Radosław Bolałek
Czy komiksy się czyta, czy ogląda?
Choć od pewnego czasu media zdają się częściej dostrzegać komiks, niestety wciąż większość artykułów i wywiadów nie wychodzi poza pewne ramy. Oprócz kwestii „komiks jest nie tylko dla dzieci, są i poważne albumy dla dorosłych” oraz pytania „czy komiksy to sztuka?” często roztrząsany jest problem „komiksy się czyta czy ogląda?”.
Zaczynanie kolejnego artykułu od informacji o dojrzałości medium ma swoje dobre strony. Trudno bowiem nie przyznać racji, iż w Polsce nadal pokutuje opinia, że tego typu forma przekazu jest stosowna jedynie wobec dzieci lub półanalfabetów. Jednak powtarzanie tego jak mantrę i podawanie za każdym razem przykładu „Mausa” jako komiksu nagrodzonego Pulitzerem1 może wywołać wrażenie, że jest to jedyne dzieło warte uwagi. Natomiast od roku 1922 wspomniana nagroda przyznawana jest w kategorii „Editorial Cartooning”, w dziedzinie uprawianej u nas przez Marka Raczkowskiego czy Zbigniewa Jujkę, którzy często tworzą jednokadrowe gagi, choć trafiają się w ich dorobku również komiksy. Co prawdaż nurt ten nie kojarzy się zbyt poważnie, jednak często zwraca uwagę na istotne problemy.
Trochę mniej trafne jest pytanie o to, czy komiks jest sztuką. Nikt przecież nie zaczyna od tego typu pytań rozmów z pisarzami czy reżyserami. Nie ma również wątpliwości, jeśli chodzi o malarstwo lub rzeźbę, chociaż chyba każdy przynajmniej raz w życiu spotkał się z jeleniami na rykowisku czy figurkami krasnali. Komiks jest medium – niesie przekaz, zapewnia rozrywkę i posiada mniejsze lub większe walory artystyczne. To, czy jest sztuką, czy nie, zależy już od pojedynczego utworu. Dlatego zarówno piętnowanie komiksu jako całości jest nie na miejscu, ale jednocześnie wychwalanie całego medium może prowadzić do nieporozumień, gdyż jak każda forma przekazu może służyć niekoniecznie jednoznacznie słusznym celom. Przykładem może być angażowanie się komiksu w politykę – w USA bohaterowie komiksowi agitowali za Obamą, w Polsce Tytus za PiS-em. Oczywiście zaangażowany nie zawsze musi oznaczać „zły”. Dobrze, jeśli promuje szczytne idee, a nie konkretne osoby. Z reguły takie komiksy w warstwie scenariuszowej czy graficznej nie są nawet poprawne, a już na pewno nie można ich nazwać sztuką.
Natomiast pytanie o to, czy komiksy należy czytać, czy oglądać, wywołuje wśród miłośników gatunku chyba największy uśmieszek politowania. Jednak zupełnie niesłusznie, gdyż wiele osób nie mających na co dzień styczności z tym medium, najzwyczajniej w świecie nie wie, jak tę formę przekazu odbierać. Najczęstsze odpowiedzi na to wyśmiewane pytanie brzmią „to zależy od komiksu” albo „ trochę się czyta i trochę ogląda”. Pierwsza odpowiedź jest jak najbardziej nietrafiona, gdyż sposób odbioru nie jest zależny od konkretnego utworu. Bliższa prawdy jest natomiast druga odpowiedź, ale też nie kompletna. Można w tym miejscu znów posiłkować się analogią do innych sztuk, chociażby malarstwa. Na ten przykład „Wieczerza w Emaus”2, której autorem był Michelangelo Merisi da Caravaggio. Patrząc na obraz, możemy podziwiać doskonałość kompozycji, zachwycać się kolorami, grą światła i cieni, czyli walorami artystycznymi. Jeśli nawet rzuciliśmy jedynie na niego pobieżnie wzrokiem, to odczytamy (często nawet nieświadomie) jakieś znaczenia. W pierwszej chwili przyjdzie nam pewnie na myśl, że scena rozgrywa się w przeszłości, może nawet umiejscowimy ją w czasach Jezusa, a jeśli to zrobimy, od razu pomyślimy, że to pewnie jakaś scena z Nowego Testamentu, a później może zaczniemy rozpoznawać postacie. Zdolność czytania jest umiejętnością nabytą. Dlatego jeśli przed tym obrazem postawimy osobę z zupełnie odmiennego kręgu kulturowego, to istnieje spore prawdopodobieństwo, iż nie odczyta ona tego, co my, a nawet odczyta błędnie. Natomiast osoba zaznajomiona ze sztuką będzie potrafiła odczytać z obrazu jeszcze więcej – np. zgniłe jabłka i figi jako symbol grzechu pierworodnego. Podobnie jest z komiksami, możemy podziwiać rysunek, kompozycje plansz czy dobór kolorów (lub grę czerni w wypadku komiksów czarno-białych), ale nie czytając, nie zrozumiemy treści. Jednak to czytanie jest zgoła odmienne niż w malarstwie.
Pierwsza podstawowa różnica polega na przeciwieństwie jeden – wiele. Obraz może wchodzi w skład jakiejś serii, jednak i w takich wypadkach można każdy z elementów odczytywać osobno. Natomiast komiks musi składać się przynajmniej z dwóch kadrów. Jeśli obrazy należy odczytywać w określonej (niezmiennej) kolejności, która tworzy określoną historię, wtedy mamy do czynienia ze sztuką sekwencyjną, czyli komiksem. Płótno jest jedynie nośnikiem, przedstawienie może być nie tylko na papierze, ale chociażby na murze, a ostatnio coraz częściej na ekranie komputera. Zaś jeden kadr nigdy komiksem nie jest, bez względu na technikę i formy używane powszechnie w medium (np. dymki czy onomatopeje). Dlatego od odbiorcy wymagane jest śledzenie fabuły i odczytywanie każdego z kadrów we właściwej kolejności3. Aby było to możliwe, twórca musi zachować układ, który byłby intuicyjny i zgodny z przyjętymi w komiksie zasadami4. Zdarza się, że kadry są numerowane, jednakże dość często świadczy to o nieporadności autora wobec medium.
Druga podstawowa różnica również polega na odczytywaniu. W wypadku obrazów nie jest to aż tak istotne (chociaż i tu zdarzają się wyjątki), od którego rogu zaczniemy odbiór treści. Natomiast odczytywanie kadrów ma określony przebieg – tak jak ma to miejsce w wypadku ich kolejności.
Odrębną kwestią jest już sam odbiór komiksu. Warstwę graficzną odczytuje się podobnie do obrazów – wszystko, co jest nam znane na podstawie naszych doświadczeń i wiedzy. Najprościej będzie rozpoznać reprezentacje graficzne elementów z życia codziennego – stół, dziecko, szpital itd. Tak jak w wypadku obrazu, nieco trudniej odczytuje się natomiast wszystko, co alegoryczne, gdyż często będzie to zależne od wiedzy czy kraju pochodzenia odbiorcy. Oczywiście należy pamiętać, że wciąż rozmawiamy o pewnym ideale, gdzie rysunki są przejrzyste. Nie każdy urodził się Matejką (albo przynajmniej twórcą Thorgala – Grzegorzem Rosińskim) i nikt nie oczekuje, że wszystko będzie przedstawione w sposób realistyczny. Rysownik musi znać swoje możliwości, a i dobrze, żeby zdawał sobie z nich sprawę scenarzysta, jeśli to nie jest komiks autorski. Stosując uproszczenia, można uczynić dzieło niebanalnym, a zarazem czytelnym. Natomiast słowo pisane w komiksie może również nieść te same pułapki, co każdy inny przekaz stosujący ten element. Również przekaz (o ile odbiorca potrafi czytać ze zrozumieniem w danym języku) uzależniony jest w dużej mierze od sprawności językowej twórcy (ewentualnie tłumaczy i zespołu redakcyjnego). Oczywiście nadal może pojawiać się warstwa ukryta – alegoryczna. Jednak to, co wyróżnia komiks – to połączenie słowa pisanego i grafiki. Na taką skalę obecnie niespotykane w żadnym innym medium. Chociaż zdarzają się np. formy prasowe, w których obraz uzupełniają słowa (lub na odwrót), z reguły jednak mamy w nich do czynienia z elementem dominującym. Natomiast komiks jest symbiozą. Słowa i obraz nie powinny się dublować (chyba, że jest to celowy zabieg), a odbiorca musi czytać jedno i drugie. Nie jest natomiast powiedziane, że słowa są elementem niezbędnym. Jeśli autor jest w stanie przekazać wszystko za pomocą rysunku, który zostanie prawidłowo odczytany, nic nie stoi na przeszkodzie, by to zrobił. Częstokroć przychodzi z pomocą coś, co występuje pod nazwą „język komiksu”, czyli zbioru elementów charakterystycznych dla tego medium (odpowiadających w języku naturalnym słowom) oraz metod ich zastosowania (inaczej rzecz ujmując zasad gramatycznych).
„Język komiksu” jest tematem tak szerokim, że na zachodzie i w Azji pojawiły się obszerne publikacje traktujące wyłącznie o tym zagadnieniu. Wśród najbardziej znanych elementów są dymki, onomatopeje i nawet same kadry (często uznawane za odpowiedniki zdań w języku komiksu), które również mogą nieść przekaz swoim kształtem czy wielkością. Trochę mniej znane, ale obecnie łatwo rozpoznawalne, są speed-lines, czyli kreski symbolizujące ruch. Wiele elementów jest zmiennych w zależności od regionu, chociażby przedstawienie śpiącego bohatera w komiksach o zabarwieniu humorystycznym. W europejskich komiksach nad taką postacią unosić się będą litery ZZZZZZ (chociaż możliwe są inne warianty, jak chociażby dymek z piłowaniem drewna), a w azjatyckich śpiącemu będzie wystawała duża bańka z nosa.
Wspomniane zostało, jak ważny jest warsztat pisarki i graficzny twórców, ale również pisałem o symbiozie, jaką jest komiks. Dlatego nawet najlepszy pisarz z genialnym rysownikiem mogą stworzyć utwór, który jako komiks będzie kiepski. Jednak nie ma co przytaczać negatywnych przykładów, lepiej spojrzeć na tych, co potrafią wykorzystać język komiksu, tworząc dzieła, które są zrozumiałe na całym świecie – Shaun Tan czy Jirō Taniguchi. Miłego czytania!
Przypisy:
1 Co nie jest do końca prawdą, gdyż to Art Spigelman otrzymał nagrodę, a w argumentacji zostało dopisane, że za „Mausa”.
2 Mam na myśli tę pierwszą z 1601 roku.
3 Istnieją zabawy formą komiksową, gdzie kadry można odczytywać w różnej kolejności, ale jest to dość marginalne zjawisko.
4 Proces ten, podobnie jak proces odczytywania kadrów, jest wbrew pozorom dość skomplikowany i wymagałby dość szczegółowego omówienia w odrębnym artykule.
* Radosław Bolałek, właściciel wydawnictwa Hanami, badacz komiksu, japonista, informatyk, ekonomista.
„Kultura Liberalna” nr 62 (12/2010) z 23 marca 2010 r.