Patrycja Cembrzyńska
Fashion Monster
W 2010 roku na rozdaniu nagród MTV Lady Gaga pojawia się w szokującej kreacji zrobionej z prawdziwego – jak podały media – mięsa. Upiorne wrażenie robią zwłaszcza stopy wokalistki, które znikają pod mięsnymi płatami, jak gdyby amputowane. To obraz trochę jak z bajki Hansa Christiana Andersena „Czerwone buciki”, której bohaterka płaci amputacją stóp za umiłowanie zabawy i pragnienie wyróżniania się. Tyle że Gaga stoi w blasku fleszy i odbiera nagrodę.
Bosa, uboga Karusia w dniu pogrzebu matki dostaje od szewcowej czerwone pantofelki. Tego samego dnia sierotka spotyka zamożną panią, która bierze ją pod swoją opiekę. W Karusi rodzi się przekonanie, że sprawiły to właśnie pantofle, chociaż opiekunka mówi, że są szkaradne i nakazuje je spalić. Dziewczynka wciąż marzy o czerwonych bucikach, aż nadchodzi dzień pierwszej komunii. Ma już białą sukienkę, trzeba tylko kupić trzewiki. Karusia wybiera czerwone, wykorzystując to, że starsza pani niedowidzi. W kościele wszystkie oczy zwrócone są tylko na nią. Nic nie pomagają upomnienia opiekunki, by już nigdy nie wkładała czerwonych pantofli na nabożeństwo – dziewczynka nie słucha i dlatego spotyka ją surowa kara. Buciki zaczynają tańczyć – tańczyć wbrew jej woli. Karusia chce zdjąć pantofelki, ale nie może, bo przyrosły jej do nóżek. Tańczy więc w dzień i w nocy. Tańczy bez ustanku, po polach, lasach, w upał i deszcz. W końcu prosi kata, by odrąbał jej stopy, co ten czyni, litościwie strugając również dla dziewczęcia drewniane nogi. Buciki z uciętymi stopami tańczą jednak dalej. Karusia nie może znieść ich widoku, pragnie bowiem odpokutować swoje winy i zrobić w końcu coś dobrego. Modli się, pracuje, rozmyśla nad popełnionymi błędami. Gdy wreszcie przychodzi przebaczenie, z radości pęka jej serce. Dziewczynka umiera i udaje się tam, gdzie żadne buciki nie wejdą jej w drogę.
Moda jawi się jako monstrum, które, odbierając wrażliwość, okalecza. Pragnienie, by założyć czerwone pantofelki, łączy Andersen z afirmacją „ja”, z wykroczeniem przeciw społecznemu porządkowi, w konsekwencji – z grzechem. Moda okazuje się diabelska – stoi po stronie tego, co indywidualne, zmysłowe, seksualne (Karusia wchodzi w wiek dojrzewania), a przede wszystkim – ulotne (taniec). Pisarz kontrastuje czerwone buciki z obrazem ubóstwa, ale w bajce czytamy także o dwóch pogrzebach: najpierw matki dziewczynki, a potem starszej pani, która wzięła ją na wychowanie. Moda u Andersena wyobraża marność i doczesność, i tak samo – bajkopisarz podsuwa obraz trumny – marny jest los człowieka, w dniu narodzin skazanego na śmierć.
Dzisiaj Lady Gaga ubiera się w śmierć, czym spełnia oczekiwania publiczności. Światła reflektorów kierują się na surowe mięso. Czerwone buciki wciąż są na scenie, ale największe wzięcie mają tańczące, krwawe kikuty. Tak oto współczesna moda chełpi się swoją monstrualnością. Obnosi się z tym, że może nie tylko ozdabiać, ale i oszpecać. Nie pozostawia też złudzeń co do tego, że wejście w świat wspaniałych strojów oznacza eskalację pragnień, zazdrość i rywalizację1. Że to świat, w którym rządzą instynkty i wszystko wystawia się na sprzedaż – nawet śmierć. W bajce o Karusi kalectwo i śmierć to „wyparte”, które powraca, by powstrzymać nieokiełznaną zabawę. Ale dzisiaj moda niczego się nie wypiera, a już na pewno nie swojej ciemnej strony.
Debiutancka kolekcja projektanta mody Alexandra McQueena z 1992 roku (skądinąd jednego z ulubionych projektantów Lady Gagi) miała za swojego patrona Kubę Rozpruwacza. McQueen powrócił do (nie)sławnej historii o mordercy londyńskich prostytutek w 2009 roku, pokazując podczas Tygodnia Mody w Mediolanie modę męską na sezon jesienno-zimowy. Z miejsca uwiódł wszystkich perfekcyjny krój ubrań, estetyka vintage i doskonale dobrane detale. Niektóre z nich, jak szale z motywem czaszki, a przede wszystkim skórzane, rzeźnickie fartuchy, wprawić mogły w konsternację. Balansując między prowokacją a powściągliwością, połączył modę, erotykę i przemoc. Stylizacja rodem z epoki wiktoriańskiej zainspirowana została postacią lorda Alfreda Douglasa, zwanego „Bosie”, choć uwodzicielski dandys McQueena już na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie o wiele bardziej mrocznego, bo zanurzonego w oparach śmierci. Przenosząc publiczność w XIX wiek, projektant sięgnął po wizerunek eleganckiego Sherlocka Holmesa, niestrudzonego tropiciela zbrodni, który potrafił wniknąć w umysł każdego mordercy. Przypomniał ponadto zmysłowego i okrutnego Doriana Graya z powieści Oskara Wilde’a, który pozostaje piękny i młody, choć od wewnątrz toczy go zło, a w końcu doktora Jekylla – a więc i pana Hyde’a – z noweli Roberta Louisa Stevensona.
Piętno występku i śmierci noszą również kreacje McQueena zaproponowane na sezon wiosna-lato 2010. Tym razem punktem wyjścia staje się historia Atlantydy, opisana przez Platona w dialogach „Timaios” i „Krytias”. Z drugiego dowiadujemy się, że potomkowie Posejdona, zamieszkujący Atlantydę – wyspę obfitującą w największe bogactwa – stali się źli i zepsuci, więc Zeus postanowił ich ukarać. Chociaż Platon urywa w tym miejscu dialog, z „Timaiosa” wiemy, jak skończyli Atlantydzi – pochłonęła ich woda, wraz z całym ich królestwem.
Na wybiegu pojawiają się modelki wystylizowane na istoty pozaziemskie. Wrażenie to potęgują zwłaszcza ekstrawaganckie fryzury „deformujące” głowy. Uwagę przykuwają również monstrualne buty – ni to szpilki, ni chodaki – może kopyta? Jedna z „nieziemskich” kreacji wygląda jak zrobiona z łusek, jednak sukienki, które noszą modelki, przeważnie urzekają swoją zwiewnością – wydają się „motyle”. I najwięcej racji mają chyba właśnie ci, którzy doszukują się u McQueena inspiracji światem owadów, a zwłaszcza ćmami, tym bardziej, że motyw ćmy łatwo znaleźć na zaprojektowanych przez niego krawatach czy apaszkach.
Ćma to figura śmierci – przyjęło się, że wzór, który motyle nocy mają na skrzydłach, przypomina czaszkę (swoją drogą ulubiony motyw McQueena). Elisabeth Bronfen zauważa ponadto, że ćmy łączono z duszami w czyśćcu albo z duchami zmarłych, błąkającymi się po ziemi, w tym z demonami i czarownicami. Uważano również, że ćmy zwiastują ciężką chorobę i agonię. Są, mówiąc krótko, posłańcami śmierci2. McQueen, enfant terrible brytyjskiej mody, zapewne znał również esej Virginii Woolf „The Death of the Moth”, który dzisiaj trudno czytać inaczej niż z perspektywy samobójczej śmierci pisarki, tak jak trudno oglądać projekty McQueena, zapominając o jego samobójstwie w lutym 2010 roku.
Ćmy na wybiegu mody to sugestywna alegoria. Sugestywna tym bardziej, że w kulturze utrwalił się obraz nocnych motyli lecących do światła i umierających z wyczerpania „w świetle reflektorów”. Gorzka ironia polega na tym, że to z ich martwych ciał spektakl (w tym świat mody) buduje dzisiaj swoje imperium. Śmierć stała się wszakże towarem na sprzedaż, została sprostytuowana (swoją drogą, w gwarze więziennej „ćma” oznacza prostytutkę).
Śmierć króluje w telewizji, na wybiegu, na rynku sztuki. Rekord na liście najdrożej sprzedanych w historii dzieł sztuki współczesnej należy do „Diamond Skull” Damiena Hirsta, czyli czaszki wysadzanej diamentami, wylicytowanej na aukcji w 2007 roku za sumę, bagatela, 100 milionów dolarów. Czaszki upodobała sobie projektantka mody Vivienne Westwood, jak również wspomniany McQueen, choć paradoks polega na tym, że świat mody przejął motyw czaszki z kultury punkowej, gdzie była ona znakiem anarchii i buntu przeciw regułom gry społeczeństwa spektaklu. A jednak stało się to, co postaciom kontrkultury wydawało się niemożliwe – spektakl sięgnął nawet po trupa. Co więcej, Karusia nie żałuje już za grzechy, bo i pokuty nikt już nie żąda; wskaźniki oglądalności pokazują, że publiczność żąda krwi. I jeśli dzisiaj Karusia okalecza ciało, to na niby, dla widowiska, a nie przeciw niemu. Nie idzie do kata, ale do stylisty. Na topie utrzymuje się fashion monster.
Na pogrzeb McQueena przyszły top modelki ubrane w ekstrawaganckie kreacje, które wyszły spod nożyc najlepszych krawców. Portale plotkarskie pytały retorycznie, która z nich bardziej przypomina Lady Gagę. Paparazzi robili zdjęcia.
Przypisy:
1 Zob. Elaine Webster, „Red Shoes: Linking Fashion and Myth”, „The Journal of Cloth & Culture” Jul 2009, Vol. 7, Issue 2, s. 164-177.
2 Elisabeth Bronfen, „Over Her Dead Body. Death, Femininity and the Aesthetic”, Manchester University Press 1992, s. 9.
* Patrycja Cembrzyńska
„Kultura Liberalna” nr 114 (11/2011) z 15 marca 2011 r.