Łukasz Pawłowski
Kto chce zostać bolszewikiem?
Podobno po obejrzeniu „Pancernika Potiomkina” Joseph Goebbels nazwał pierwsze słynne dzieło Siergieja Eisensteina „wspaniałym filmem, niemającym swojego odpowiednika w historii kina”. Zdaniem niemieckiego ministra propagandy „po jego obejrzeniu każdy, kto nie ma silnych przekonań politycznych, może stać się bolszewikiem”.
O sile oddziaływania filmu Eisensteina krążyły legendy. Najsłynniejsza sześciominutowa scena masakry cywilów na schodach odesskich zyskała status kultowej. Film wywoływał na widzach tak silne wrażenie, że w krajach zachodnich, w których go rozpowszechniono, niejednokrotnie po zakończeniu seansów dochodziło do starć pomiędzy wychodzącymi z kina robotnikami a pilnującą porządku policją. Właśnie z obawy przed możliwym powstaniem klasy robotniczej dystrybucja filmu została zakazana między innymi we Francji, Wielkiej Brytanii i… nazistowskich Niemczech. Widać, że Goebbels naprawdę doceniał siłę perswazji najważniejszej ze sztuk. Jednak prawdziwa wartość całej twórczości reżysera, a szczególnie tego filmu, po ponad dziewięćdziesięciu latach od wybuchu Rewolucji i niemal dwudziestu od jej kompromitującego upadku, leży zupełnie gdzie indziej.
Siergiej Eisenstein był – przynajmniej na początku swojej kariery – zadeklarowanym komunistą, głęboko wierzącym w ideały tego ustroju. Jako student trzeciego roku architektury w petersburskim Instytucie Inżynierii zdecydował się porzucić szkołę i wstąpił w szeregi Armii Czerwonej. Postąpił tak, choć doprowadziło to do zerwania kontaktów z ojcem, który stanął po stronie Białych i ostatecznie zdecydował się na emigrację. Eisenstein tymczasem zaangażował swój talent na rzecz Rewolucji. Nie oznacza to jednak, że całkowicie go dla niej poświęcił.
„Pancernik Potiomkin” to film wspaniały przede wszystkim pod względem formalnym. Eisenstein zawarł w nim wiele pomysłów, które na trwałe zapisały się w historii kina. Szczególną obsesją stała się dla niego sztuka montażu. Uważał ten element za najważniejszy dla sposobu recepcji filmu. Rodzajów montażu wyróżnił co najmniej kilka. W „Pancerniku” najczęściej stosował tzw. montaż kontrastów polegający na zderzaniu ze sobą przeciwstawnych ujęć, w dynamicznych przeskokach od zbliżeń do planów ogólnych. Celem tych nowych rozwiązań było wywołanie u widzów jeszcze silniejszych emocji. Połączenie dwóch odmiennych obrazów stanowiło także środek wyrazu dla metafor i najważniejszych idei. Wkrótce potem, po dojściu do władzy Stalina, okazało się to jednak zbyt innowacyjne. Twórczość Eisensteina nie pasowała do kształtowanego powoli wzoru filmu socrealistycznego. Kolejny film reżysera, „Październik”, poświęcony zdobyciu Pałacu Zimowego w Petersburgu, spotkał się z miażdżącą krytyką, a jemu samemu zarzucono „grzechy formalizmu”.
Obecnie to właśnie owa „grzeszność” przyciąga do jego filmów kolejne pokolenia widzów. Eksperymenty z kątem ustawienia kamery i dostosowujący się do wagi wydarzeń rytmiczny, pulsujący montaż sprawiają, że dynamika takich filmów jak „Pancernik Potiomkin” jest zaskakująca, nawet jak na dzisiejsze standardy. Eisenstein potrafi na ponad godzinę przykuć uwagę współczesnego widza, przyzwyczajonego do japońskich animacji i hollywoodzkich zwiastunów filmowych. Jak na film niemy sprzed ponad siedemdziesięciu lat, to nie lada osiągnięcie.
Dziś widmo komunizmu na dobre pożegnało się z Europą i widok strajkujących marynarzy lub mas robotniczych rozstrzeliwanych przez carskich żołnierzy raczej nie tchną w nie nowego ducha. Nie zmienia to tego, że film Siergieja Eisensteina nadal warto oglądać i to z co najmniej dwóch powodów. To przede wszystkim kamień milowy w rozwoju sztuki filmowej, który podobnie jak „Obywatel Kane” Wellesa do dziś stanowi źródło inspiracji. A co jeśli nawet ktoś nie jest zainteresowany historią kina? Niech także obejrzy. Ostatecznie to także świetny film akcji.
Film:
„Pancernik Potiomkin” („Броненосец «Потёмкин»”), reż. Siergiej Eisenstein. Data premiery: grudzień 1925 r.
* Łukasz Pawłowski, doktorant w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego.