Szanowni Państwo,
wakacje trwają, ale niektórzy już wrócili do swoich zajęć, innych wkrótce to czeka… Co nas inspiruje tu i teraz? Co inspiruje najlepszych artystów na co dzień? Czy możemy brać z nich przykład? Krzysztof Penderecki kocha patrzeć na drzewa, Agnieszka Holland robi zdjęcia chmurom, Józef Wilkoń rzeźbi krowę, którą pamięta z dzieciństwa, a Stasys Eidrigevicius lata samolotem, w którym fruwają godziny… :-) A co inspiruje Państwa np. w poniedziałek rano…? Gorąco zapraszamy do lektury wyjątkowych tekstów, a także do dzielenia się komentarzami !
Redakcja
Krzysztof Penderecki
Odchylenia od czystej formy
W sztuce musi być porządek, forma czysta i krystaliczna, ale muszą być też odchylenia od porządku, także harmonicznego.
Żyję według praw przyrody, dlatego dla mnie drzewa to istoty żywe, które także mają swoje prawa. Odkąd zajmuję się moim parkiem, piszę dużo w Lusławicach. Tam mam czas. I właśnie tam pojawia się równowaga. Wydaje mi się, że równowaga w sztuce, w życiu, w kontakcie z przyrodą jest bardzo ważna, ale tego nie można werbalizować. Bo jak słowami określić to, że zainteresowanie drzewami przekłada się na taką a nie inną muzykę?
Dla mnie ważny jest porządek, spokój, robienie czegoś, co zostaje. I nie mówię tylko o muzyce, ale i o drzewach. Ważne jest myślenie o czymś, co nie jest na dzisiaj. Sadząc park, trzeba zastanowić się, jak będzie on wyglądać za pięćdziesiąt lat. Tak samo jest z pisaniem muzyki. Ja nie piszę na dziś.
*Krzysztof Penderecki, kompozytor.
* * *
Józef Wilkoń
Krowa to przelewająca się forma
Z samego rana mam najtrudniejszy okres. Muszę dojrzeć. Lubię wtedy dwie, trzy godziny posiedzieć w ogrodzie. Potem, kiedy już biorę się do pracy, inspiruje mnie natura. To jedno słowo oznacza wszystko: las, niebo, materię, którą daje mi przyroda – czyli drewno. Drewno piękne z natury, uformowane przez słońce, wiatr, deszcz, pozornie martwe, ale przecież żywe. Robię z niego najróżniejsze rzeczy. Szczególnie zwierzęta, które przewijają się w całej mojej twórczości. Z mniejszych kawałków rzeźbię teraz pieski w budach, które – sfotografowane – posłużą niedługo za przestrzenne ilustracje do książek. Przygotowuję także duże, wręcz monstrualne formy. Ostatnio powstała krowa. Za inspirację posłużyła moja krowa z dzieciństwa, którą sam pasłem. Każdy zapewne widział, jak charakterystycznie wygląda to zwierzę, kiedy leży na pastwisku. Cielsko przelewa mu się na jeden bok, jedną tylną nogę układa pod brzuchem, dwie przednie podciąga pod siebie… Moja rzeźba to również taka przelewająca się forma. Najładniej to widać, kiedy patrzy się na nią od tyłu.
*Józef Wilkoń, malarz, grafik, rysownik.
**Ogromną rzeźbę krowy i inne prace artysty od 20 września będzie można oglądać na wystawie w Pałacu w Jabłonnie.
* * *
Agnieszka Holland
Fotografuję chmury
Dla mnie bardzo ważne jest światło. Dlatego nigdy nie śpię przy zasłoniętym oknie. Żeby widzieć, jak słońce wstaje. Teraz budzę się zresztą bardzo wcześnie i to daje mi specyficzny rodzaj energii. Tak jak ważne jest dla mnie światło w życiu, tak i w odbiorze sztuki. Zawsze bardzo ważne było dla mnie w malarstwie. Kocham też chmury. Kiedy tylko widzę jakąś piękną chmurę, zaraz muszę ją sfotografować: zupełnie nie wiadomo po co!
*Agnieszka Holland, reżyser.
** Premiera najnowszego filmu „Janosik. Prawdziwa historia” w reżyserii Agnieszki Holland i Kasi Adamik odbędzie się 26 sierpnia w Nowym Sączu.
* * *
Stasys Eidrigevicius
W samolocie godziny fruwają
Oglądam rzeczywistość przez swój pryzmat. Po swojemu widzę to, czego inni nie widzą. Czasami zwracam uwagę na szczegóły, które w moich pracach stają się ważne. Notuję, szkicuję. Inspiracje – to nowe miejsce, nowy wspaniały człowiek, wybitny spektakl czy obraz. Kwitnący sad albo płacz ludzi przy grobie. To, co nie zostawia mnie obojętnym. Uwielbiam to, co wybitne. Co porusza.
Podczas lotu samolotem – na przykład teraz niedawno – podróż do Tokio. W samolocie przez te długie godziny rysowałem. Cały notes 21×30 centymetrów, kart 50. Te kartki rysowałem czerwonym piórem, kupionym na Piwnej. W samolocie zasłonili okna. A światło przy mnie było popsute. Japonka siedząca obok pozwoliła zapalić. Ona spała, światło padało na nią i na mój zeszyt.
Rysowałem jak opętany. Bo to był dzień moich urodzin. Okrągłych. Nie dostałem listów ani miłych odznaczeń. Może to i dobrze. Artysta ma być samotnikiem, rozmawiać z Bogiem przez dzieła sztuki. To Bóg mi przysyła pomysły, idee, zwykle nad ranem – o piątej. W samolocie godziny fruwają – bo co chwila inny punkt kuli ziemskiej z własnym czasem. Czas staje się względny.
Komórka w Japonii nie działała. Po tygodniu – kiedy wylądowałem na Okęciu – telefon ożył. Przyleciały wiadomości – pozdrawiam – pozdrawiam. Wszystkiego najlepszego. Od paru przyjaciół, znajomych, i tych, którzy pamiętali. Z Polski, Litwy, ze świata.
Za dwa dni był wernisaż w Muzeum Powstania. Dobrze, że tam. Każdy z nas w sobie ma muzeum własnego powstania. Nie zgadzamy się z tym, co nam mówią niemądrzy. Nabieramy sił. Musimy być silni.
Artysta nabiera sił na dzieło. Zwykle, kiedy jest ciężko. Kiedy coś boli. No i czasami, kiedy sad kwitnie.
* Stasys Eidrigevicius, malarz, grafik i rysownik.