Dla porządku podaję jego znaczenie słownikowe (za PWN-Oxford):
antics npl (comical) błazeństwa n pl; pej wygłupy m pl infml

Feerią antyków epatuje ze sceny trio wokalno-taneczne, które bierze udział w spektaklu TRE DONNE – TRE DESTINI. Wykorzystano w nim, tworząc opowieść o kobiecej niedoli, fragmenty trzech dzieł Jerzego Fryderyka Haendla.

Obcujemy więc z Lukrecją, Armidą i Agrypiną. I pogrążamy się w mechanicznej zadumie nad sensem ruchomych obrazów na scenie.

Lustro.
Kurtyna. Miednica. Miecz.
I czarne pierze, co z góry leci.
Gdyby nakręcić To w wersji czarno-białej i bez dźwięku, niemy film śmiało mógłby nosić tytuł „Hommage à Bruce Lee”.

Prawo, lewo, lewo, skłon.
Dwa szpagaty, ręka, noga.

Piękny głos Olgi Pasiecznik gubi się w gęstwinie ruchów.

Szkoda, bo w pamięci zostaje mi tylko wysmażona w WOKu gęsta choreografomania, która doszczętnie zadeptuje muzykę.

Spektakl:

Georg Friedrich Haendel

TRE DONNE – TRE DESTINI
Monodram w jednym akcie

Olga Pasiecznik Lucrezia, Armida, Agrippina

Izadora Weiss, Michał Łabuś taniec

Maria Papuzińska-Uss skrzypce
Agnieszka Rychlik skrzypce
Jakub Kościukiewicz wiolonczela
Anton Birula teorban, gitara barokowa
Ewa Mrowca klawesyn

Izadora Weiss reżyseria i choreografia
Marlena Skoneczko scenografia

Warszawska Opera Kameralna, 30 września 2009 r.