Magdalena M. Baran
„Noc zaskoczenia, noc oczu oczarowania”
Narodzeń już tyle. I adoracji. Rok w rok czekamy, choć w sposób inny zapewne niż pokolenia, co przeszły. W radości, w skupieniu, w zadziwieniu oczu zaspanych, odemkniętych na głos anielskiego wołania. Wśród ciszy, co gwiazdą przednią zasłonę nocy rozdarła, w drodze, która prowadzić ma do zaskoczeń jeszcze większych, co same zginają kolana.
Spokojniej najpierw, samotniej, intymniej. Zamiast stajenki baldachim czerwony nad sceną prostą rozpostarty. Słowo, co ciałem się stało w księdze rozłożonej „zapisane”. Po księgę sięga, choć dzieckiem przecież jeszcze, przez anioła, do piersi odsłoniętej, mleka pełnej wiedzione. Ot i człowieczeństwo prawdziwe, co zważać karze na codzienność; dziecięctwa znaki, co pryśnie szybciej, niż obejrzeć się zdoła. Madonna skupiona, wyczekująca, jakby pewna roli swojej w całym spektaklu, którego ludzki fragment dłońmi długopalcymi zasłonę rozchylając, pokazują nam opiekuńcze anioły. Rąbka uchylają boskiego człowieczeństwa, prawdy, co do wierzenia podana. Nie dla psoty, nie dla igraszki, a dla większej chwały, lepszego „o Bogu” wiedzenia.
Chwil kilka później szum skrzydeł i głosów nawoływania do miejsca narodzenia wiodą zdumionych pasterzy. Noc dniem jasnym im się staje i oto już klęczą pokory i skromności pełni, w zachwycie i zadziwieniu dary ubogie i pokłon dając narodzonemu. Tam wół i osioł, i stajnia cichuteńka, co ku upadkowi chylić się zdaje. Bieda aż piszczy. Węzełek z rzeczami na długą wszak drogę do Betlejem obok klęczącej Panny rzucony, cerowany razy już tyle, jakby kto dziury wszystkie zaszyć chciał na pokaleczonym świecie. Podobnie tkanina, na której położono dzieciątko – wytarta, wyblakła, a pamiętająca przecież czasy królewskiej swej świetności. Zafrasowany Józef jakby z boku przygląda się, zerkając to na Pannę rozmodloną, to na „ubogie w swej świetlistej nagości” dziecko, to znów na pasterzy klęczących z rozdziawionymi ustami. Jakby pewien już był, że teraz tak właśnie, w ubóstwie i trudzie żyć przyjdzie i jego rodzinie. Na wygnaniu wiecznych powrotów do dnia tego samego.
W odsłonie kolejnej postaci tłum już cały i każdy przyszedł oglądnąć wielkiej wydarzenie. Magów z trzech stron świata gwiazda przywiodła i oto spóźnieni nieco, z całym orszakiem, bogactwem swym nieprzebranym, co w złocie królewskim, kadzidle boskim, mirrze, co męczeństwo i śmierć zwiastuje zamknięte. Zadziwieni, że dzieje się już, że tu, że tak, że wśród świadków, a jakby bez świadków… Bo rzecz wiekami wyczekiwana nagle nazbyt prosta się zdaje. Komuż dzieje jej, komuż prawdę jej całą spisywać, gdy dokoła niepiśmienni. Wokół twarzy, postaci wiele zaskoczonych, rozmodlonych, Stwórcy za Odkupiciela błogosławiących, ale i niedowierzających po trosze, malarskim pędzlem zatrzymanych w geście kręcenia głową, wzruszenia ramionami, podejrzliwości wypisanej na twarzy. Tu stajnia z desek kilku sklecona, ludzie stanów wszelakich, jeźdźcy w oddali widoczni, na widzenie cudu, na świata nowego początek spieszący, a obok już debaty uczone, rozmowy zgryźliwe, argumentów mierzenie, ważenie. Betlejemska w świat cichaczem idąca niewiara.
A przecież „dzisiaj, w noc Betlejemską, Słowo jest jeszcze niemowlęciem i oto spoglądają na nie zdziwieni pasterze. Nie mniej zdziwieni patrzymy i my”.
Obrazy:
Sandro Botticelli, Madonna z dzieciątkiem i trzema aniołami (Madonna pod baldachimem, ok. 1493 r.), Pinacoteca Ambrosiana, Mediolan,
Martin Schongauer, Pokłon Pasterzy (ok. 1480 r.), Gemäldegalerie, Berlin,
Filippino Lippi, Adoracja Magów (Pokłon Trzech Króli, 1496 r.), Uffizi, Florencja
* Magdalena M. Baran, koordynator projektów Instytutu Obywatelskiego, stale współpracuje z „Kulturą Liberalna”. Przygotowuje rozprawę doktorską z filozofii polityki.
„Kultura Liberalna” nr 102 (52/2010) z 21 grudnia 2010 r.