Bartosz Biedrzycki
Rany wylotowe
„Rany wylotowe” to bez wątpienia jeden z najważniejszych komiksów ostatnich lat. Zapowiedziany dawno temu przez specjalizujące się w ambitniejszych pozycjach wydawnictwo Kultura Gniewu rozbudzał apetyt polskich fanów, czekających niecierpliwie na opóźniającą się premierę.
W grudniu zeszłego roku, na zaproszenie „Kultury Liberalnej” autorka tej niezwykłej powieści graficznej spotkała się z polskimi czytelnikami przy okazji prywatnej wizyty w Warszawie.
Córka dwójki uznanych lekarzy, mieszkająca w Tel-Avivie Rutu Modan z komiksem związana jest od dawna. W połowie lat 90. została redaktorem hebrajskojęzycznego wydania magazynu MAD. Czytelnicy zagraniczni znają ją także dzięki współpracy z magazynem „New York Times”. Przez kilka miesięcy jej krótkie historie publikowane były na stronie pisma.
Opublikowane w 2007 roku „Rany wylotowe” to bardzo współczesna i bardzo trudna historia obyczajowa. Odznaczona Nagrodą Eisnera, najbardziej prestiżowym trofeum branży (zwanym czasem komiksowym Pulitzerem), jest to opowieść o ludziach – o ich związkach, a raczej ich rozpadzie, zaniku więzi, marazmie, zobojętnieniu.
Koby, dwudziestokilkuletni taksówkarz z Tel-Avivu poznaje pewnego razu Numi – młodą dziewczynę, która twierdzi, że była związana uczuciowo z jego ojcem. Ojcem, dodajmy, który prawdopodobnie zginął w zamachu terrorystycznym, co dziewczyna próbuje ostatecznie ustalić.
Koby, nie jest temu specjalnie chętny. Jego relacje z ojcem były w najlepszym wypadku chłodne – od bardzo dawna nie utrzymywali kontaktu. Mimo sceptycyzmu, pomaga Numi przy prowadzeniu jej prywatnego śledztwa, a między tą dwójką zaczynają pojawiać się uczucia zgoła inne, niż wspólna sprawa.
Modan bezlitośnie portretuje rozpad więzi rodzinnych i społecznych. Pozornie beznamiętnie pokazuje powszedniość śmierci w ogarniętym trwającą od dziesięcioleci wojną Izraelu. Portretuje zwykłych ludzi dyskretnie, w ich codziennym, niby-zwyczajnym życiu. Nie ocenia, nie wartościuje, a jednak z jej opowieści wyciągnąć można wnioski bardzo nieprzychylne dla bohaterów.
W tej opowieści nie ma sentymentów, to smutny, ale niemal kliniczny, analityczny obrachunek z rzeczywistością, w jakiej autorce przyszło żyć. Kliniczny, ale za to niezwykle trafny i urzekający niezwykła oprawą graficzną.
Charakterystyczne, pozornie uproszczone i niewyszukane rysunki idealnie oddają realistyczną treść. Przywodzące na myśl najlepsze dokonania ilustracji prasowej, przypominające odrobinę secesyjne grafiki szkice są dodatkowo w niezwykle wyszukany sposób pokolorowane. Na pierwszy rzut oka bezduszna cyfrowa warstwa kolorystyczna okazuje się niezwykle starannie przygotowana i sprawia, że specyficzna kreska Modan uzyskuje niesamowitą wyrazistość.
„Rany wylotowe” to nie jest komiks dla każdego. Jest to opowieść trudna, bardzo wymagająca od czytelnika, łatwo przy pierwszym czytaniu zgubić jej sens i odnieść wrażenie, że to tylko płytka opowiastka o chłopaku, którego nie zainteresowała śmierć ojca. Uznanie nie każdego czytelnika znajdzie też forma graficzna historii.
Warto jednak dać jej szansę, pozwolić się wciągnąć i poobserwować codzienność zwykłych ludzi w niezwykłych – dla nas – czasach i kraju. Pod tym względem Modan przypomina samego mistrza Eisnera, wirtuoza obserwacji i prezentowania ludzi w komiksie.
Wypada także pochwalić edytorską staranność, z jaką przygotowano polskie wydanie, chociaż w przypadku Kultury Gniewu jest to absolutny standard. Doskonała jakość druku, świetny papier, tłumaczenie bez zarzutu, a do tego zaskakująco przystępna cena, to połączenie dodatkowo zachęcające do sięgnięcia po to właśnie wydanie „Ran wylotowych” – komiksu trudnego i nie dla wszystkich, ale z pewnością wartego uwagi i w pełni zasługującego na dotychczasowe pochwały i nagrody.
* Bartek Biedrzycki, specjalista IT, twórca, wydawca i miłośnik komiksów, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 73 (23/2010) z 1 czerwca 2010 r.