Paweł Marczewski

Prostaczek, cynik i pijane pianino. O „Dobrym sercu” Dagura Káriego

Choć bohaterowie kolejnych filmów Dagura Káriego mówią różnymi językami, a reżyser pilnuje, aby każda historia rozgrywała się w innym otoczeniu – od niewielkiego, islandzkiego miasteczka zagubionego wśród bezkresnej bieli, po duszące się od smogu amerykańskie miasto – to przenoszenie się z kraju do kraju, od języka do języka dowodzi jedynie, że nigdzie na świecie nie brakuje podobnych ludzkich typów. Kári upodobał sobie outsiderów wszelkiej maści. Czasem zgryźliwych i zgorzkniałych, a czasem patrzących na świat szeroko otwartymi, zachwyconymi oczami. Jego postacie składają się na barwną galerię odszczepieńców, frustratów, samotnych poczciwców.

Bohaterowie “Dobrego serca”, najnowszego filmu Islandczyka, świetnie pasują do tej zbieraniny. Lucas i Jacques trafiają na sąsiednie szpitalne łóżka. Pierwszy po nieudanej próbie samobójczej, drugi po kolejnym zawale. Lucas jeszcze do niedawna mieszkał pod mostem, za jedynego towarzysza mając malutkiego kotka. Jacques do szpitala trafił prosto ze swojego zagraconego, brudnego mieszkania, znajdującego się nad prowadzonym przezeń równie zagraconym i brudnym barem. Stary, zgorzkniały, nienawidzący ludzi barman oczekuje od życia już tylko jednego: że pozwoli mu przekazać bar komuś, kto zadba, żeby kultywowane w nim były szczytne tradycje pogardzania ludźmi, wypraszania za drzwi przypadkowych gości i parzenia kawy zgodnie z skomplikowanym rytuałem, w którym liczy się każdą sekundę. Lucas, boży prostaczek o twarzy wiecznie zdziwionego dziecka, trafia zatem pod skrzydła cynika i mizantropa. Jak łatwo można się domyślić, wzajemna relacja z czasem zamieni się w przyjaźń, która wpłynie na nich obu. Sytuacja skomplikuje się jednak dodatkowo, kiedy w ich uporządkowane życie, odmierzane kolejnymi filiżankami kawy i kieliszkami alkoholu, wkroczy nieoczekiwanie April, wyrzucona z pracy stewardessa, która panicznie boi się latać…

Film Káriego nie jest ani melodramatem – za dużo w nim czarnego, złośliwego humoru – ani dramatem psychologicznym. Na to zbyt proste są tu motywacje bohaterów przypominających raczej wyraziste charaktery rodem z baśni, moralitetu czy comedii dell’arte. „Dobre serce” nie zawiera ani spektakularnych zwrotów akcji, ani szczególnie błyskotliwych dialogów. Nie odkrywa jakiś nowych, nieoczekiwanych prawd o ludzkiej psychice. Choć zakończenie jest przewrotne, trudno powiedzieć, że jest dla widza szczególnie zaskakujące. Siła filmu Islandczyka leży w drobnych szczegółach, w pieczołowicie budowanej atmosferze – może nie tyle w skomplikowanych portretach psychologicznych bohaterów, co w ich twarzach, gestach, drobnych przyzwyczajeniach.

Kári snuje na ekranie nostalgiczną balladę, śpiewaną ochrypniętym głosem i, w przerwach między zwrotkami, suto podlewaną alkoholem. Bar Jacquesa to miejsce jak z piosenek Toma Waitsa – brudne szyby, lepki kontuar, zgryźliwy barman i goście, którzy bardziej niż bywalców modnych lokali przypominają cyrkową trupę. Kwiaciarz-seksualny frustrat, żigolak o aparycji policjanta ze starych, amerykańskich kryminałów, milczek wychylający codziennie jedno espresso. Do tego obowiązkowo pianino. Rozstrojone, a może po prostu – jak u Waitsa – pijane.

“Dobre serce” zdradza filmowe pokrewieństwa Islandczyka. Po drodze mu zapewne z Akim Kaurismakim, z jego upodobaniem do pokaleczonych przez życie postaci snujących się bez wyraźnego celu po opustoszałych lokalach. Z Jarmuschem, z jego ironicznym poczuciem humoru pomieszanym z sympatią dla bohaterów. Może też z Susanne Bier, z jej umiejętną grą na intensywnych, najprostszych emocjach. Kári tworzy swoistą republikę odszczepieńców, ze stolicą w tanim barze mieszczącym się gdzieś w bocznej uliczce i godłem w formie opróżnionej szklanki. Niewiele widza w tej krainie zaskoczy. I dobrze. W kinie miło czasem zapuścić się do takich nieco zatęchłych miejsc, w których kurz pachnie znajomo.

Film:

„Dobre serce”, reż. Dagur Kári
Dystybutor: Gutek Film

* Paweł Marczewski, historyk idei, socjolog, eseista. Doktorant w Instytucie Socjologii UW. Członek redakcji „Przeglądu Politycznego” oraz redakcji „Kultury Liberalnej”. Dziennikarz miesięcznika „Europa”.

„Kultura Liberalna” nr 71 (21/2010) z 18 maja 2010 r.