Szemrze. Wariatka szemrze, kiedy siadam obok. Nie rozróżniam słów, ale jej fraza jest płynna, nie załamuje się, czasem podnosi poziom dźwięku i nagle robi pauzę. Pauza wypełniona gestem, który dostrzegam kątem oka. Nie on jest istotny, słucham pauzy. Za nami basso continuo, fontanna. Kontrapunkty, dzieci w strumieniach wody krzyczą. Wraca linia melodyczna, wariatka wzmacnia prawą rękę, forte, forte. Pasja w pełnym rozwoju. Nikt nie zna tego utworu, wariatka też nie, a przecież to nie jest improwizacja. Przerywam występ. Odchodzę. Zostawiam rozsianych słuchaczy. Naprzeciwko budynek opery, blady, duży. Jest duszno, potwornie duszno.

Poznań, 25.06.09. Po południu.