Szanowni Państwo, gdy pada hasło „wschodni sąsiedzi Polski”, najczęściej myślimy o trzech krajach: Białorusi, Ukrainie i Litwie. W „Kulturze Liberalnej” omawialiśmy już stosunki, jakie nas z nimi łączą i problemy z tym związane. Kulturowych sąsiadów mamy na szczęście więcej. Nie można zapominać, jak złożona jest historia, która prowokuje do pytania, gdzie tak naprawdę przebiegają granice między narodami. Dlatego zerkamy w stronę Łotwy. Co wiemy na temat tego kraju? Niestety, wszystko wskazuje na to, że Łotwa jest nieobecna w naszej świadomości. Autorzy tekstów w Temacie Tygodnia – Łukasz Jasina i Michał Kozłowski – ze smutkiem przyznają, że najlepszym dowodem może być brak jakichkolwiek, nawet negatywnych, stereotypów na temat Łotyszy w polskich duszach.

Łukasz Jasina pisze więc o trudnościach Polaków z tematem łotewskim, zaś Michał Kozłowski stara się dokładniej naszkicować historię Łotwy, pamiętając o polskich wątkach. Zapraszamy do lektury!

Redakcja


* * *



1. JASINA: Chwila z Łotwą, czyli czy mamy kolejnego sąsiada?
2. KOZŁOWSKI: Inflanty – zaginiona pamięć


* * *

Łukasz Jasina

Chwila z Łotwą, czyli czy mamy kolejnego sąsiada?

Łotwa to kraj bardzo ciekawy („ciekawy” to zresztą słowo-wytrych: pokażmy kraj „nieciekawy”) i w Polsce nieznany. O Litwie mamy czasem pojęcie, na sprawach niemieckich „zna się” niemal każdy, Słowakom zazdrościmy Tatr, Czechom – wszystkiego, zaś Ukraińców i Białorusinów podejrzewamy o nienawiść do Polaków. Ale w stosunku do Łotyszy nie wytworzył się nawet porządny stereotyp.

A przecież stosunki polsko-łotewskie są złożone i opierają się na nieprzebranym bogactwie wspólnej historii. W relacji z innymi sąsiadami istnieje jednak pewna subtelna różnica: choć ziemie obecnej Łotwy istnieją w naszej świadomości od wieku XVI, to Łotysze – dopiero od niedawna.

Wszystko zaczęło się od wojny o Inflanty. Wtedy, rzecz jasna, dostrzegaliśmy tylko tamtejszych Niemców, a później Szwedów. Mieliśmy także własny kawał dzisiejszej Łotwy. W Polskich Inflantach rozkwitała zapomniana dziś kultura – dały one Polsce nie tylko Emilię Plater, ale i wielu innych ludzi, bez których nasza kultura byłaby uboższa. Później mieliśmy i studiujących w Inflantach Polaków autentycznych (Stanisław Wojciechowski), i fikcyjnych (Karol Borowiecki). Kurlandzkie korzenie dorabiał sobie Nikodem Dyzma… Zresztą do dziś okolice niegdysiejszego Dynaburga zamieszkuje wielu Polaków, a premier Łotwy – Valdis Dombrovskis nie unika pytań o „polskie korzenie”.

Inną Łotwę – zamieszkaną przez Łotyszy, Polska odkryła dopiero w roku 1918. Do tego nie mieliśmy w okresie międzywojennym żadnych konfliktów międzypaństwowych. Oczywiście to lekka mitologizacja, ale coś w tym jest (w tym sensie wśród sąsiadów II RP identyczny był jedynie casus Rumunii, podobny – Węgier). Polaków na Łotwie generalnie nie prześladowano, a Dynaburg zdobyli w 1920 roku Polacy, przekazując go następnie Łotwie. W Dynaburgu stanął pomnik polsko-łotewskiego braterstwa broni, zniszczony dopiero w czasach sowieckich. Na Łotwę uciekło wielu Polaków we wrześniu 1939 roku.

Później, po roku 1945, nie istniała już wspólna granica, a krajów naszych nie przybliżyły nawet przemiany systemowe. Hanzeatycka Ryga nie jest zalewana przez potoki polskich turystów.

W ten sposób, w gruncie rzeczy straciliśmy z oczu przemiany we współczesnej Łotwie. W ciągu ostatnich dwudziestu lat Ryga stała się ciekawym, kosmopolitycznym miastem, swoistym pomostem miedzy Unią Europejską i Rosją. Diaspora rosyjska wrosła nienajgorzej w krajobraz Łotwy. Ryga jest też chyba najciekawszym ze stolic nadbałtyckich. Nieprzypadkowo to właśnie tam odbył się szczyt NATO. Łotwa jest, jak się okazuje, dla innych krajów NATO partnerem ciekawszym niż Litwa i Estonia.

Z drugiej strony, znaczna część Łotwy, osobliwie położona przy granicy z Litwą i Białorusią Latgalia to w znacznej mierze rezerwat biedy i post-sowieckiej mentalności. Łotwa jest miejscem pełnym kontrastów. Obok pełnej klubów, hanzeatyckiej atmosfery i bogatych Rosjan Rygi, mamy tu Łatgalię (czyli dawne Polskie Inflanty) – miejsce pełne Polaków i Rosjan, momentami przypominające sąsiednią Białoruś. Łotwa to przedziwna mieszanka mentalności post-sowieckiej, post-niemieckiej i post-skandynawskiej. To autentyczny pomost miedzy dwiema Europami.

Sąsiad nie musi koniecznie mieć wspólnej granicy z nami. Sąsiad to także pojęcie mentalne – Łotwa zasłużyła sobie na miejsce takowe. Musimy odkryć ją ponownie.

* Łukasz Jasina, historyk, publicysta, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

Do góry

* * *

Michał Kozłowski

Inflanty – zaginiona pamięć

[…] dzisiejsza polska czytająca publiczność mniej ma wyobrażenia [o przeszłości Inflant]
niż o Sumatrze i Borneo.

G. Manteuffel w liście do J.L. Kraszewskiego z 1877 r.

Dzisiejsza Łotwa składa się z czterech historycznych krain: Kurlandii i Semigalii, Liwonii oraz Łatgalii (flaga Łotwy nawiązuje do tych czterech regionów). Wszystkie one leżą na terenie dawnych Inflant. Wiadomości o Łotwie, podobnie jak kiedyś o Inflantach, praktycznie nie istnieją w świadomości społecznej Polaków. Dlaczego?

Inflanty należy rozumieć jako nowhereland – istnieją tylko geograficznie i historycznie. Nie istnieją w pamięci ludzkiej, choć czasami są reaktywowane przez badaczy. Tymczasem historia tego kraju zaczęła się – podobnie jak w całym regionie Bałtyku – wraz z pojawieniem się chrześcijaństwa. Pierwszy etap dziejów Inflant w okresie od XII do XIII wieku to niemiecka „konkwista”. Podjęli ją mieszczanie niemieccy, tworząc w tym celu Zakon Kawalerów Mieczowych do ujarzmiania (i chrystianizacji) ludności bałtyckiej. Można tę misję uznać za regionalny wymiar krucjat, połączony z akcją osadniczą niemieckich mieszczan z północy Rzeszy. Mitem założycielskim tej kolonizacji było założenie Rygi. Należy dodać, że terytoria opanowane przez Zakon od razu stały się miejscem zainteresowania sąsiadów: Duńczyków (opanowali leżącą na północy Inflant Estonię) i książąt ruskich. Zakon Kawalerów Mieczowych został ostatecznie dość szybko przejęty przez sąsiednich Krzyżaków.

Po likwidacji państwa krzyżackiego w 1525 roku Kawalerowie Mieczowi ulegli regionalnym potęgom. Ze względu na swój strategiczny i geopolityczny charakter, Inflanty stały się miejscem konfrontacji: Polski i Litwy, Szwecji, Danii oraz Moskwy. Agresywna polityka tej ostatniej spowodowała, że niemieccy rycerze zakonni porzuciwszy katolicyzm, przeszli na luteranizm. Rok 1561 oznaczał koniec zakonu, którego ostatni wielki mistrz stał się lennym księciem Kurlandii i Semigalii, podległym Rzeczypospolitej. Resztę obszaru Inflant poddano Polsce i Litwie. Zmagania o ujście Dźwiny zakończyły się rozbiorem Inflant między Rzeczpospolitą, Danię i Szwecję, które wyeliminowały konkurencyjną Rosję.

Niemiecka szlachta inflancka, wywodząca się od dawnych rodów rycerskich, zachowała zarówno w Inflantach, jak i w Kurlandii własne prawa i zwyczaje. Ryga – główny ośrodek tej krainy – pełniła w tym regionie Bałtyku podobną rolę jak Gdańsk. Wiek XVII przyniósł kolejne wojny o te ziemie, które zakończyły się ostatecznie przejęciem większości kraju przez Szwedów. Rzeczpospolita zachowała tylko lenną Kurlandię i tak zwane Inflanty Polskie (do I rozbioru w 1772 roku) w południowo-wschodniej Łotwie (dzisiejsza Łatgalia). Szwedzi nie cieszyli się jednak długo ze swojej zdobyczy – na początku XVIII wieku Rosja przejęła ich własność. Niemiecka szlachta z tego terenu zainspirowała wiele reform oświeceniowych w kraju carów. Byli to dla imperium rosyjskiego najbardziej lojalni partnerzy, a także źródło kadry urzędniczej (Otto von Stackelberg, Michaił Barclay de Tolly, Piotr Wrangel, Roman Ungern von Sternberg i wielu innych). Sąsiednia szlachta w Inflantach Polskich i Kurlandii szybko się spolonizowała i była równie lojalna wobec Rzeczypospolitej (Denhoffowie, Manteufflowie, Rejtanowie, Romerowie, Platerowie, Studniccy, Tyzenhausowie).

Dzieje lennego księstwa Kurlandii w XVII i XVIII wieku to nieustanna walka o utrzymanie bytu tego kraju. Kurlandczycy byli inicjatorami krótkiej ekspansji kolonialnej w XVII wieku. Posiadali przez krótki czas Gambię w Afryce i wyspę Tobago u wybrzeży Ameryki Południowej (skłania to niektórych polskich badaczy do mocno przesadzonego stwierdzenia, że Rzeczpospolita miała swoje „kolonie”). Udział kurlandzkiej szlachty w insurekcji kościuszkowskiej spowodował wchłonięcie tego kraju w roku 1795 do Rosji.

W XIX wieku terytorium całej dzisiejszej Łotwy stało się częścią Rosji. Odtąd na tym terenie istniały dwie integralne kultury: niemiecka, integrująca się z imperium carskim, i polska. Spolonizowana szlachta inflancka często zasilała oddziały partyzanckie w powstaniach narodowych (Emila Plater). Powstanie styczniowe w Polskich Inflantach miało tragiczny epilog – ujawnił się konflikt pomiędzy polskim dworem a wsią zamieszkaną przez Łotyszy. Zmiany w strukturze społecznej i fala rusyfikacji spowodowały powstanie łotewskiego ruchu narodowego. Na jego ukształtowanie wpłynęli również miejscowi działacze polscy (Kazimierz Bujnicki, Gustaw Manteuffel). Ruch, zapoczątkowany w latach 50. XIX wieku wśród powstającej się inteligencji łotewskiej, był też wyrazem sprzeciwu wobec dominacji Niemców bałtyckich i szwedzkich baronów w Inflantach.

Pierwsza wojna światowa przyniosła okupację tego obszaru przez Niemców. W roku 1918 Łotwa ogłosiła niepodległość. Wojna w latach 1918 – 1920 doprowadziła do odparcia sowieckiej agresji. Nie na długo, bowiem już w 1940 roku kraj ten został włączony do ZSRR. Lata 1941 – 1945 to jednej strony Zagłada Żydowska, z drugiej aktywna kolaboracja Łotyszy po stronie III Rzeszy w walce przeciwko ZSRR. Obecnie na Łotwie można zaobserwować tendencję do usprawiedliwiania działań łotewskich jednostek Waffen SS – jako żołnierzy walczących o niepodległość Łotwy. Można to tłumaczyć jako element kształtowania własnej tożsamości, prawda jest jednak taka, że przy okazji przemilcza się zbrodnie wojenne łotewskich oddziałów kolaborujących z III Rzeszą.

Od 1944 roku Łotwa ponownie znalazła się jako Łotewska SRR w ramach państwa komunistycznego. Historia tego kraju jest więc częścią historii niemieckiej, polsko-litewskiej, szwedzkiej, rosyjskiej. Efektem jest wielonarodowy charakter kraju, z kosmopolityczną Rygą (uznawaną przez samych mieszkańców za mniej łotewską niż inne miasta kraju) i znacznie bardziej łotewską prowincją.

Część ludności niełotewskiej (zwłaszcza Rosjanie) ma status bezpaństwowców. Wywołuje to skargi o łamanie wobec nich praw człowieka (sytuacja jest jednak daleka od tego, co dzieje się w sąsiedniej Estonii). Ostatnio odżyły też spory w Łatgalii (pisanie dawne Inflanty Polskie nie jest poprawne politycznie). Ta wschodnia, katolicka część kraju również ma problemy z tożsamością. Trwają spory co do tego, czy dialekt łatgalski, używany w tej krainie przez niektórych miejscowych działaczy, może być uznany za odrębny język. Wreszcie, Łotwę zamieszkuje duża mniejszość rosyjska (27 proc.) oraz nieco mniejsze białoruska (3,5 proc.), polska (2,5 proc.) i liwska (grupa etniczna zamieszkująca w Kurlandii, językowo bliska ludom ugrofińskim). Religijnie mieszkańcy Łotwy są podzieleni luteranów, katolików i prawosławnych.

Podane przykłady tylko potwierdzają, że nie do utrzymania jest teza o „łotewskiej historii” Łotwy. Historia Niemieckich Bałtów skończyła się definitywnie w wyniku II wojny światowej (przesiedlenia i deportacje). Wielokulturowość tego kraju, która powinna być atrybutem, przeszkadza w tworzeniu jednostronnego wizerunku dawniejszej i dzisiejszej Łotwy. Dawniejsi badacze podkreślali tylko te elementy historii, które łączyły ją z daną kulturą (niemiecką, rosyjską czy polską). Nie można przecież pojąć historii Europy, biorąc za punkt odniesienia wyłącznie małe narody. Kraje z krótkim rodowodem nie tworzą własnego historycznego uniwersum. Ich historie, wyizolowane z kontekstu, tracą jakikolwiek sens. Stąd postulatem jest pisanie obejmujące element doświadczenia działalności szerszych wspólnot w długim procesie trwania. Przedstawienie ich historii w zrozumiałej postaci przyczyni się do likwidacji uprzedzeń Zachodu wobec krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

Obecnie (w języku polskim nie ma nawet syntezy dziejów tego kraju!) trzeba na nowo napisać historię Łotwy, podkreślając związki tego kraju z sąsiadami. Wtedy Łotwę (tak jak niegdyś Zagłoba – Inflanty) będziemy mogli sprzedać szerszej publiczności.

* Michał Kozłowski, historyk i publicysta.

Do góry

„Kultura Liberalna” nr 82 (32/2010) z 3 sierpnia 2010 r.

** Autor koncepcji numeru: Łukasz Jasina.
*** Autor ilustracji: Rafał Kucharczuk.