Marta Bucholc

Chłód intymności. „Uczucia w dobie kapitalizmu” Evy Illouz

Polski tytuł książki Evy Illouz brzmi: „Uczucia w dobie kapitalizmu”, co moim zdaniem zdecydowanie niepotrzebnie odbiega od oryginalnego: „Cold Intimacies: The Making of Emotional Capitalism”. Decyzja o zmianie tytułu była, jak sądzę, nietrafna z dwóch względów.

Wzgląd pierwszy jest następujący: o uczuciach w kapitalizmie pisano bardzo dużo od połowy XIX wieku. Długo można by dyskutować nad zasadnością interpretowania „Rękopisów…” Marksa, „Etyki protestanckiej” Webera czy „Filozofii pieniądza” Simmla jako traktatów o emocjach w kapitalizmie na różnych etapach jego rozwoju. Nie ma natomiast żadnych wątpliwości, że „Bezrobotni Marienthalu”, „Samotny tłum” Riesmana czy „Korozja charakteru” Sennetta to po prostu książki o emocjach. Wczytywanie pracy Illouz tylko w ten kontekst byłoby dla niej krzywdzące, choć autorka we wstępie odnosi się naturalnie do marksowsko-weberowskiej socjologicznej tradycji badań nad konsekwencjami kapitalistycznej gospodarki dla indywidualnego życia uczuciowego. Z drugiej strony, zgodnie z duchem szkoły frankfurckiej, jej wykłady o emocjach w kapitalizmie pozostają pod silnym wpływem Freuda. Freuda wczesnego, terapeutycznego i czytanego bardzo uważnie. Ten melanż – charakterystyczny dla współczesnej krytycznej myśli społecznej w ogólności – prowadzi nas ku drugiemu względowi, dla którego zmiana tytułu w polskim tłumaczeniu może się okazać zwodnicza.

Illouz nie pisze tylko o tym, jak się ludzie czują w kapitalizmie (jak wpływają na nich kapitalistyczna organizacja pracy, ruchliwość, permanentna rewolucja, alienacja itp.). W pewnym sensie pisze ona o czymś wręcz przeciwnym: jak ludzie nauczyli się używać swoich emocji jako zasobu, dochodząc w tym do takiej biegłości, że – zgodnie z jej błyskotliwą interpretacją socjogenezy kapitalistycznego hominis sentimentalis – emocje stały się jedynym czynnikiem decydującym o sukcesie ekonomicznym i społecznym. Na pierwszy plan wysuwa się przy tym nie tyle odczuwanie odpowiednich, funkcjonalnych w środowisku zawodowym emocji (kwestia centralna choćby w niedawno recenzowanej w „Kulturze Liberalnej” pracy Arlie Hochshild o „pracy emocjonalnej”), ale umiejętność rozumienia i komunikowania emocji, własnych i cudzych. Ta zaś umiejętność była zawsze, jak słusznie zauważa Illouz, kulturowo definiowana jako cecha kobieca. Tym samym w tekście pojawia się silna perspektywa feministyczna: kobiecość staje się dominantą kapitalistycznej organizacji. Wbrew obiegowemu poglądowi, zgodnie z którym kapitalizm maskulinizuje kobietę i zmusza ją do przejęcia męskiego habitusu, Illouz argumentuje przekonująco, że to mężczyźni, przestawiani organizacyjnie na empatię, zrozumienie i otwartość, tracą swoją genderową tożsamość. Zemsta za dziesiątki wyrwanych warkoczy?

Pierwszą część książki, poświęconą wzrostowi roli psychologii w stosunkach pracy i swoistej „terapeutyzacji” dyskursu publicznego i organizacyjnego, uważam za najciekawszą, stąd poświęcam jej najwięcej uwagi. Rozdział drugi, o cierpieniu, polach emocjonalnych i kapitale emocjonalnym można by potraktować jako wariację na temat rozprzestrzeniania się kultury terapeutycznej we współczesnym świecie, inteligentnie pomyślaną i uargumentowaną, ale jedną z wielu (polecam choćby zdecydowanie niedocenianą „Kulturę indywidualizmu” Małgorzaty Jacyno). Rozdział zatytułowany „Romantyczne sieci”, dotyczący romansów internetowych i wykorzystywania emocji do sterowania wizerunkiem w sieci, uważam za zdecydowanie najmniej ciekawy. Uderzająca jest jednak obserwacja, że wyobraźnia internetowa „podcina skrzydła” wyobraźni intuicyjnej i werbalizuje relacje międzyludzkie, tym samym przyczyniając się do racjonalizacji uczuć, dodatkowo zaś, przez swój prospektywny charakter, odrywa je od przeszłości, ułatwiając budowanie związków na (niestety, tak to rozumiem) pozorach pełnej komunikacji. Można by pracę Illouz przeczytać w całości właśnie w ten sposób: jednostki z powodzeniem starają się przechytrzyć system, który odpłaca im, wymuszając przenoszenie logiki projektowej na życie osobiste, rodzinne i erotyczne. Myśl nienowa, nie mniej przez to jednak drażniąca.

„Uczucia w dobie kapitalizmu” to doskonała, choć niewesoła lektura. Zwięzła i klarowna (być może dlatego, że oparta na zapisie wykładów im. Teodora Adorno wygłoszonych przez autorkę we Frankfurcie w 2004 roku), z dużym rozmachem, bez zbędnego erudycyjnego zadęcia, myślnikowego żargonu i ton przypisów. Książka ta będzie inspirująca dla każdego, kto chciałby spojrzeć na własną i cudzą biografię przez pryzmat znormalizowanej, zinstrumentalizowanej – i zmistyfikowanej – emocjonalności. Trochę chłodno, ale pora po temu. To się czyta latem.

Książka:

Eva Illouz, „Uczucia w dobie kapitalizmu”, przeł. Zygmunt Siembierowicz, Oficyna Naukowa 2010

* Marta Bucholc, doktor socjologii, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 78 (28/2010) z 6 lipca 2010 r.