Silny

Wojna polsko-polska

No więc, ja słyszałem, że tu można coś napisać o filmie, jeśli się go oglądało. Jeden mi obiecał, że jak napiszę, to mi to puści. Zobaczymy. Jak można pisać o filmie, bo się go oglądało (co, moim zdaniem, jest powodem śmiesznie słabym), to tym bardziej można, jak się było jego głównym bohaterem. Bo ja, na ten przykład, byłem. Andrzej Robaczewski jestem. Ksywa: „Silny”.

Ja wiem, że powiecie, że walę ściemę. I że ten film, to wcale nie o mnie, tylko o Masłoskiej. Ja wiem, że ona i książkę napisała, która była zarzewiem, i że ona się w filmie samym, co i rusz pojawiała, a to jako córka, a to jako pisarka, nawet taka niby-policjantka raz i jako niby-maturzystka też. Ale, ludzie, nie dajcie sobie wciskać kitu! Ona może tam tych swoich, jak to się mówi, supozycji powstawiać, ile chce. Ma prawo – ona teraz szefuje. Ale miał rację ten chudy, też z filmu tylko czarno-białego, co stał w jeziorze i urządzał dyskusje. „Nie można być jednocześnie twórcą i tworzywem”. Nie wiem, czy nie można, ale w polskim filmie to nikomu nie wyszło. Fakt.

Więc głównym bohaterem – to jednak jestem ja. I moje kumpele: Magda, Andżela i Pola. I kumple – przede wszystkim: Lewy. Równy z niego gość. To nasz kwadrat, ten film.

No, ale podobno w recenzji, to trzeba bardziej o osobistych wrażeniach. To ja myślę tak. Po pierwsze, to jest pierwszy film nieamerykański, który ja widziałem, a który się w ogóle da obejrzeć. A trochę to ja filmów widziałem. Bo od tych czasów, o których Masłoska pisała i o których potem ten film zrobili, to się u mnie zmieniło. Ze spidowaniem skończyłem. Prowadzę różne interesy. Mam też wypożyczalnię video. Żona prowadzi. Dlatego też dużo filmów oglądamy przy weekendzie. Ażeby klientowi mogła doradzić, ocenić czy dobrze inwestuje ciężkim swym znojem zarobione polskie peeleny.

Napisali w gazecie, że to polskie „Pulp Fiction”. Ja tego nie kupuję. Już bardziej pod Lyncha podchodzi. Historia się rozkleja, poszatkowane to jak facjata gościa, co nie oddał kasy w terminie, i takie pętle w narracji porobione. Że niby w „Pulp Fiction” też? No, ale tam to się wszystko na koniec składa. Tutaj jest jak w „Autostradzie” czy w tym drugim Drajwie – się te końce na koniec nie zaplątują, tylko luźne zostają. Muzyka kozacka. I obrazki kozackie. Efekty jak w tych chińskich, nowych produkcjach, tylko bardziej do śmiechu. No i Borys. Borys – podstawa. Nie wiem, po kiego tak klnie, i po co tyle razy goły lata, ale zagrał – gitowo. Fakt. Sam bym się lepiej nie zagrał.

Mam taką jeszcze refleksję, którą pragnąłbym się z Państwem podzielić, że zrobili nareszcie w tej Polsce naszej, film o normalnych ludziach. Polskich normalnych ludziach. Normalny film. Bo dotąd, to nie. Jak wzięli i zrobili film o człowieku, z niedużego miasta– to albo to takie nasłodzone, namiodzone, jakby sami zakonnicy i siostry miłosierdzia u nas mieszkały albo, buch, o drugą bandę, poważne, ponure, dostojne jak nauczycielka od ruska w trakcie akademii. Tylko się pochlastać. A jak o ziomach z bloków – to też albo, że bidulki niekochane, biedne, społecznie nie ze swojej winy wykolejone albo taka zbydlęcona masakra, że bez tresowanego owczarka, robota do detonacji i egzorcyzmu ani przystąp.

A tu jest inna prawda ekranu. Jasne, że wariat był ze mnie wtedy, to i film jest wariacki. Ale tu ja jestem człowiekiem. Może niesympatycznym, może nie za gładkim dla kogoś, ale kto każe mnie lubić i kartki z wakacji wysyłać? To nie reklama oenzetu. Ale ja też nie jestem żadne groźne zarazki w sanitariacie, żaden kataklizm marsjański, żaden huragan, co wionie, nie wiadomo skąd, nie wiadomo czym, rozpirzy, rozwali, nic nie zostawi, tylko uciekać. Albo zwalczać środkami czystości z importu z Raichu, grodzonymi osiedlami i monitoringiem w sklepach z towarem luksusowym. Chcecie jeść swój strach, to jedzcie. Na zdrowie. Ale to gdzie indziej. Na tym filmie się nie pożywicie. Respekt Panie Reżyserze. Respekt Borys. Respekt Masłoska.

Andrzej „Silny” Robaczewski.

Film:

Wojna polsko-ruska (2009); reżyseria: Xawery Żuławski.

* Maila otrzymał, stylu i przekleństw pozbawił, przesłał dalej: Łukasz Kowalczyk.