Marta Bucholc

Gra szklanych paciorków? Hannah Arendt, „Salon berliński”

„Salon berliński” to zbiór esejów. Choćby z tego powodu niełatwo coś o tej książce napisać. Zbiór składa się z tekstów napisanych w latach 1930-1954, czyli w okresie, gdy w życiu autorki działo się wiele, o czym łatwo zapomnieć, jeśli przeoczy się notki bibliograficzne w przypisach. Nie należy więc czytać go jako wyrazu ducha Arendt w jakimś określonym momencie, nie można go czytać jako jednolitego dzieła.

Zbiór ten, w przeciwieństwie do innych wydanych przez Prószyńskiego wyborów tekstów Arendt, nie ma też jednolitej tematyki. Od uwag na temat „Procesu” Kafki poprzez komentarz do „Ideologii i utopii” Mannheima, refleksje nad filozofią Kierkegaarda i zdrowym rozsądkiem dochodzimy do rozważań nad naturą totalitaryzmu i piekłem władzy nazistowskiej. Wszystkie te wątki – znane z innych tekstów Arendt – odbijają się jakby migotliwie i załamują w drobnych esejach. Bardzo rozsądnym zabiegiem jest więc opatrzenie ich wszystkich nagłówkiem „Salon berliński” i umieszczenie eseju pod tym właśnie tytułem na początku zbioru. To w pewnym sensie wybór jednego z wielu możliwych źródeł światła. Daje to całemu zbiorowi dyskusyjną być może, ale niewątpliwą oś kompozycyjną.

Opisywany przez Arendt „salon berliński” z końca XVIII i początku XIX wieku (czy raczej centralny etap rozwoju salonu rozumianego jako instytucja niemieckiego życia kulturalnego oraz jako grupa ludzi bliskich sobie intelektualnie, emocjonalnie i towarzysko) to miejsce szczególne z dwóch względów. Pierwszy z nich wiąże się z obsesyjnym dążeniem członków salonu do samodoskonalenia i samokształcenia. Kazało im ono myśleć i dążyć nieustannie; często błądzili (i w potocznym, filisterskim, i we własnym mniemaniu), nie tracąc jednak wiary w sens dążenia. Pchało ich to – niejako z konieczności – ku estetyzmowi, ale i ku pragnieniu zrozumienia znoszącego społecznie ustanowione granice stanu, smaku i sensu, dzięki któremu potrafili przekraczać i przezwyciężać estetykę. Ta cecha salonu daje świadectwo jego oświeceniowemu rodowodowi. Drugi wzgląd to antyoświeceniowy stosunek członków salonu do indywidualnego cierpienia, które czyni istnienie bardziej rzeczywistym, uzupełniając niedostatki realności wynikłe z ubóstwa duchowego, pretensji i pustki.

To prywatne, indywidualne cierpienie, dzięki któremu człowiek zyskuje znaczenie i prawo do uwagi – tak filozoficznie, jak i salonowo rozumianej – musiało wkrótce ustąpić pola publicznemu nieszczęściu roku 1806. Salon jako bastion osobistego, lecz dzielonego z innymi samopoznania poniósł więc klęskę. Arendt napisała biografię pani „Salonu”, Rahel Varnhagen, w wyrazie uznania dla jej osobistej niezwykłości (i zrozumienia jej historycznej zwyczajności „einer Jüdin aus der Romantik”). Biografia ta jest zarazem epitafium dla pewnego stylu myślenia. Wraz z salonem berlińskim zatraciło się bowiem myślenie, którego wyrazem są wszystkie teksty Arendt, niezależnie od problematyki, jaką podejmuje, czasów, w jakich pisze i tego, jak bardzo osobiste jest to, co zajmuje jej myśli.

Gra szklanych paciorków sprawia przyjemność. Kryształowe drobinki przesypują się przez palce: łowimy oczyma migotliwe refleksy, szklisty szmer melodyjnie brzmi w uszach. Niełatwo zrekonstruować kształt, na który składały się te okruchy.

Książka:

Hannah Arendt, Salon berliński i inne eseje, przeł. Mieczysław Godoń i Sebastian Szymański, Warszawa: Prószyński i S-ka 2008.