Józef Pinior

Sojusznik czy marionetka?

Obrona praw człowieka na Białorusi, w Europie Wschodniej czy w krajach arabskich jest tym bardziej skuteczna, im bardziej jest niezależna, autonomiczna w stosunku do polityki amerykańskiej, niezwiązana z realizacją takich czy innych interesów politycznych wielkich mocarstw. Rozumiał to Jerzy Giedroyć i jego współpracownicy w redakcji „Kultury” w latach zimnej wojny. Kiedy dzisiaj czyta się korespondencje Giedroycia z Juliuszem Mieroszewskim czy Jerzym Stempowskim, to robi wrażenie ich uwrażliwienie na punkcie niezależności, obrona przed uwikłaniem w politykę, której strategia rozstrzygałaby się poza Maisons-Laffitte. Oni byli całkowicie zdani na amerykańskie fundusze, na pomoc z zewnątrz, na zupełnym marginesie światowej polityki, a jednak bronili jak mogli swojej autonomii, tego, że polityka wykuwa się pomiędzy nimi w listach, w rozmowach w „Kulturze”, w dyskusjach, w sporach i w kłótniach z resztą emigracji oraz z inteligencją w kraju.

Właśnie czytam, że odsunięto od prowadzenia śledztwa w sprawie tajnych więzień CIA w Polsce prokuratora Jerzego Mierzewskiego, o którym z uznaniem wyrażają się Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz adwokaci pokrzywdzonych w tym śledztwie. Jednocześnie prokuratura nie informuje opinii publicznej o wynikach tego śledztwa. W jednej z fundamentalnych spraw dla rządów prawa w Polsce w ostatnich latach jesteśmy jako społeczeństwo obywatelskie bezradni, zdani na przecieki, hipotezy i spekulacje. Czy rzeczywiście elity Rzeczypospolitej muszą być tak bezmyślnie proamerykańskie, nie wyczuwające granicy pomiędzy statusem sojusznika a żandarma Ameryki?

Prawa człowieka stały się w ostatnich trzydziestu latach jednym z najbardziej twórczych obszarów współczesnej polityki. Wizyta prezydenta Jimmy’ego Cartera w Warszawie w grudniu w 1977 r., jego wypowiedzi na konferencji prasowej na temat „trzeciego koszyka” Aktu Końcowego Konferencji KBWE w Helsinkach otwierały polską drogę do demokracji, łączyły amerykańską strategię w zimnej wojnie z polskim buntem przeciwko żelaznej kurtynie. Rzeczywiście, Polska ma do przekazania fenomenalne doświadczenie w dochodzeniu do demokracji, na swój sposób unikalne w skali światowej funkcjonowanie społeczeństwa obywatelskiego na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku w warunkach systemu autorytarnego. Społeczeństwa opartego na rewolcie robotników i inteligencji oraz niezależnym od państwa Kościele. Zadziwiające jak tamto doświadczenie historyczne jest zapoznawane w warunkach demokracji i suwerennego państwa.

Prezydent Barack Obama jest obecnie jednym z najzdolniejszych przywódców świata zachodniego, jego kampania prezydencka parę lat temu była w dużej mierze oparta na krytyce metod, które administracja prezydenta Busha stosowała do walki z zagrożeniem terrorystycznym, odwoływała się do tradycji praw obywatelskich i amerykańskiego liberalizmu. Tamten czas, wybór Obamy na prezydenta, dla wielu Amerykanów i Amerykanek był prawdziwym katharsis. Potem przyszły próby pierwszych reform, przede wszystkim w zakresie amerykańskiego systemu opieki medycznej, brak wystarczającej większości w Kongresie do zamknięcia Guantanamo, twardy opór konserwatywnego status quo przed jakąkolwiek zmianą. Trzeba pamiętać o samotności Obamy, o tym, że jest spoza establishmentu zarówno liberalnego, jak i afroamerykańskiego. To był właściwie cud, że pokonał w prawyborach Hilary Clinton. Przez całą kampanię jego postawa była kwestionowana przez świetne zorganizowane środowiska afroamerykańskie. Do końca nie dawano mu w tych kręgach żadnych szans na zwycięstwo. I wreszcie ten lunatyczny populizm i ciężkie pieniądze, dla których jest ukrytym muzułmaninem i socjalistą. Konserwatywna Ameryka, która liczy dni do najbliższych wyborów prezydenckich.

Teraz wszystko w polityce amerykańskiej jest podporządkowane rozpoczynającej się latem długiej kampanii wyborczej. W tej perspektywie należy widzieć zarówno decyzję o zlokalizowaniu i zabiciu Osamy bin Ladena, jak i wizytę w Polsce. Jeżeli Barackowi Obamie uda się wygrać, a pamiętajmy, że dotychczas nie pojawił się mocny lider w obozie konserwatywnym, to należy liczyć się z tym, że druga kadencja będzie znacznie bardziej nastawiona na sprawy międzynarodowe, że Obama może skupić się na kształtowaniu nowego ładu międzynarodowego. Czy polska elita polityczna i obywatelska pokaże prezydentowi Ameryki wyzwalające doświadczenie Solidarności, czy też prezydent Obama napotka w Warszawie widmo Ameryki konserwatywnej?

* Józef Pinior, polityk, prawnik, filozof. W PRL działacz Solidarności, aresztowany w 1983 roku i skazany na cztery lata więzienia. Od 1987 roku uczestniczył w próbach reaktywowania PPS. Od 2004 do 2009 poseł do Parlamentu Europejskiego.

„Kultura Liberalna” nr 124(21/2011) z 24 maja 2011 r.