Po warszawskim koncercie Fou Ts’onga usłyszałem bowiem rozmowy o „mistrzu fortepianowego Tai Chi” i „porcelanowym brzmieniu jego Steinwaya”.
A Mistrz Fou Ts’ong pięknie grał Chopina. Mądrze i spokojnie. Każdą nutą zbliżając się do arcypolskiego świata kompozytora, u Fou wypełnionego płacząco – a nie płaczliwie – pochylonymi wierzbami. Zadumany Mistrz Fou odsłaniał kolejne marzenia Fryderyka. Nagle jeden ze zbyt miękkich palców trafił nie w ten klawisz, co trzeba. Mistrz Fou zabłąkany dźwięk przykrył subtelnym ruchem prawej dłoni.
Dziś dumne Chiny wysyłają w świat coraz to doskonalszych wirtuozów, ambasadorów potęgi Państwa Środka. Ci nigdy się nie mylą. Właśnie dlatego tak zachwycił mnie ten fałszywy dźwięk starego pianisty. Nawet w muzyce można czasem znaleźć dysydenta.
Koncert:
Międzynarodowy Festiwal Muzyczny Chopin i jego Europa,
Fou Ts’ong, Recital fortepianowy, 19 sierpnia 2010.