Marta Bucholc

Fortuna sprzyja przezornym

Chciałbym, by szanowano i nagradzano cnoty, nie gardzono biedą, (…)
żeby nakłaniano obywateli do wzajemnej życzliwości, nie knuto spisków,
wyżej ceniono dobro publiczne niż prywatne i czyniono wiele podobnych rzeczy,
które łatwo można w tych czasach wprowadzić
.
Niccolò Machiavelli, „O sztuce wojny”

„O sztuce wojny” to książka niezwykle interesująca, dla kilku rodzajów odbiorców i z kilku powodów. Po pierwsze, powinni po nią sięgnąć wszyscy ci, którym Machiavelli kojarzy się wyłącznie lub przede wszystkim z „Księciem”. „O sztuce wojny” jest jakby ogniwem pośrednim między „Rozważaniami nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza” a „Księciem”. Prześledzenie zależności między okolicznościami działania panującego a technikami, jakie musi on stosować, pozwala na własny użytek dostrzec świeżość myślenia Machiavellego. Zyska na tej lekturze zarówno adept nauk społecznych, dręczony lekturą Machiavellego na obowiązkowych zajęciach, jak i osoba, której biografia takiego epizodu nie obejmuje.

Ta ogólna zachęta prowadzi nas ku drugiej przyczynie, dla której „O sztuce wojny” zasługuje na uwagę. Otóż jest to podręcznik sztuki wojennej (acz pisany, jak przyznaje w adresie sam autor, przez osobę nie posiadającą w tej mierze własnego doświadczenia, co zresztą jego zdaniem korzystne jest o tyle, że błędy, które mógłby popełnić, bez żadnej szkody może ktoś poprawić, zaś błędy praktyków poznajemy dopiero, gdy upadną imperia). Można ten podręcznik czytać na poziomie szczegółowych zaleceń technicznych, delektując się opisami uzbrojenia i liczebności batalionów pikinierów, dywagacjami na temat optymalnej liczby salw artyleryjskich i częstotliwości zmian haseł przez warty obozowe. Przyjemność z tego płynąca jest równie wielka, jak z lektury von Clausewitza czy Sun Tzu. Można jednak, podobnie jak w wypadku „Księcia”, przeczytać to dzieło jako podręcznik zarządzania organizacją w sytuacji konfliktu: wewnętrznego i zewnętrznego. „O sztuce wojny” uzupełnia wskazówki, które możemy wyczytać z „Księcia”, zwłaszcza dzięki zamieszczonemu pod koniec sumarycznemu zestawieniu cennych maksym dokonanemu przez Fabrizio Colonnę, porte parole autora w stylizowanym (niezbyt, trzeba to uczciwie powiedzieć, porywająco) dialogu. „Trudno jest zaradzić nagłym wypadkom, łatwo zaś zaradzić wypadkom przewidzianym” – w tej myśli zawarta jest znaczna część mądrości „O sztuce wojny”. Wódz, zmagając się z Fortuną, liczyć winien na jej przychylność tylko wówczas, gdy nic, absolutnie nic, nie zależy już od dzielności jego i jego ludzi. Najważniejszym zaś przejawem dzielności jest wszak przezorność, która sprawia, że wojna nie powinna być ani celem, ani koniecznością.

Na koniec polecam uwadze czytelnika motto. Machiavelli, człowiek – o czym przekonuje wyraz jego twarzy na najbardziej znanym portrecie pędzla Santiego di Tito – delikatny i wolny od brutalności, nie ceni wojny. Nie uważa jej za najlepszy sprawdzian geniuszu, cnoty i patriotyzmu. Wojna jest środkiem, który ludzie mylnie biorą za cel. Machiavelli, obnażając prawdziwe oblicze wojny, nie skupia się na tym, co byłoby bardziej w guście naszej epoki, na jej aspekcie upiornym. Wojna jest środkiem, któremu należy przyznać właściwe miejsce w porządku ludzkich działań, nie wynosząc techniki do rzędu idei. Paradoksalnie to właśnie tak techniczne ujęcie pozwala Machiavellemu zająć wobec wojny stanowisko humanistyczne, bliskie współczesnemu czytelnikowi, dla którego odbrązowienie wojny to rzecz znana, lecz nie ułatwiająca bynajmniej rozumienia. Machiavelli pomaga rozumieć.

Książka:

Niccolò Machiavelli, O sztuce wojny, przeł. Agnieszka Szopińska, Aletheia, Warszawa 2008

* Marta Bucholc, doktor socjologii.