele razy gniew. Tylko że wszystkie te emocje były wywoływane przez opowiadaną historię. Żadna – przez sposób lub samo jej opowiedzenie. Reżyser i współpracownicy wydawali się wręcz świadomie unikać odciskania swojego piętna na tej opowieści. Spokojne, narratywne ujęcia, nieinwazyjny montaż, brutalności w kadrach ani za mało, ani za dużo, moralny wydźwięk poszczególnych postaci – klarowny. A kolejne rozdziały opowieści zakańczane dokumentalnymi ujęciami, „podciągane” pod te ujęcia w taki sposób, byśmy nie widzieli między artystyczną wizją i dokumentalnym archiwum żadnego rozdźwięku. Nawet za cenę rozcieńczenia tej wizji, tak że staje się zupełnie bezbarwna, przezroczysta.
Owszem, muzyka stworzona na potrzeby filmu jest w wielu momentach pretensjonalna i nietrafiona. Gdy postanowiono zrobić coś od zera, a nie jako palimpsest dokonań bohaterów – nie wyszło. Ale przecież ścieżka dźwiękowa to drobiazg.
Ten film zostawia po prostu historię księdza Jerzego w spokoju. Opowiada ją tym, którzy nie znają, przypomina tym, którzy są jej świadomi. Aktor grający główną rolę (Adam Woronowicz) też zostawia Księdza w spokoju. Sprawnie pokazuje jego ludzkie drobne wady, które zwiększają sympatię widza, pokazuje jego ludzki strach, a przy tym zdumiewającą konsekwencję, odwagę i dobroć. Reżyser nie pozwala zresztą Woronowiczowi pokazać – ani nam zobaczyć – linii rozwoju osobowości bohatera. Ani nie chce wyjaśniać, czemu Popiełuszko stał się tym, kim był. W filmie przyjęta jest bowiem narracja „wyspowa”. Widzimy kolejne bitwy w walce przeciwko ciemiężcom wolności oraz kolejne przykłady opresji i tortur zadawane jej przez tych ciemiężców. Co prawda wszystkie z udziałem Popiełuszki, ale jego monolityczna osoba służy tylko za przykład. Za przekonujący przykład własnej wartości i zalet.
I ja też ten film zostawię w spokoju. Nie będę zadawał pytań o intencje twórców ani o postać Księdza. Zadawanie ich na siłę uważam za bezsensowne i niesmaczne.
Ale jednak pojawiają się pytania.
Pierwsze, dość już dawno zadane: czy dawanie dziełem filmowym świadectwa historii, z którą nie chcemy podejmować dialogu, lecz po prostu ją uhonorować, pozostawia miejsce na twórczość jako taką? Czy sztuka zaangażowana, a przy tym cnotliwie skromna, której celem jest skuteczne podanie komunikatu, może być oceniana w kategoriach estetycznych jako twór samodzielny, oderwany od opowiadanej historii? Przecież przywykliśmy oczekiwać od dzieła sztuki niejednoznaczności? A skuteczność przekazu nie cierpi niejednoznaczności i wymaga jej przeciwieństwa? Jak to godzić?
I drugie pytanie – dla mnie ciekawsze i ważniejsze. Czemu boimy się, mimo wszystko, spróbować? Spróbować zaprezentować na kanwie Wielkich i Wielkich Historii naszą wrażliwość, nasze myśli, nasze emocje? I przy ich tworzeniu i przy ich ocenie?
Czy naprawdę jesteśmy tak moralni, tak skromni, tak taktowni?
Czy po prostu brakuje nam umiejętności?
Popiełuszko. Wolność jest w nas (2009), reżyseria: Rafał Wieczyński, data premiery: 27.02.2009.
* Łukasz Kowalczyk,
radca prawny.