Łukasz Jasina

A mi się podobało…

Lubię Jamesa Camerona, a dokładniej zrobione przez niego filmy. „Titanica” najbardziej, ale i „Obcych” znoszę, choć klasyka Scotta wolę zdecydowanie. Cameron to reżyser porządny, pracuje doskonale i robi pożytek z posiadanego budżetu.

„Avatar” wygląda barokowo i wystawnie. Estetyka wgniata w fotel, a Sigourney Weaver jest wciąż seksowna, choć do wieku naszych babć dobiega.

Mamy tu wspaniale metafory międzyludzkiej przyjaźni; mamy też wyraźne rozgraniczenie dobra i zła. Prostocie scenariusza nie można niczego zarzucić – wszystko jest jak trzeba. Przybysze, tubylcy – jeden z przybyszów poznaje prymitywną kulturę, która wcale nie jest prymitywna. Dużo tu ładnych scen.

Cóż, że losy tubylców toczą się zazwyczaj inaczej niż w filmie. Zazwyczaj dominująca cywilizacja morduje w końcu wszystkich i buduje kopalnię. Przydarzyło się to i w Kongo, i w Indonezji. My, bogaci ludzie Zachodu mamy z tego same profity. Ale wzruszamy się wciąż sprawiedliwą walką dzikich.

Jestem człowiekiem przesadnie sentymentalnym i jak wielu tak zwanych intelektualistów w głupawych, amerykańskich filmach szukam idealnych wyobrażeń miłości. W „Avatarze” było blisko – prawdziwe uczucie zwyciężyło – cóż z tego, że naprawdę to się nie zdarza? To było piękne – płakaliśmy w kinie i wierzyliśmy przez chwilę w marzenia. Brawo panie Cameron! W imieniu płaczliwych – dzięki!

Film:

„Avatar”
Reżyseria: James Cameron
Dystrybucja: Imperial CinePix
USA 2009

* Łukasz Jasina, historyk, publicysta, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 1 (51) / 2010 z dn. 5 stycznia 2010 r.