Paweł Marczewski
Celebryci zimnej wojny
We wrześniu zeszłego roku, kiedy nikt nie słyszał jeszcze o jaśminowej rewolucji i mało kto znał nazwę Bengazi, miesięcznik „Foreign Policy” opublikował esej fotograficzny, dający przegląd dyktatorskiej mody. Znalazło się w nim miejsce również dla Kaddafiego. Libijski satrapa bez większego trudu wskoczył do zestawienia za sprawą kilku niezwykle efektownych kreacji, zdradzających eklektyczną wyobraźnię i odważne odchodzących od wojskowych standardów, które na ogół porządkują garderoby tyranów i autokratów: http://www.foreignpolicy.com/articles/2010/09/15/the_devil_wears_taupe?page=0,1.
Niektórzy czytelnicy oburzali się, że szacowne łamy „Foreign Policy” to nie miejsce na tego rodzaju żarty, podobnie jak nikt nie oczekuje od „Cosmopolitan” pochylenia się nad sytuacją na Bliskim Wschodzie. Każdy czytelnik „Cesarza” wie jednak, że w przypadku autokratycznej władzy styl jej sprawowania i manieryzmy władcy nierzadko zastępują samą politykę. Pozwalają rządzącym podtrzymywać iluzję własnego znaczenia i niezmienności świata. Dla doniosłości tej lekcji nie ma znaczenia, czy Kapuściński uczciwie opisał Hajle Selasje jako przywiązanego do dworskiej celebry mitomana, czy też powinien był dostrzec w nim raczej oświeconego władcę, relikt w świecie dwudziestowiecznej polityki.
Kaddafi w stroju Beduina albo przepasanym szarfą białym garniturze każe myśleć o czasach, gdy wielka polityka przypominała film akcji, a nie narady akcjonariuszy globalnych spółek. O czasach, gdy dyktatorzy i terroryści przypominali gwiazdy filmowe, czyli przede wszystkim o ostatnich dwóch dekadach zimnej wojny, kiedy bojownicy z Czerwonych Brygad, Frakcji Czerwonej Armii czy OWP dokonywali spektakularnych zamachów, a Kaddafi wyrzucał z Libii Amerykanów i Brytyjczyków, nacjonalizował pola naftowe i wydawał swoją „Zieloną książkę”, w której roił o syntezie nacjonalizmu, socjalizmu i islamu. Krótko mówiąc, satynowe czako Kaddafiego to memento polityki egotycznej, śmiałej, pisanej krwią. Stała za nią wiara, że można zmienić świat zgodnie z podszeptami mniej lub bardziej szczytnych ideałów albo po prostu uczynić zeń arenę dla własnej megalomanii.
O świecie terrorystów-celebrytów opowiada znakomicie zrealizowany, epicki film Oliviera Assayasa „Carlos” (http://www.youtube.com/watch?v=H3QkM7uyF10). Reżyser tworzy porywający portret rewolucjonisty-macho, brutalnego klauna zżeranego rządzą sławy. Polityczne tyrady Carlosa to stek banałów, prowadzone przez niego spektakularne akcje to ledwie jeden z wielu trybików w grze między wielkimi potęgami. Jego rzeczywistymi sukcesami są kolejne podboje miłosne, a zamiast zmieniać świat – zmienia garnitury. Unika śmierci i więzienia nie dzięki sprytowi, ale dlatego, że jego działalność jest na rękę komuś ważniejszemu – Palestyńczykom, Rosjanom, Syryjczykom. Kiedy zmienia się globalny układ polityczny, staje się zbędny i groteskowy. Taki Carlos ma wiele wspólnego z dzisiejszym Kaddafim.
Błędem byłoby jednak sądzić, że pożegnanie z egotyczną, efekciarską i niejednokrotnie tyrańską polityką ostatniej fazy zimnej wojny jest tak długie wyłącznie dzięki megalomanii Kaddafiego czy innych autokratów. Jak wskazywali chociażby Tony Judt czy znakomity znawca afrykańskiej polityki, antropolog Mahmood Mamdani, użycie przez wielkie potęgi pionków do rozgrywania swoich konfliktów, przeniesienie wygaszonej przez atomowy straszak konfrontacji w odległe i niekiedy całkiem nieoczywiste części globu, przyniosło długofalowe rezultaty, choćby w postaci upolitycznionej, fanatycznej wersji globalnego islamu oderwanego od swoich tradycyjnych korzeni społecznych i w gruncie rzeczy pomijającego główne dysputy teologiczne (zob. na przykład http://asiasociety.org/policy-politics/strategic-challenges/us-asia/mahmood-mamdani-cold-war-political-islam-and-roots-terr). W obiegowej opinii zimna wojna skończyła się w 1989 roku. Kaddafi stanowi przypomnienie, że w wielu częściach świata dyktatorzy wcale nie zdjęli swoich mundurów wraz z upadkiem muru berlińskiego. Wciąż noszą okulary słoneczne, które niegdyś pomagały im wybierać zimnowojenne potęgi Wschodu i Zachodu.
* Paweł Marczewski, historyk idei, socjolog. Doktorant w Instytucie Socjologii UW. Członek redakcji „Kultury Liberalnej” i „Przeglądu Politycznego”. Dziennikarz „Europy – magazynu idei”.
„Kultura Liberalna” nr 118 (15/2011) z 12 kwietnia 2011 r.