Marcin Dobrowolski
Upadek rodu trwa
Ujadanie myśliwskiej sfory i strzelające korki szampanów
nie są w stanie zagłuszyć nadciągającej burzy.
Reżyser, Miś, 1980
Często mam poczucie, że urodziłem się w niewłaściwej epoce. Zamiłowanie do koni, uprawy ziemi, przyrody i otwartych przestrzeni sytuowałoby mnie znakomicie w roli zarządcy rozległej posiadłości na Wołyniu albo co najmniej małego, XVI-wiecznego majątku czerpiącego obfite zyski z handlu zbożem. Dlatego z przyjemnością trącającą o masochizm oddałem się lekturze książki Andrew Tarnowskiego „Ostatni mazur” opisującej zmierzch jednej z największych galicyjskich rodzin – familii Tarnowskich.
Banałem byłoby streszczanie wojennej wędrówki przedstawicieli rodu – wszyscy znamy takie historie bardzo dobrze, często z opowieści własnych rodziców czy dziadków. Na uwagę zasługują jednak pewne wątki, których klarowne przedstawienie w książce doprowadziło do wykluczenia autora ze Zrzeszenia Rodu.
Czytelnika szokuje przede wszystkim archaiczność modelu wychowania rodzinnego, stosowanego w polskich rodzinach magnackich jeszcze na początku XX wieku. Silny patriarchat, dogmatyczne wychowanie religijne, mocne oddzielenie od plebsu (przy zachowaniu dość sympatycznego, ojcowskiego stosunku do „maluczkich”) były jaskrawym kontrastem wobec dokonujących się przemian kulturowych w Europie. Tarnowscy poznawali ten obcy świat, kiedy w dwudziestoleciu międzywojennym wyjeżdżali na studia do Anglii, a w latach wojny skazani byli na tułaczkę razem z tysiącami innych uchodźców różnych narodowości i wszystkich klas społecznych. Z tego zderzenia arystokraci już się nie podnieśli. „Świat” z całym jego blichtrem stał się o wiele bardziej kuszący niż reguły moralne, które z uporem wtłaczano im do głów. Lata rozłąki z ojczyzną zerwały więzy patriarchalnego posłuszeństwa i stały się granicą, po której przekroczeniu nie było już powrotu do starych formuł.
W rzeczywistości powojennej bohaterowie nie mogli odnaleźć swojego miejsca. Choć związani paszportem z tym, czy innym krajem, byli w rzeczywistości bezpaństwowcami, bez swojego miejsca na świecie. Rozpaczliwie próbowali szukać go, powracając do ojczyzny, ale i tu nie znajdowali spokoju, ponieważ na siłę próbowali odtwarzać model rodziny, który po zerwaniu z tradycyjnym wychowaniem nie miał już odpowiedniego szkieletu moralnego.
„Ostatni mazur” szokuje. Pokazuje świat, który teoretycznie znamy – naszej literaturze nie są obce historie rozpijaczonych, zdradzieckich arystokratów, bon vivantów swej epoki. Ale książka ta jest o tyle wyjątkowa, że przedstawiona w niej przestrzeń jest chronologicznie bardzo nam bliska. Co więcej, ostatnie strony opisują rzeczywistość z początku XXI wieku, a więc historię najnowszą. Pokazują więc historię upadku rodu, która się nie skończyła. Ten upadek trwa i nie widać, aby w najbliższej przyszłości miała nadejść korekta.
Książka:
Andrew Tarnowski, Ostatni mazur, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2008.
* Marcin Dobrowolski, dziennikarz radia PiN.