Magdalena M. Baran

Alegorie z jezuitą w tle

Habsburskie orły pilnują wejścia, posadzone, by strzec granicy między świata pospolitością a wiedzą. Wejść tam niełatwo, bo siły braknąć może, by odemknąć masywne, okuciami zdobne dębowe wrota. Za nimi katedra wiedzy, gdzie dawniej jezuicki, dziś wrocławski, uniwersytet naukę słowem sieje. Jezuicki to świat – ni to aula uczelni, ni świątynia, w której cześć przedziwnym oddawana bóstwom. Choć Madonnie, we fresku wdzięku zamkniętej, uczelnia pod opiekę oddana, to wokół wiedzy alegorie, nauki symbole, „święci” filozofowie, co o chrześcijan Bogu słyszeć nie musieli. Drzwi zatrzaskują się za plecami i… czas jakby inny, przestrzeń inna, oswojona iluzja barokowego wizjonera.

Choć barok to, nie przytłacza. Świat to czy teatr, uniwersytet czy kościelne wnętrze, pulpit, przy którym mowy wielkie głosić trzeba, czy ambona raczej, z której boskie płynąć ma słowo. Inna tu mistyka, wszechwładna potęga naukowych doznań. Gzymsów warstwy, drzwi masywne portale, międzyokienne kolumny spocząć każą, wieszcząc pewna ociężałość. Portrety jednak, freski, rzeźby ożywione światłem, co sale zalewa, żyć się zdają, za historią snując historię. Światło to ważne – z południa i północy padające, z myślami igra, spocząć im nie daje, lekkości uczy, umysł strudzony do nowych wyzwań budzi.

W świetle ścieżka postaci wielkich, mężów wybitnych, teologów i filozofów, co nowy sens historii nadawali dziejów. Ze ścian patrzą w czerń i biel zanurzeni. Mędrcy zaczytani w księgach, strony cierpliwie wertujący, w szkiełku i oku szukający tajemnicy świata, codzienność na wieczne tłumaczący słowa. Tu słowo, tu papier wciąż mają znaczenie. Wyobcowani z barokowego przepychu, jakby w porządku spisani własnym. Gdy tak ze ścian spoglądają, wierność ślubować im trzeba. Tu Mojżesz spode łba spogląda na Wergilego, Duns Szkot do Ariosta okiem błyska, Euklides dzieła swe zakrywa zazdrośnie, by nie dojrzał ich Demostenes czy Albert Wielki. Ponad głowami ich szlak inny, barwny korowód alegorii, sztuk personifikacji – tych, co w teorii i praktyce biegłe, tych, co za pospolite uznano. Astrologia z Gramatyką jakby trzymały się na uboczu, w pogardzie siostry swe mając; Poezja pospołu z Retoryką powaga tchnące, w dostojeństwie zanurzone, co ufność budzi słuchaczy. Dialektyka wychudzona, w szarości skupiona, cierpliwa, rozwagi pełna spór wiedzie ze spokojem. Farmacja wyważona, Typografia dokładna, Malarstwo i Rzeźba zaś zapracowane, rozmachem natchnienia uskrzydlone.

Ponad wszystkim, na ołtarzu nauki, między niebem a ziemią zawisły Leopold – cesarz, fundator, jaśnie oświecony. U stóp jego chłopiec oślouchy pląsa, głupoty alegoria, co przed wiedzą umknąć próbuje, co płaszczem jej obszernym (choć przykurzonym czasem nieco) przykryć się nie daje. Do świata innego czmycha, gdzie niczym w opowieści Collodiego, uciechy tylko, gry, swawole, zabawy; gdzie (jeśli wierzyć baśni) ośle chłopcom swawolnym rosną uszy. Wraz z nim kobieta o rozwichrzonych włosach umyka, waśni i herezji kusicielka, co zamęt w umysłach i sercach nauki spokojem chrzczonych sieje. Po prawicy cesarza na księdze wsparty starzec z gorejącym sercem i lustrem, co mądrości, ofiarnej miłości i prawdy pochwałę głosi; po lewicy zaś niewiasta z ulem pszczelim i berłem, postacią swą czci pomyślność i pracowitość. Dewizy władcy to uosobienia, wszak głosił Leopold Consilio et Industria. A dziś jakiej dewizie nauka nasza, jakim słowom, ideom uniwersytet wierny?

Obiekt:

Aula Leopoldina, Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego, Plac Uniwersytecki 1.

* Magdalena M. Baran, koordynator Instytutu Obywatelskiego, stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Przygotowuje pracę doktorską z filozofii polityki.

„Kultura Liberalna” nr 93 (43/2010) z 19 października 2010 r.