Paweł Śpiewak

Rodacy są w depresji

Od lat nie było w nas tyle pesymizmu, nieufności i wycofania ze spraw publicznych. Wskazują na to tak zwane twarde dane socjologiczne, a potwierdzają rozmowy ze znajomymi. Mało kto chce o tym gadać – jeśli już, to wzruszenie ramion zastępuje próby poważniejszych dyskusji. Również premier rządu w programie telewizyjnym sprawiał wczoraj wrażenie polityka znużonego. Jedyne co go ożywiało, to konkurent z endeckiej formacji PiS.

Mnie również polityka nuży, choć przez dziesięciolecia wydawała mi się czymś niezwykle ważnym. Jeśli, to pozostają lęki. Bardzo bym nie lubił sojuszu lewicy z endekami, opartego na czysto cynicznej umowie: Napieralski premierem, za to Kaczyński znajdzie dowody na winę Tuska za katastrofę smoleńską.

Przyszłość rzeczywiście wygląda kiepsko. Przy dużej demobilizacji centrum, PO co najwyżej słabo wygra z PiS i będzie skazana na trójgłową koalicję. Państwo zostanie rozdzielone i każda z partii będzie udzielnym władcą nad kawałkiem kraju. Poważniejsze reformy będą nadal nieruszone. Trudno będzie dogadać się co do jakichś wspólnych priorytetów. Władza i biurokracja państwowa będą dryfować.

W tej sytuacji pozostaną nam sprawdzone od pokoleń strategie życiowe: poruszanie się po świecie w kręgach rodzinnych czy sprawdzonych znajomków. Samo w sobie nie jest to czymś nagannym. Staje się takim, gdy towarzyszą temu, z jednej strony, poczucie społecznej bezradności czy samotności, z drugiej – rodzaj amoralnej grupowości.

Na dzisiaj wybieram dla siebie swój ogród, pielenie grządek, sypanie nawozu. A na wieczór spotkanie z Peterem Peeperkonem przy kartach i kieliszku jałowcówki.

* Paweł Śpiewak, profesor socjologii.

„Kultura Liberalna” nr 121 (18/2011) z 3 maja 2011 r.