Artur Wołoch

I nie opuszczę cię…

„Oczy szeroko otwarte” to opowieść o zakochaniu. To historia ludzi, którzy – jak sami mówią – „byli martwi”, a dzięki zakochaniu „stali się żywi”.

To także opowieść o odwadze. O odwadze, żeby wyjść poza ramy społeczności, w której przeszłość wyznacza teraźniejszość, kastrując życie z widoku na to, co może wydarzyć się w przyszłości. O relacji, w której chcę być tym, kim każe mi się być, bo nie wiem, kim mógłbym się stać.

To historia o zakochaniu, które daje siłę bycia sobą i ze sobą. Nie dla kogoś, nie przez kogoś, nie dzięki komuś, ale dla siebie – poprzez kogoś.

I na tym trzeba by skończyć, bo nie warto pisać, jeśli trzeba popaść przy tym w banał. Zakochanym w „Oczach szeroko otwartych” nie potrzeba słów. A widzowi, by zrozumieć zakochanie, wystarczą obrazy spojrzeń, dotknięć, pojedynczych zdań – dyskretnej semantyki miłości.

„Oczy szeroko otwarte” to także wnikliwe studium mentalności totalitarnej. Żydowska gmina, gdzie toczy się akcja filmu Haima Tabakama, to baudrillardowskie simulacrum – przemoc zawarta we wzroku innych, przed którym nie można się nigdzie ukryć. W spojrzeniach, które zmuszają nas do absolutnego podporządkowania się woli tych, z którymi żyjemy na co dzień.

Co najmniej jedna scena w tym filmie jest arcymistrzowska. Dwójka bohaterów – zakochanych –rozmawia samotnie na ulicy. Kamera ustawiona jest centralnie naprzeciw ich intymności. Po chwili ekran przecina przejeżdżająca ciężarówka, w oknach której odbija się na ułamek sekundy tłum ludzi zgromadzonych po drugiej stronie ulicy. Patrzą – cały czas obecni w świecie zakochanych. Milcząco reprezentują religijną doktrynę, w myśl której służba Jahwe to umiłowanie ciężkich prób. Życie człowieka sprowadza się do nakładania na siebie samego ograniczeń, a nie do poszukiwania wolności.

„Oczy szeroko otwarte” to także film o bezrefleksyjności wiary, która ogranicza człowieka. O tym, że lepiej się podporządkować – czy to społeczności, czy to wyznaniu, czy to innemu człowiekowi, niż żyć siłą samego siebie.

„Oczy szeroko otwarte” to opowieść o miłości dwójki Żydów. Starszy z nich – żonaty, o ustabilizowanej pozycji w gminie – przypadkowo poznaje młodego chłopaka, powracającego do Jerozolimy. I zakochuje się w nim, otrzymując tym samym szansę wyrwania się z władzy tradycji, konwenansu, przyzwyczajenia i wygody wynikającej z nieustannej kontroli, zwalniającej od dojrzałości do siebie. Której opuścić nie można. Aż do śmierci.

PS.

W pisaniu tekstu towarzyszyły mi słowa Jeremiego Przybory:

Na świecie jest pewien ograniczony zapas miłości.
Kiedy jedna się zaczyna – druga musi się skończyć.

Film:

„Oczy szeroko otwarte” („Einaym Pkuhot”)
Reż. Haim Tabakman
Izrael/Niemcy/Francja 2009
Dystr. Against Gravity
Polska premiera filmu: 2 lipca 2010

* Artur Wołoch, stały współpracownik „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 78 (28/2010) z 6 lipca 2010 r.